Kama3007 zgłasza swoją nieobecność na 3 do 4 dni, z powodu choroby.
Zdrowiej szybciutko ❤
29.11.16
Nieobecność: Kama3007
28.11.16
Od Yaotzina cd Collina + 50
Opowiadanie zawiera sporą ilość drastycznych scen, więc jeżeli masz słabe nerwy, proszę nie czytaj. Miu wybaczysz mi to prawda? :)
- To wszystko moja wina! - wrzasnąłem roztrzęsiony. Odsunąłem się znacznie, kiedy Collin zaczął wyciągać do mnie rękę. - Nie dotykaj, bo znowu ci coś zrobię - wyszlochałem, bojąc się teraz jakiegokolwiek kontaktu z chłopakiem. Warknąłem na niego jak groźny pies, co musiało wyglądać komicznie. Przerażony jeszcze raz spojrzałem w stronę miejsca, w którym zniknęli mężczyźni. Cofnąłem się o kolejny krok, wpadajac na starą lampę plecami. Obejrzałem się szybko za siebie i upewniając się, że nikt za mną nie stoi, po czym wróciłem wzrokiem do zdziwionego blondyna. Zatrząsłem się z zimna, na co chłopak błyskawicznie zareagował i zaczął się zbliżać. Wrzasnąłem głośno, mając nadzieję, że zaprzestanie swoich ruchów. Ku mojemu szczęściu stanął w miejscu jak wryty. Przygryzłem doną wargę i tępo popatrzyłem się w mokry asfalt. - Nie chcę cię znowu skrzywdzić - wyszeptałem załamany.
- Nie skrzywdzisz - powiedział i znowu zaczął podchodzić. Nie wiedziałem już co robić. Widziałem, jak bardzo zdeterminowany jest, by mnie przytulić i uspokoić. Jednak nie tym razem. W końcu i tak go zniszczę i wiem, że nie będę w stanie tego kontrolować. Co jeśli pozwolę mu się do mnie zbliżyć? Tak uczuciowo? Co jeśli pewnego dnia obudzę się, a obok mnie zamiast ciepłego uśmiechu będzie leżało martwe ciało, bo wykącze go umysłowo? Nie wytrzymam takiego obrotu akcji, bo dziwnym trafem już przyzwyczaiłem się do obecności irytującego mężczyzny obok mnie. Rozumiem, że znamy się dwa dni, ale czy to nie takie życie jest nam pisane, kiedy spotkamy tą właściwą osobę? Rozpaść się fizycznie, a psychicznie to dwie zupełnie inne sprawy. Kiedy stracimy rękę czy nogę, nadal potrafimy funkcjonować, ale co jeśli twoje serce rozpadnie się na setki milionów kawałeczków, bo nieświadomie zabijesz osobę, którą kochasz?
Przerażony tokiem swoich myśli otrząsnąłem się w miarę swoich możliwości i aż podskoczyłem ze strachu, kiedy znajoma sylwetka pojawiła się tuż obok mnie. Znów miałem wrzasnąć, kiedy zakrył mi usta dłonią i po prostu schował w ramionach, jak ojciec przerażone dziecko, które zbudziło się z koszmarów. Czy właśnie tak mają wyglądać nasze relacje? Normalne, rodzinne? Jak dwaj bracia? Poczułem niewyobrażalne ciepło, w częściach ciała, które dotykała jego skóra. Odprężyłem się momentalnie. Nie. To zdecydowanie nie są uczucia, którymi obdażyłbym rodzinę. Przymknąłen oczy zrelaksowany w jego ramionach i odpuściłem wszystkie zagrywki, którymi chciałem go spławić. Wtuliłem nos w przemokłą koszulkę Collina i uczepiłem się jego barków dłońmi. Nie chcę, żeby mnie puścił. Jednak moje błagania nie dały rezultatu. Chłopak odsunął się ode mnie kilka chwil później.
- Powinniśmy wracać do domu - powiedział i przeczesał moje włosy palcami. Wtuliłem się jak mogłem w dłoń, która jakonjedyna miała teraz ze mną kontakt. Spojrzałem błagalnie w błękitne oczy i znów przygryzłem wargę. Collin rozumiejąc aluzję podszedł do mnie i wbrew swojemu zmęczeniu podniósł mnie tak, że musiałem opleść go nogami w pasie. Odruchowo wtuliłem się w jego ciało i zalałem się potokiem łez. - Nie płacz - szepnął mi do ucha i zaczął iść. Postanowiłem go posłuchać, ale otrząśnięcie się z minonych wydarzeń wcale nie było takie łatwe. Zdecydowanie za dużo dzieje się teraz w moim życiu. Pierw ta cała przemiana, która wciąż chodzi mi po głowie. Głośne krzyki moich rówieśników dalej zaprządają mój młody i nierozumiejący umysł. Dziewczyna, którą chciałem obronić stała wtedy jak osłupiała i wiedziałem, że chciała uciec, ale nie mogła tego zrobić, bo coś trzymało ją w jednym miejscu. Później to głupie spotkanie Collina na starym i spruchniałym pomoście. Ciekawe co by było, gdyby stał bliżej statku, a gdybym na niego wpadł deski się pod nami zarwały? W końcu nie jestem jakimś piórkiem i mam to swoje czterdzieści sześć kilogramów. Zdając sobie z tego sprawę, zacząłem się wyrywać. - Co jest? - zapytał zdziwiony chłopak. Przelknąłem głośno ślinę zażenowany.
- Jestem za ciężki - mruknąłem, za wszelką cenę próbując unikać przenikliwego wzroku chłopaka. Usłyszałem głośne prychnięcie.
- Jesteś zdecydowanie za lekki - powiedział i spojrzał na mnie z wyrzutem. Posłałem mu wzrok typu "Posrało cię", ale Collin tylko się zaśmiał. - Przy twoim wzroście powinieneś ważyć conajmniej pięćdziesiąt kilo.
Poczułem jak na moje policzki znowu wpełza soczysty burak. Przyznam, że ta krótka rozmowa rozluźniła trochę atmosferę. Wszystko znowu wróciło do normy. Westchnąłem cicho i znowy wtuliłem się w ciepłe ciało. Zanim się obejrzałem byliśmy już po środku salonu, jednak nadal w swoich objęciach. Poruszyłem się lekko, powoli czując się niekomwortowo, wisząc z tyłkiem nad tym słynnym miejscem u facetów. Collin syknął cicho, dlatego przerażony zaprzestałem swoich ruchów i zchowałem zaczerwienioną twarz w koszulkę.
- Przepraszam. Możesz mnie proszę puścić? - wyszeptałem niepewnie. W ułamku sekundy dłonie chłopaka zniknęły z moich ud i stabilnie stałem na starych panelach. Spojrzałem w górę zarumieniony i spotkałem się z rozczulonym uśmiechem. Odwzajemniłem go lekko i splotłem dłonie za sobą i spojrzałem w dółg, niezręcznie kręcąc stopą. - Zostaniesz? Tylko dopuki się nie obudzę. Wtedy będziesz mógł wrócić do siebie - wymamrotałem cicho. Blondyn zaśmiał się krutko.
- Dobrze, a teraz zmykaj się przebrać, bo jesteś cały mokry - powiedział, odwracając mnie w stronę sypialni. Spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami.
- A co z tobą? - zapytałem cicho. - Mam kilka koszulek i spodni mojego brata, mogę ci je pożyczyć - mruknąłem i znów spuściłem wzrok.
- Twojego brata? - zapytał zdziwiony.
- Ta. Nie jest moim biologicznym bratem, bo to syn ojczyma z pierwszego małżeństwa, ale był ze mną praktycznie od samego początku. Kiedy wyjechał na studia do Ameryki kilka lat temu, skradłem kilka, no dobra kilkanaście par jego ubrań, bo dawały mi poczucie bezpieczeństwa. Od kiedy wyjechał, mieszkałem z dziadkiem - poczułem jakąś niestworzoną siłę, która skłoniła mnie do opowiedzenia trochę o swoim życiu, dlatego to zrobiłem. Uśmiechnąłem się lekko i przeszedłem przez drzwi do pokoju. Wyciągnąłem z torby ubrania dla siebie i dla Collina, po czym wparowałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przebrany wróciłem na niewygodne łóżko. Towarzysz zrobił to samo, a kiedy wrócił znów wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał zaprzestać tego robić (i tu się mylisz kochanienki). Ponownie zasnąłem w silnych ramionach, które dawały mi ogromne poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy następnego dnia obudziłem się przed Collinem, postanowiłem skoczyć do sklepu po coś na śniadanie. Przebrałem się szybko z prowizorycznej pidżamy, przeczesałem splątane włosy i wyskoczyłem z domu. Z tego co dobrze pamiętam niedaleko jest piekarnia, którą blondyn bardzo polecał. W podskokach udałem się w tamtą stronę, jednak zimna dłoń, która znowu pociągnęła mnie w ciemny zaułek zepsóła moje plany. Z moich ust wyleciał głośny wrzask, jednak został stłumiony białą szmatką, która jakoś dziwnie śmierdziała. Powdychałem sporo dziwnych oparów nim wylądowałem w ramionach jednego z typków, nieprzytomny. Gdy moja świadomość powoli zaczęła powracać, coś śmierdziało jeszcze bardziej. Otworzyłem szerzej oczy i próbowałem je przyzwyczaić do ciemności panującej w tym pomieszczeniu. Nie do końca jeszczr kontaktując, chciałem wczepić się w znajome ciało, jednak zaraz wszystkie wcześniejsze wydarzenia napłynęły do mojej pamięci. Jak na zawołanie można było wyczuć odór stęchlizny i martwego zwierzęcia. Niekoniecznie jednego. Przerażony zacząłem się rozglądać dookoła. Zdałem sobię jednak sprawę, że na oczach mam przepaskę, a ręcę i nogi są związane sznurem. Nie bardzo myśląc, zacząłem się szamotać, puki nie usłyszałem dziwnie znajomego śmiechu, który mroził krew w żyłach. Szorstka dłoń ściągnęła mi z oczu szmatkę, a mężczyzna kucnął, by być na moim poziomie. Zamrugałem kilka razy, by przyzwyczaić wzrok, jednak odskoczyłem w tył, kiedy zobaczyłem jego pokiereszowaną twarz. Z całych sił spróbowałem się obanować.
- Co ja tutaj robię? - zapytałem cicho, opanowując swój strach. - Daczego mnie nękacie?
- Za dużo pytań, jak na jeden raz, Maleńki - warknął i mocno pociągnął mnke za włosy. Pisnąłem z bólu i uroniłem kilka łez. - Poczuliśmy się tobą zagrożeni, więc trochę poszperamy ci w tej ślicznej główce i usuniemy zagrożenie z drogi - splunął mi na twarz i znowu zaczął się śmiać. Zanim wyszedł oberwałem jeszcze z liścia w policzek. Pociągnąłem nosem wystraszony i bacznie zacząłem obserwować zakluczone drzwi. Co ja im takiego zrobiłem? Dlaczego się nade mną znęcają. Cole prawdopodobnie już nie śpi i zastanawia się gdzie zniknąłem, a ja nawet nie mogę nic zrobić, żeby wydostać się z... gdziekolwiek jestem. Przełknąłem głośno ślinę i skuliłem się, kiedy metalowe drzwi znów się otworzyły. Tym razem mój obrawca pojawił się z towarzystwem. Wcześniej poznana trójka podeszła do mnie, podczas gdy jeden z facetów miał dużego knypa w dłoni. Skuliłem się jescze bardziej, by uniknąć wszystkiego co miałoby się wydarzyć. Nie udało mi się jednak tego zrobić, bo moja mózgoczaszka znowu zaczynała być pozbawiana owłosienia, co spowodowało, że uniosłem głowę w bólu i rozluźniłem części ciała. Krzyknąłem głośno o pomoc, ale brudna szmata została wepchnięta w moje usta. Zacząłem szlochać jeszcze mocniej, gdy mężczyzna przejechał ostrzem po moim policzku, z którego natychmiastowo polała się krew. Wrzasnąłem, a wręcz pisnąłem jeszcze głośniej, co skutecznie zostało stamowane przez materiał. Gbur powtórzył tę czynność jecze kilka razy na moim ręku, piersi i biodrach. Byłem dosłownym strzępkiem obklejonym krwią i łzami. Czyli tak skończę swój żywot? Ze skórą pociętą na sektory? Kiedy sądziłem, że scenka dobiegła końca, moje włosy znów zostały pociągnęte, a brudna dłoń ścisnęła moje policzki, co spowodowało jeszcze większy potok krwi i przeszywający ból. Klejące się łapska nie próżnowały i zaczęły jeździć po całym moim ciele. Wiedząc co się kroi, zacząłem się drzeć. Znowu. Mokra szmata została wyciągnięta z moich ust, a ja znowu oberwałem w policzek. Mój szloch stał się jeszcze głośniejszy. Zacząłem się łomotać na wszystkie strony, by tylko uniknąć karalnego czynu trzech oprawców. Nie udało mi się jednak ich zniechęcić, a wręcz przybrało to odwrotny efekt. Z łatwością przybili moje związane kończyny do brudnej podłogi, jednak mieli niewielki problem poczas odwiązywania sznuru z moich nóg, gdyż wprzywaliłem jednemu kopa w pysk. Jescze pardziej wkurzeni zaczęli pozbywać mnie dolnej partii ubrań.
- Nie przestańcie! - wyszlochałem głośno i zowu zacząłem się wiercić. - Ja nie chcę, nie! - wrzasnąłem. Szmatka w ułamku sekundy wróciła na swoje miejsce, dlatego jedynym co mi zostało, było szamotanie się na wszystkie strony. To też jednak nie pomogło. Skończyłem oparty piersią o ścianę z wypiętym tyłkiem i dolną garderobą spuszczoną do kolan, zalany gorzkimi łzami i gęstą szkarłatną cieczą.
Tutaj zaczyna się gwałt, dlatego jeżeli masz już zbyt wiele wrażeń, proszę przewiń opowiadanie, puki nie zobaczysz ostrzeżenia o końcu sceny!
Ostry koniec noża przejechał po załej długości mych pleców, kiedy mężczyzna o twarzy pełnej blizn, przygotowywał się do czynu, który miał spieprzyć mi życie. Wiedząc co mnie zaraz czeka, zdałem sobię sprawę, że i tak nie mam szans na wyzwolenie, więc tak zaprzestałem gorzkiemi płaczowi. Oczywiście nadal za wszelką cenę próbowałem się wyrwać i darłem w niebogłosy, ale nic mi to nie dawało. Odskoczyłem znacznie kiedy poczułem lodowatą dłoń na swoich pośladkach, chwilę później również na zakrwawionym ramieniu.
- Jak myślisz, dobrze będę się z tobą bawił? - wymruczał mężczyzna do mojego ucha, a ja wypuściłem głośny krzyk, który ponownie został stłumiony przez szmatę. Nieoczekiwanie stojący członek mężczyzny wsunął się prosto w moje wejście, a jedyne co wtedy czułem to przeszywający ból, przez który powoli traciłem świadomość. Wszystko trwało niecałe dziesięć minut, puki do pokoju nie wparowały kłęby ognia, a obrawca nie usunął się z niego wraz z towarzyszami.
Koniec +50
Wykończony osunąłem się po brudnej ścianie i wylądowałem na kamiennej podłodze, cały w kałuży krwi, opętany przerażającą ilością bólu, ze znikającym w czerni obrazem. Jedynym co zobaczyłem przed rychłą śmiercią, był obraz przeraźonego Collina wparuwającego do pomieszczenia i siebie odsówającego się jak najdalej od ludzkiego kontaktu. Później już tylko ciemność.
27.11.16
Od Collina cd Yaotzina
- Czego od niego chcecie? - stanąłem przed nim kryjąc go. Chwilę milczeli, aż na twarzy jednego pojawił się grymas niezadowolenia.
- Ej, to ten przydupas z tamtego tygodnia - warknął jeden. Szcze? Nie kojarzyłem ich, chyba, że to byli ci, na których przypadkiem zwaliłem na głowę dachówki, ratując tym samym kobietę, która chcieli zgwałcić.
- Zostawcie go, bo pożałujecie - zagroziłem im, ale oni tylko się zaśmiali i podążali w moim kierunku. Zmarszczyłem czoło i za pomocą mocy pochłonąłem energię z lamp, tym samym rarzac ich prądem. Ale oni... Zniknęli. Nie wiem, czy uciekli, czy użyli mocy. Ale wiedziałem, że ulotnili się z tego miejsca. Gsy byłem już pewny bezpieczeństwa, odwróciłem do chłopaka, który musiał spuszczony wzrok i łzy w oczach. - Nie rób tego więcej - poprosiłem go tuląc do siebie. - Martwiłem się o ciebie. Co ci strzeliło do głowy?- musiałem znać powód, dla którego wybiegłem za nim bez niczego w deszcz. Mogło mu się coś stać!
Od Yaotzina cd Collina
- Bałem się, bo nie chciałeś się obudzić i trząsłeś się, jak przy jakimś napadzie - wymamrotałem i zamknąłem oczy, rozkoszując się ciepłym dotykiem. Po chwili jednak wygramoliłem się z objęć Collina i poszedłem po Ibuprom, by uśmierzyć ból skroni. Szybko wróciłem na kanapę i kolana chłopaka z butelką wody i opakowaniem tabletek. Wziąłem dwie w ekspresowym tempie i znowu wtuliłem się w ciepłe ciało chłopaka. - Zastanawia mnie tylko, dlaczego głowa mnie boli, tak samo jak kiedy użyłem swojej mocy - mruknąłem już spokojny. Nie minęło kilka sekund, a wszystko do mnie dotarło. Zszokowany zakryłem usta dłońmi i uciekłem od Collina, jakby był rozprzestrzeniającą się lawą. Odsunąłem dłonie od twarzy i spojrzałem na nie wymownie, po czym schowałem je za siebie. - Jestem potworem. Wiedziałem - szepnąłem i sięgając bo bluzę wybiegłem na zewnątrz na bosaka. Zatrzymałem się dopiero w centrum miasta, które oświetlało tylko blade światło księżyca. Lampy uliczne już dawno zgasły, jednak nie bardzo zwróciłem na to uwagę i szlochając szedłem dalej. Do kontaktowania ze światem przywołało mnie uderzenie plecami o ścianę w ciemnej uliczce. Zdziwiony podniosłem wzrok i zobaczyłem trzy przyodziane w czerń postacie. Otworzyłem oczy szerzej i zacząłem się rozglądać dookoła. - Zostawcie mnie - szepnąłem błagalnie, kiedy jeden z nich podstawił mi nóż do gardła. - Proszę - zapłakałem cicho. W odpowiedzi otrzymałem tylko głośny śmiech. Zaczynając myśleć rozsądnie zasadziłem każdemu kopa w brzuch i zacząłem uciekać, puki nie wpadłem w ciepłe ramiona znajomego chłopaka. Od niego tez miałem zamiar uciec, jednak usłyszałem głośne szepty osób za mną. Nie mogąc się opanować znowu zacząłem płakać, jednak wiedziałem, że rano znowu zacznę uciekać.
Od Collina cd Yaotzina
- Sam nie jestem pewien - westchnąłem opierając głowę o kanapę. Czułem zmęczenie, a ból jaki odczuwałem we śnie zniknął. Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Trzecia w nocy, boje się, że już nie zasnę. Byle by chłopakowi udało się to zrobić, nie chcę, aby chodził zmęczony cały dzień. Ja to sobie nadrobię kawą, która zawsze mi pomaga. - Byłem w jakimś mieście... pamiętam martwego kota, który zaraz wbijał mi pazury ze strachu. Biała postać mnie zabijała, a kot uciekł sobie. Widziałem jeszcze... - próbowałem sobie przypomnieć jakieś szczegóły, ale nie wiele pamiętałem. Nigdy nie potrafiłem zapamiętać swych snów, a koszmarów nigdy nie chciałem. - Ciebie - spojrzałem na Yao, który się dziwił. - Byłeś... martwy - przygryzłem dolną wargę nie wiedząc co zrobić. - Wydłubane oczy, wszędzie krew... - to najlepiej pamiętałem. Gdy widziałem przed oczami te martwe ciało tak pięknej osóbki, a potem widziałem jego łzy, czułem ukłucie w sercu. Czułem się za niego odpowiedzialny, miało mu się nic nie stać, a przeze mnie płaczę. Sam zamknąłem oczy, po czym przysunąłem jego twarz do swojej klatki piersiowej. Chciałem poczuć, że jednak jest, żyje, oddycha, nigdzie nie ma krwi. Gdy spojrzałem na krzesło, zobaczyłem kota. On też żył, nie był we krwi, a co ważniejsze, był obok i nie uciekł. Dopiero teraz sobie zdałem sprawę, że śnił mi się ten kociak, Alexandre, który spał sobie słodko na krześle, gdy ja próbowałem uspokoić Yao. Podniosłem jego podróbek do góry i posłałem mu ciepły uśmiech. Wytarłem ponownie jego łzy z policzków i przyłożyłem swoje czoło do jego. Zamknąłem oczy, bo miałem chęć na sen, ale wiem, że teraz nie zasnę. - Dlaczego płaczesz? - zapytałem tuląc go jeszcze mocniej.
Od Yaotzina cd Collina
- Już jest dobrze - powiedział cicho i przytulił mnie do siebie. Uczepiłem się dłońmi jego koszulki i schowałem twarz na wysokości jego mostka.
- Jesteś pewien? Tak właściwie, to co się stało? Co ci się śniło? - zapytałem przejęty. Odkleiłem się od przemoczonego potem materiału i pomasowałem bolącą głowę, by zaraz zemdleć z przemęczenia.
Od Collina - Cd. Yaotzina
Nie traktuj życia zbyt poważnie
Poznajmy proszę, pana Zacharie. Nazywa się tak po swoim dziadku, który miał podobne umiejętności co on. Oczywiście, można się zwracać skrótowo - Zacha, Zachie, cokolwiek. Prócz tego, jego drugie miano to Luciel. Jakimś cudem udało mu się wbić 20 poziom, oraz stwierdzono naukowo, że to mężczyzna. Eriaele, ta wspaniała panienka co sprawia, że nie musi płacić za pizzę, bo inni robią to za niego, jest jego opiekunką. Głos delikatny, nieco załamujący się.
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Elentii
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
26.11.16
Od Yaotzina - Cd. Collina
Nowa zasada - Punkty Aktywności
Punkty Aktywności (18.11 - 26.11)
- Celaena Eurielle Imcora - 332 PA
Wykonane grafiki: 1 | 8 PA
Działania na rzecz bloga: 4 | 60 PA
Suma: 264 + 8 + 60 = 332 PA
- Sylph Atimmi Wilden - 32 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działalność na rzecz bloga: 1 | 10 PA
Suma: 22 + 0 + 10 = 32 PA
- Elentiya Nehemia Sardothien - 0 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 0 | 0 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 0 | 0 PA
Suma: 0 + 0 + 0 = 0 PA
- Renesmee Enir - 48 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 488 | 10 PA + 38 PA = 48 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 0 | 0 PA
Suma: 48 + 0 + 0 = 48 PA
- Nathaniel Black - 192 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 1790 | 10 PA + 167 PA = 177 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 1 | 15 PA
Suma: 177 + 0 + 15 = 192 PA
- Yaotzin Lyubov - 181 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 1826 | 10 PA + 171 PA = 181
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 0 | 0 PA
Suma: 171 + 0 + 0 = 181 PA
- Collin Connor - 302 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 3040 | 10 PA + 292 PA = 302 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 0 | 0 PA
Suma: 302 + 0 + 0 = 302 PA
- David Moonlight - 0 PA
Łączna ilość słów w opowiadaniach: 0 | 0 PA
Wykonane grafiki: 0 | 0 PA
Działania na rzecz bloga: 0 | 0 PA
Suma: 0 + 0 + 0 = 0 PA
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Renesmee
Renesmee Enir
Imię: Renesmee (preferuje skrót Rene)
Nazwisko: Enir
Wiek: 17 lat
Płeć: Kobieta
Charakter: Renesmee jest dosyć miłą dziewczyną. Jednak, gdy z kimś rozmawia, lubi używać ironii oraz sarkazmu, chociaż dziewczyna nie widzi różnicy, między jednym a drugim. Dosyć często przezywa się z bratem, jednak to u nich codzienne i nawet Ren się do tego przyzwyczaił. Lubi pomagać innym, chociaż nie zawsze wyskakuje z taką propozycją, bo jest dosyć nieśmiała. Ma niecałe 160 cm wzrostu, więc trochę się lęka ludzi, którzy mają ponad 180 cm, nie liczy się to tylko Leoandra, którego kocha całym sercem. Obcych trochę się boi, jednak najbardziej boi się znajomych brata, którzy zawsze zaczepiają rudowłosą i pytają o rzeczy, o które nie powinni pytać. Uwielbia zwierzęta, najbardziej psy, gdyby mogła, to miałaby ich bardzo dużo w domu, jednak Leo pozwolił jej tylko na posiadanie Rena. Strasznie boi się pająków, nienawidzi ich i zaczyna płakać, gdy tylko jednego zobaczy. Raz zdarzyło jej się nawet zemdleć. Ogólnie ma też fobie na samochody i po 15 minutach siedzeniu w nim, zaczyna się trząść, pocić, a nawet krzyczeć. Bardzo lubi śpiewać, jednak boi się czyjejś krytyki, więc robi to tylko dla osób bliskich jej sercu. Gdy jest smutna, lubi się przytulać. W sumie, gdy jest wesoła, to też lubi się przytulać, najbardziej do brata. Ma anielską cierpliwość do wszystkiego, mało rzeczy co ją denerwuje, chociaż najczęściej to wszędzie porozrzucane rzeczy brata. Bardzo lubi, gdy wszystko leży na swoim miejscu i nie ma bałaganu, jednak Leo często lubi robić jej na złość. Jest też dosyć ufną osobą, jednak sama jest warta dużego zaufania, bo nigdy nie zdradza cudzej tajemnicy, gdy ta osoba tego nie chce.
Głos: KING
Boski Opiekun: Livienn
Moce: Renesmee, jak widać na zdjęciu, potrafi zmienić się w lisa o kilku ogonach, czasem zwanym kitsune. Potrafi wytwarzać mgłę, dzięki której może się ulotnić, lub uciec, gdy trzeba. Potrafi wytworzyć iluzję, na podstawie rzeczy, którą kiedyś widziała, jednak musi się mocno skupić. Dzięki jej czarnym oczom, umie zobaczyć duszę człowieka, lub zwierzęcia, obojętnie w której jest postaci. Dzięki postaci lisa może rozumieć mowę zwierząt.
Umiejętności: Rene kocha matematykę i ogólnie liczby. Nie rozumie, jak inni mogą jej nie lubić. Jest dosyć szybka, jak i zwinna. Bardzo dobrze jeździ na łyżwach, czego nauczył ją Leo, który kiedyś brał udział w konkursach łyżwiarskich. Jednak chłopak, jeżdżąc z rudowłosą, ma więcej radości, niż kiedy jeździ sam. Tak samo jest u dziewczyny.
Zauroczenie: Leo skutecznie wybija jej to z głowy.
Inne informacje:
-mieszka ze starszym bratem Leoandrem oraz czarnym szpicem Renem,
-nie lubi opowiadać o swoim dzieciństwie, a jak już, to osobom, które są bliskie jej sercu,
-w postaci lisa, jest dwa razy większa od przeciętnego zwierzęcia tego gatunku,
-zmienia się w lisa tylko w niebezpieczeństwie,
-kocha duże bluzki i bluzy, więc często chodzi w ubraniach brata,
-ma niesamowitą pamięć, która jest przydatna, jednak ma też przez nią wiele koszmarów, przez co budzi się w środku nocy z krzykiem,
-ma arachnofobię (lęk przed pająkami),
-kocha jeździć na łyżwach i zimę,
-kiedyś się cięła, nadal ma po tym blizny.
Inne zdjęcia: -
Kontakt: Zlota123@onet.pl lub ZlotyPies (howrse)
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Colina cd Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
- Spokojnie - zaśmiałem się, a gdy mnie zobaczył, wpierw na jego poliki wtargnęły lekkie rumieńce, a potem znowu wysłał mi spojrzenie pełne mordu. Chciał coś do mnie krzyknął, zapewne wyzwać mnie i odepchnąć, ale ja byłem pierwszy. - Jednak można cię wystraszyć i wywołać u ciebie zawstydzenie - zaśmiałem się uśmiechając miło, na co on mnie próbował odepchnąć. Był silny, ale ja silniejszy, co mi pasowało.
- Pość mnie idioto - warknął trzymając ręce na mojej klatce, dalej próbując mnie odepchnąć. Chwilę po prostu mu się przyglądałem, aż się zgodziłem. Automatycznie puściłem go i drzewo, odchylając się na bok, a ponieważ dalej napierał na mnie i stracił punkt podparcia, zaczął lecieć w dół. Złapałem go za rękę, żeby się nie przewrócił.
- Wiesz, nie znam twojej orientacji, ale skąd możesz wiedzieć, że mi się podobasz? - zapytałem podnosząc jedną brew. - Ja po prostu mam słabość do uroczych chłopaków - jak zawsze nie myślałem nad swoimi słowami.
<Yaotizne? Nie bij >.>>
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
Zaśmiałem się cicho pod nosem, po czym stanąłem obok niego i razem wyszliśmy. Zmierzył mnie tylko tym swoim wzrokiem zabójcy, jakby po części żałował, że to robi, ale jednak druga strona go do tego zmuszała. Wyszliśmy z budynku, po czym zaczęliśmy się kierować chodnikiem w przypadkową stronę. Wiał lekki wiatr, który muskał mnie przyjemnie zimnym powietrzem. Słońce dawało niewyraźne promienie, przez warstwę chmur, które częściowo zakrywały żółta kulę.
- Masz ochotę się gdzieś wybrać? Czy idziemy do paru? - zapytałem spoglądając na niego kątem oka, aby tez przypadkiem nie wpaść na jakiś słup. Już parę razy tak było. Niby wszystko normalnie, ma być pięknie, aż nagle się zagapię na kogoś, albo na coś i głowa obolała, bo uderzyłem w lampę. Co zabawniejsze, zawsze pojawiają się na mojej drodze, gdy nie patrzę. A gdy obserwuje ją, zero, nic, pustka.
- Wolę park. I tak nie znam tego miasta - wzruszył obojętnie ramionami. Chwilę się zastanawiałem gdzie mogę się wybrać z nim po spacerze. Na pewno miejsce, gdzie nie będzie dużo ludzi. Normalnie bym się wybrał do lasu, ale nie jestem pewien, jakby to odebrał chłopak, tak więc postanowiłem to zostawić na później. Może sam na coś wpadnie?
Ruszyliśmy w tamtym kierunku, a ludzie nas wymijali. to pewnie wyglądało tak, jakbyśmy my byli tutaj najważniejsi i nikt nie chciał na nas wpaść, a w rzeczywistości ludzie mnie znali i zapewne nawet nie chcieli się wdawać w rozmowy, a nawet odezwać się zwykłym "przepraszam" czy czymś takim. Dalej nie jestem pewien dlaczego tak wszyscy na mnie reagują, ale trudno. W tej chwili mam szansę kogoś poznać, więc po co zamącać sobie głowę niepotrzebnymi sprawami?
- Jak się nazywa twój kot? - zapytałem z ciekawostki. Wysłał mi swoje spojrzenie, na które zareagowałem uśmiechem. Chwilę milczał, aż cicho pod nosem odparł, że Alexandre. - Ja kiedyś pomagałem w schronisku. Było tam wiele psów i kotów. Straszne słodziaki - westchnąłem na to wspomnienie. - Ale gdy przypadkiem używałem mocy, większość uciekała - dodałem. Chłopak jedynie skinął głową i cicho przytaknął, bez żadnych słów. - A ty jaką masz moc, prócz zmiany w demona? - zapytałem, a on wyglądał jakby chciał mnie zabić. Ale na środku miasta chyba mu nie wypada, prawda? Sam nie wiem co sobie w tej chwili myślał, ale jego mina była strasznie słodka. Milczał przez chwilę.
- Po co chcesz wiedzieć? - warknął ponownie kierując wzrok przed siebie. Chwilę myślałem, aż wzruszyłem ramionami mówiąc mu, że czysta ciekawość. No i że chcę go chodź odrobinę poznać. - Skoro już musisz wiedzieć, to panuje nad umysłami i zwierzętami - fuknął, na co skinąłem głową.
- Pewnie świetnie się przydaje do walki - stwierdziłem.
<Yaotzine?>
25.11.16
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
Od Yaotzina - Cd. Collina
Od Collina - Cd. Yaotzina
24.11.16
Od Celaeny - Cd. Nathaniela
Od Yaotzina - Cd. Collina
David Moonlight
Nazwisko: Moonlight
Wiek: 20
Płeć: mężczyzna
Charakter:
Dave jest spokojnym chłopakiem. Nigdy nie wdaje się w bezsensowne dyskusje.
Często ma napad adrealiny, przez co często ma drgawki i mdleje.
Jest roztrzepany oraz zapominalski. Nie cierpi upalnych dni zwłaszcza latem, woli zimę, jeżeli jednak już jego upragniona zima nadejdzie, często siedząc w domu, można go spotkać obwiniętego ciepłym kocem, w grubej w bluzie, siedzącego z kawą przy grzejniku.
Woli towarzystwo zwierząt niż ludzi. Nie potrafi okazywać uczuć, ma z tym spore problemy. Najpierw robi, potem myśli, przez co wpada w różne kłopoty.
Dave jest obserwatorem. Rzadko interweniuje w jakichkolwiek sposób. Może ci się wydawać, iż jest on wredny, jednak zawsze wyraża swoje zdanie, nawet jeżeli może ono urazić innych.
Głos: Kisiel
Boski Opiekun: Alarrakal
Moce: Cóż, David pod postacią smoka potrafi ziać ogniem, co raczej jest normalne. Przewiduje przyszłość, hipnotyzuje wzrokiem, wchodzi innycm do głowy. Posiada umiejętność echolokacji. Porusza się w powietrzu, chociaż nie posiada skrzydeł. 'Wydobywa' z siebie światło.
Umiejętności: Dave potrafi ruszać uszami, nosem. Ma bardzo giętki kręgosłup oraz kciuk.
Zauroczenie: ---
Inne informacje:
- Kiedy się wkurzy jego oczy zaczynają świecić.
- Uwielbia książki.
- Pięknie rysuje, jednak sam twierdzi, że jegio dzieła wyglądają jak rysunki przedszkolaka
Inne zdjęcia: ------
Kontakt: hw i doggi: toripiekna