31.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

- Oby tylko zdali coś zdatnego do żarcia - powiedział Snow wygodnie opierając się o oparcie i zamykając oczy. Patrzyłam się w szybę, aby oderwać wzrok od Kamille. Nie wiedziałam co mam robić. Musiałam się nad tym zastanowić, dlatego nie miałam czasu odpowiadać chłopakowi i rzuciłam tylko szybkie "yhym". Mamy stąd wyjechać, dlaczego? Tutaj zlecenia się kończyły, a jemu kazałam znaleźć inny region, dzięki któremu moglibyśmy żyć jak królowie. I znalazł, ale musielibyśmy wypłynął z wyspy. Nie dawał znaku życia, bo nie miał jak. A nie mówił gdzie wyjeżdża, bo ma taki zwyczaj; uciekać, a potem zaskakiwać w nieoczekiwanym momencie, tak jak mnie w tamtym barze, z lekka pijaną.
Tak więc co mam teraz zrobić? Czy te pocałunki nic nie oznaczały? Gdyby tak było zwaliłabym ją na ziemię i skopałabym tak jak wtedy w lesie. No właśnie, czy mogę coś czuć do dziewczyny, którą wcześniej prawie zabiłam? I wyzywałam jej przyjaciół? To, że mogę coś czuć do tej samej płci, nie dziwi mnie, ale żeby do niej? Zawsze sądziłam, że trafi mi się jakaś ponura, taka sama jak, z chęcią do zabijania, z którą będę mogła razem wejść w nocy i się zabawić. A trafiła mi się dziewczyna, która wręcz zaraża śmiechem, jej oczy błyszczą i ma fioletowe włosy. Do tego ma narzeczonego. No właśnie, więc co tu po mnie? Ale ona go nienawidzi... A mnie? Może coś do mnie czuć? Do takiej osoby jak ja? A może ma mi za złe, że wtedy uciekłam?
- Opowiadaj - z transu wyrwał mnie głos Snow'a, który musiał mnie także kopnąć w nogę, abym na niego spojrzała. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Co? - mruknęłam.
- Co się działo, kiedy mnie nie było.
- A co się miało dziać?
- Nie wiem, ale widzę, że coś cię dręczy - skurczybyk... za dużo ze sobą czasu spędzaliśmy i teraz się doigrałam. Albo mu powiem, albo mnie zamęczy na śmierć, a on już wie jak to zrobić...
W tej chwili do naszego stolika podeszła dziewczyna. Drżącymi rękoma przeniosła kawy na stolik, unikając mojego wzroku. Widziałam jak jej ciało się trzęsło, ale dlaczego? Może się bała? Że ją znowu pobiję? Być może. Postawiła także talerze, prawie wywalając jedzenie, ale w ostatniej chwili tak ustawiła talerz, że wszystko wyglądało normalnie. Patrzyłam się na nią, na jej pełne usta, piękne oczy, które ode mnie uciekały... ale w końcu złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy na parę sekund, potem szybko uciekłam do szyby. Kamille odeszła, a Snow ponownie mnie kopnął. I potem drugi raz. I trzeci.
Opowiedziałam mu wszystko.
- No to porozmawiajcie - powiedział sięgając do mojego talerza. Kiedy ja nie mogłam się uporać z połową, on zeżarł wszystko i teraz podbierał ode mnie.
- Powaliło cię - mruknęłam dźgając go w rękę. Zabrał ją i pomasował, po czym sięgnął po cały talerz i go zgarnął do siebie. - Ej!
- Nie jesz - przytulił do siebie talerz i zaczął jeść. Rzuciłam w niego widelcem trafiając w siedzenie w  które się wbiło. Nie ruszam go, niech tam siedzi. Zabawnie to wygląda. Oparłam się o siedzenie i ponownie wpatrzyłam się w szybę. Nim się obejrzałam chłopak wszystko zjadł, a potem poszedł do Kamille, która siedziała przed ladą. Nie zdążyłam nic powiedzieć, dlatego tylko chwyciłam jego widelec i w niego rzuciłam. Skubany odsunął nogę i broń wbiła się w drewniany blat. Dlaczego on do niej idzie?!

<Kamille?>

Od Kamille CD Vivienne

Serce biło mi jak oszalałe, gdy tylko powiedziała coś w moją stronę. Mimo tego, że były to dwa krótkie słowa, nie mogłam się uspokoić. Cała prawie że w skowronkach skierowałam się do drzwi prowadzących do kuchni. Była w niej nasza kucharka Glenn. Siedziała na krzesełku przy oknie, wpatrując się w niebo i paląc papierosa. Promienie słońca padały na jej białe włosy z różowymi końcówkami. Zapukałam w drzwi, a ta odwróciła się w moją stronę. Jej pomarańczowe oczy zabłyszczały, a sama odgarnęła pasmo włosów za ucho, ukazując przy tym trzy srebrne kuleczki pod jej okiem. Momentalnie zgasiła papierosa w popielniczce na parapecie i do mnie podeszła, wycierając dłonie w jakąś ścierkę.
- Dwa zestawy śniadaniowe - rzekłam. Ta skinęła porozumiewawczo głową, a ja wyszłam z jej "królestwa", jak to zwykła nazywać. Wróciłam do swojego stanowiska zaraz przy ladzie w środku kawiarni i zajęłam się robieniem kawy. Z tego, co usłyszałam od Ethana, kierowniczka wymyśliła sobie, że od teraz będziemy zaparzać czarną kawę ręcznie. Nie no, spoko. Zrobiłam wszystko tak, jak pokazywał mi wcześniej czarnowłosy.
- A ty co taka szczęśliwa? - usłyszałam za sobą głos April. Lekko się spięłam z zaskoczenia, jednak zaraz znowu rozluźniłam. Spojrzałam na nią przez ramię. Opierała się o framugę drzwi prowadzących do pomieszczenia służbowego. Miała ten swój chytry uśmieszek na twarzy.
- A nic takiego - powiedziałam, o mało co nie wylewając kawy. Ta mruknęła coś tylko, stając obok mnie i z zainteresowaniem spoglądając na prawie pustą salę.
- To ten w białych włosach? - nagle spytała. Moje ruchy zamarły, a mój wzrok przeniósł się na jej rozchmurzoną twarz. Pokiwałam energicznie głową na boki, dając (a raczej próbując dać) jej do zrozumienia, że nie ten. Wiedziałam, o co jej chodzi. April była jedną z tych nielicznych ludzi, którzy wiedzieli o Evonie, jako moim byłym narzeczonym, który mnie zdradził. Oczywiście wszyscy myślą, że przespał się z inną, choć tak naprawdę zdradził mnie w zupełnie inny sposób. Od rana byłam przymulona, teraz jakoś odżyłam... Nie mówcie, że ona pomyślała, że znalazłam sobie kogoś innego. April nic więcej nie mówiła, patrzyła tylko na mnie w ten podejrzliwy sposób. A ja w końcu skończyłam robić tę kawę. Już postawiłam filiżanki na tacy i miałam zamiar pójść do stolika, gdzie usiadła Vivienne ze swoim przyjacielem, gdy nagle w mojej głowie pojawiło się dużo wątpliwości. A może jednak nie chce mnie widzieć? Może nie chce znać? A jak nie zapanuje nad sobą i ponownie ją pocałuje? A jeśli... Niespodziewanie poczułam czyjeś dłonie na swoich plecach, które momentalnie wypchnęły mnie zza lady wprost na środek sali. Znowu prawie wylałam! Z furią w oczach spojrzałam na rozradowaną April. Potem wzięłam głęboki wdech i na delikatnie chwiejnych nogach skierowałam się w stronę tego przeklętego stolika. Dam radę!

<Vivienne?>

27.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

- Ja chyba umarłam czy coś takiego... A co do Kamille, to spierda*aj od niej. Jest moja i koniec kropka. Jej przyjaciołom też to możesz powiedzieć. Banda kompletnych ignorantów, najgorszych durniów w mieście - mruknęłam ostatnie słowa pod nosem, bardziej do siebie, ale chciałam, żeby to wszystko usłyszał. Niech wiedzą, że jak ją skrzywdzą, to ich pozabijam.
- Kamille chyba nie chciałaby, żebyś tak mówiła o jej przyjaciołach - nadal był spokojny, ale odsunął się ode mnie. Czyżby się bał duchów?
- Jakich przyjaciołach? Takich ludzi nie ma na świecie - zaśmiałam się i łyknęłam do końca kufel piwa. Czułam się świetnie. Taka wyluzowana i wiedziałam, że nikt mi nie podskoczy, bo zabiję. Znowu zaczęłam się śmiać, mężczyzna wstał i się odsunął ode mnie.
- Ty jesteś jakaś chora - powiedział bardziej do siebie, wzruszyłam ramionami.
- Tak, psychopaci są niebezpieczni, więc jeśli cię zobaczę przy Kamille, utnę ci fiuta i wsadzę ci go do gardła, aż się udusisz - zagroziłam z radosnym uśmiechem. Kiedy zniknął gdzieś w tłumie ja poprosiłam o kolejną porcję alkoholu.
- Nie za dużo jak dla ciebie? - usłyszałam śmiech. Znajomy mi głos obił się w moich uszach przywracając mnie do rzeczywistości po części mnie wytrzeźwiając. Nie zniszczyło to jednak całego wpływu piwa w moim ciele.
- A co? Zabronisz? - prychnęłam poganiając barmana, który posłał mi niepewne spojrzenie. Chciał mi odmówić? Nie ma prawa! Ja jestem grzeczna, jeszcze nikomu nic nie zrobiłam. Jeszcze... Spojrzałam na twarz Snow'a. Na tego kretyna, który zniknął parę dni temu bez słowa.
- Załatwiałem sprawy - odparł na moje pytanie gdzie ty się ku*wa szlajałeś? Znowu się zaśmiałam.
- Niby jakie? - zapytałam biorąc do ręki kolejne piwo.
- Wyjeżdżamy stąd - powiedział dumny z siebie i sobie także zamówił, ale drinka. Stwierdził, że jeśli teraz zamówi piwo, upije się ze mną, a ja będę leżeć nieprzytomna. Kiedy zaprzeczyłam stwierdził, ze będzie mnie musiał zataszczyć do domu. Z tym się zgodziłam, nie chciało mi się iść na własnych nogach. Niech mnie poniesie.
Ale zaraz... wyjeżdżamy? Jak to?

~~*~~

Następnego dnia obudziłam się z lekkim bólem głowy. Było już po południu, a chłopak krzątał się w kuchni. Poszłam za hałasem i pierwsze co zjadłam, to tabletkę. Czy można mieć po piwu kaca? Nie mam pojęcia, nie wiem nawet ile wypiłam... Pamiętam, że chyba rzeczywiście mnie niósł do domu, a ja do niego mówiłam grzeczny chłopiec i głaskałam go po głowie oraz drapałam za uszami. Snow usiadł przy stole zmęczony.
- Idziemy coś zjeść? Nie robiłaś żadnych zakupów i nic tu nie ma - poskarżył się. Oparłam się o blat.
- Mogłeś dać znać, że wracasz. Zrobiłabym zakupy i nie upiła się - mimo, iż to było kłamstwo, chłopak posłał mi sarkastyczny uśmiech.
- Ubieraj się, albo pójdę sam.
Gdzie zawitaliśmy? Do kawiarni, w której pracowała Kamille. Dopiero po przekroczeniu progu przypomniał mi się nasz wybryk... gdzie się całowaliśmy. Wspominałam to lepiej niż wcześniej. Teraz twierdziłam, ze było to przyjemne uczucie jak i doznanie. Może to powtórzyć? Ale... jak? Nie chcę jej robić nadziei, jeśli mamy stad wyjeżdżać. A może tu zostać? Ale jaką mam gwarancję, że uda mi się z nią? Że nie zostawi mnie od tak, albo ja się nią nie znudzę? Ze Snow'em mimo iż nie łączą nas wyjątkowe uczucia, zawsze na sobie polegaliśmy. Nie potrafiłabym go zostawić.
- Poprosimy coś na śniadanie. Byle co, jajecznicę, kanapki... cokolwiek - chłopak złożył zamówienie fioletowłosej dziewczynie, nie zbyt przejmując się tym, co mogliby nam dać. - Z tym, że ja chcę kawę - po tych słowach ruszył do wolnego stolika. Kamille ciągle mi się przyglądała, a ja jedyne co mogłam zrobić to unikać jej wzroku. Musze się zdecydować. Ona, czy on? Ale może nie muszę? Może nie ma co o niej myśleć?
- Ja też - powiedziałam bardzo cicho i poszłam do stolika zajętego przez chłopaka.

Od Kamille CD Vivienne

Poniedziałek. Tak bardzo znienawidzony przeze mnie dzień w tygodniu. Całym sercem pragnęłam tylko powrócić do łóżka w moim domu, a nie na wpół leżeć na blacie w kawiarni i powstrzymując się od całkowitego opuszczenia powiek. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś za mną staje, a potem oplata ręce wokół mojej talii i tula się do moich pleców. Już na starcie wiedziałam, że to czarnowłosy Ethan znowu próbował ze mną poflirtować. Wszędzie poznam zapach tych róż. Oparł brodę na moim ramieniu. Nie miałam zbytnio sił, by go za to zbić. Od rana doskwierała mi ospałość, a teraz nie czułam się zbytnio dobrze. Choć, gdyby pewnie w lokalu było więcej osób, bym jeszcze go mimo wszystko pogoniła. Jednak był poniedziałkowy ranek i na chwilę obecną mieliśmy samych klientów zamawiających kawę na wynos do pracy. Oferowaliśmy taką, a co. Szefowej po raz kolejny nie było, gdy miałam swoją zmianę, choć nie wiem, czy powinnam się dziwić. Niedługo bierze ślub. Oby mnie tylko nie zaprosiła... W pewnym momencie poczułam, jak mężczyzna za mną dmucha mi w ucho.
- Ethan... - jęknęłam. Bardziej ze zmęczenia, jednak on to chyba inaczej odebrał, bo poczułam, jak jego ciało się spina pod wpływem mojego głosu. Docisnął swój dół do mojego tyłka. O nie, za dużo tego. Zebrałam się w sobie i jednym ruchem obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i teraz stałam dokładnie naprzeciwko zielonookiego.
- Mógłbyś mnie w końcu zostawić? - grzecznie zapytałam, prosto patrząc się w jego tęczówki. Zamrugał oczami, jakby mnie nie rozumiejąc. Odetchnęłam powoli, wsuwając ręce pomiędzy nasze ciała i próbując go delikatnie odepchnąć od siebie. - Zrozum, że mnie nie interesujesz - wyznałam. "I nawet nie będziesz". Dostrzegłam w jego oczach coś na znak załamania, zawiedzenia. Mówi się trudno. Gdybym była w humorze, pewnie jakoś bym mu nakłamała, że dalej mam dołka po zdradzie mojego byłego i w ogóle. Jednak w tej chwili nie miałam ochoty na kłamstwa. A prawdy mu też nie powiem. Bo jak by brzmiało zdanie: "Wybacz, ale nie chcę rozczarować dziewczyny, na której mi zależy"? "Zależy"... Czy na pewno tak czuję w odniesieniu do Vivienne? Po jej wczorajszym wyjściu... Czemu ona to w ogóle zrobiła? Wyglądała na jakąś taką... roztrzęsioną, niepewną czegoś. Jednak ja czułam się tak, jakbym straciła rękę. Lub Tobio i Lie. Potem cały dzień przeleżałam w łóżku i próbowałam zasnąć, co marnie mi szło przez fakt, że zadręczałam się myślami, a nawet i wizjami mnie z Vivienne razem. W łóżku. W parku, jak razem szłyśmy, trzymając się za ręce. Jak bardzo dziwnie by to wyglądało? Jednak, gdy usłyszałam ze ślicznych ust czarnowłosej, że dobrze całuję... nie mogłam w to uwierzyć. W głębi mnie powstała jakaś nadzieja, że może tak do końca nie jestem jej obojętna i nie było to nasze ostatnie spotkanie. Ostatni pocałunek. Poczułam ulgę, gdy Ethan sobie w końcu odpuścił i mnie zostawił, kierując się w stronę pomieszczenia dla pracowników. W tej chwili byłam przekonana co do jednej rzeczy. Że chcę znowu ją zobaczyć i z całej siły móc ją przytulić, jakoś przeprosić za tamto podczas oglądania bajki. Wtem usłyszałam, jak drzwi od kawiarni się otwierają. Przybrałam na twarzy uroczy uśmiech i już miałam przywitać nowego gościa w lokalu, gdy momentalnie zamarłam. Ja rozumiem, że bardzo chciałam ją zobaczyć i w ogóle, ale nie chodziło mi, że od razu! W dodatku nie była jednak sama. Najwidoczniej jej białowłosy przyjaciel w końcu wrócił z tej swojej wycieczki krajoznawczej. Zarąbiście...

26.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Skuliłam nogi. Co tu tak właściwie zaszło? Mam lepsze pytanie: co by tu mogło zajść, gdyby nie kot?
Moja nienawiść do kotów nieco się zmniejszyła, bynajmniej do tego futrzaka, który to przerwał i zaczął łazić po jej laptopie. Do czego ja pozwoliłam? Co ja tu robię?! Moją głowę zaprzątało milion pytań. Wśród nich znalazłam także: czy ona mi się podoba? Czy może tak bardzo brakuje mi Snow'a i kontaktu, że chciałam to zrobić z dziewczyną? Musi być na to wszystko jakaś odpowiedź, ale ja się bałam ją poznać. Zamiast się nad tym zastanawiać spojrzałam na kota dziękując mu w duszy. Pierwszy raz uznałam, że koty to nie samo zło. Jednakże... z drugiej strony... sama to mogłam zakończyć, więc dlaczego tego nie zrobiłam? Może ona na mnie tak jakoś zadziałała? Jest wilkołakiem, nie wiem jakie ma moce, może użyła na mnie jakiejś hipnozy?
- Ja już powinnam chyba pójść - powiedziałam pospiesznie i wstałam. Kamille tylko mi się przyglądała głaszcząc kota trzymanego w ramionach. Mam dziękować tej włochatej kulce, czy może rzucić go pod koła? A może ja jednak nie żałuje tego? W końcu sama na to pozwoliłam. Dziewczyna miała takie słodkie wargi... i tak dobrze całowała... Lepiej niż Snow, muszę przyznać, chociaż na początku mogło się obejść bez gryzienia, gdyby nie była tak nachalna.
Stałam chwilę przed kanapą, aż w końcu przybrałam postać ducha. Podleciałam do okna i je sobie otworzyłam. Miałam zamiaru dzisiaj zapolować na czyjąś duszę, posmakować czyjegoś ciała i się na czymś wyżyć, tym samym się uspokajając.
- Viv, czekaj... - odwróciłam się w jej stronę.
- Vivienne - poprawiłam ją. Gdyby któryś z jej przyjaciół czy przyjaciółek tak by mnie nazwali, zamordowałabym ich. Po to mam i przedstawiam się pełnym imieniem, aby nie mówić do mnie jakimiś skrótami, nie ważne jak bardzo by pasowały. Mam imię i niech to każdy uszanuje. - Dla tych swoich "przyjaciół" - ostatniego słowa nie potrafiłam powiedzieć poważnie, musiałam użyć sarkazmu - powiedz, że ich nie lubię. Są kompletnymi idiotami i nie zasługują na twoją przyjaźń - miałam zamiar już wylecieć z mieszkania, ale zatrzymałam się w połowie. - A ty... dobrze... - no dalej, dasz radę, niech wie... - całujesz - dokończyłam i w sekundę zniknęłam, a w drugiej sekundzie pojawiła się w innej dzielnicy.
Usiadłam na ławce jako człowiek i nabierałam dużo powietrza do płuc. Musiałam ochłonąć i nie myśleć o niej, o tym zdarzeniu, o całowaniu się... bo kto wie na czym by to się skończyło? Na seksie z kobietą? Jak już jej powiedziałam, nie robiłam tego z tą samą płcią i nie jestem pewna, czy jestem gotowa na taki krok. W końcu to miał być stosunek, a nie przechadzka po parku. Oparłam głową na rękach, a łokcie na kolanach i zacisnęłam usta w wąską kreskę. "Walić to, do niczego nie doszło" wmawiałam sobie, a kiedy w to uwierzyłam okłamując tym samym swój mózg, ruszyłam do najbliższego baru, aby się napić.
Trzymałam w dłoniach kolejny kufel piwa. Nie mam pojęcia który to, ale kiedy próbowałam dojść do toalety, wywróciłam się raz, a dwa razy uderzyłam w kogoś... ale w ścianę. Nie wiem. Czułam się za to wyluzowana, już nic mnie nie martwiło. Nie przeszkadzali mi nawet faceci siedzący obok mnie. Gadali o czymś, ale ja ich nie słuchałam. A kiedy się do mnie zbliżali, lub chcieli dotknąć, przelatywali przeze mnie. Nieświadomie zamieniłam się w ducha - to znaczy, że mój mózg po części jeszcze reaguje, skoro sam postanowił użyć samoobrony. Może i dobrze. Pochłaniałam kolejne piwa, kiedy przede mną usiadła znajoma twarz; Evon. Takiego manipulanta nie można było zapomnieć.
- Czego? - zapytałam. Miałam nieco zamglony wzrok, ale byłam świadoma jego obecności i rozróżniałam rysy twarzy.
- Co tak ostro? Chciałem się tylko napić, a skoro siedzi tu moja koleżanka - zaśmiałam się prawie nie wywracając z krzesła.
- A gdzie ona siedzi? Bo jej nie widzę - wstałam dopijając ostatni łyk.
- Właśnie wstała - nie dawał się wyprowadzić z równowagi, punkt dla niego. - Mam małe pytanko dotyczące naszej Kamille - zaczął próbując mnie objąć w talii, ale niczego nie dotknął. Jego ręka tak jak pozostałych przeleciała przez moje ciało, a ja poczułam nieprzyjemne dreszcze. - Ku*wa... czy tym jesteś? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami.
- Ja chyba umarłam czy coś takiego... A co do Kamille, to spierda*aj od niej. Jest moja i koniec kropka. Jej przyjaciołom też to możesz powiedzieć. Banda kompletnych ignorantów, najgorszych durniów w mieście...

<Kamille? Wybacz za te wyzywanie, ale jest pijana xd>

24.7.17

Od Kamille CD Vivienne

Nie potrafiłam się od niej oderwać. Błąd. Nie MOGŁAM się od niej oderwać. Była taka słodka, taka ponętna i pociągająca, że... No po prostu nie mogłam! Aż się podnieciłam. Siedziałam na Vivienne, ciągle ją całując. Nie obchodziło mnie to, że powoli brakło mi powietrza. Nie chciałam kończyć naszego pocałunku, oj nie. Jednak trochę dziwnie się czułam, robiąc to z kobietą. Jedyną osobą, z którą byłam kiedykolwiek tak blisko, był Evon. Przez dobre dwa lata. Tyle czasu w przekonaniu, że kobiety mnie nie interesują. A teraz co? Badałam językiem środek jej buzi, a dłonie z jej boków powoli przesuwałam na plecy, wędrując nimi pod bluzkę. Dotknęłam jej zimnej skóry, przez co najwidoczniej przeszedł ją dreszcz. Westchnęłam w jej usta, delikatnie poprawiając się na jej nodze, na której aktualnie siedziałam. Moje ręce poszły w górę i od razu znalazły zapięcie od jej stanika... zaraz, nie. To nie ma zapięcia? No cóż... Wyjęłam spod jej bluzki dłonie, znowu kładąc je na jej biodrach. Na chwilę oderwałam się od ust czarnowłosej. Dostrzegłam cienką linkę śliny, łączącą nasze języki, choć po chwili i tak się przerwała. Trochę dyszałam, biorąc coraz to większe hausty powietrza. Wzięłam głęboki wdech, po czym ponownie wpiłam się w jej delikatne usta. Nie protestowała. Nasze języki od razu się odnalazły, tańcząc między sobą. Ja za to popchnęłam dziewczynę na plecy, a ona westchnęła. Niby się uśmiechnęłam, jednak zaraz spoważniałam. Tym razem poszłam rękami w dół, wsuwając palce pod jej spodnie. Nic mi nie zrobiła, jednak gdy rozchyliłam powieki, mogłam dostrzec lekkie niezadowolenie na jej twarzy. Nic sobie z tego nie zrobiłam, przesuwając dłonie na jej pośladki. Gdy już chciałam je ścisnąć, usłyszałam po swojej lewicy jakieś dźwięki. Zdziwiona natychmiast oderwałam się od czarnookiej i podniosłam głowę w górę. Ktoś włączył film! Spojrzałam na klawiaturę od laptopa.
- Lie! Złaź z tego! - zawołałam. Ten spojrzał na mnie, jednak nic sobie z tego nie zrobił. Tak nie będziemy się bawić. Pospiesznie wstałam z Vivienne, cudem omijając spotkania ze szklanym stolikiem i dębową podłogą. Dłońmi sięgnęłam po szarego kociaka, zatrzymując spacją końcówkę Shreka. Lie zamiauczał z dezaprobatą, że mu zabawę zepsułam. Wzięłam go w dwie ręce, złapałam go pod przednimi łapkami i podniosłam na wysokość mojej twarzy.
- Tyle razy ci mówiłam, że nie wolno chodzić po laptopie... - powiedziałam. Ten tylko zamrugał, zaczynając się powoli wiercić. No jak do ściany! A mógł coś zepsuć. Ma ostre zęby i pazurki i nie wiadomo, co takiego kociakowi przyszłoby do głowy. Wzięłam go w ramiona, by zaraz nie spadł na podłogę. Wtedy sobie o czymś przypomniałam. Vivienne... Odwróciłam się do niej. Już nie leżała, siedziała na narożniku na wprost telewizora ze zgiętymi nogami i oplecionymi wokół kolan dłońmi. Jej twarz skryta była w spodniach i wpatrywała się we mnie swymi dwoma czarnymi paciorkami w postaci oczu.
- Viv, przepraszam, ale gdyby nie Lie to... - jakoś zaczęłam i nie potrafiłam skończyć. Bo gdyby nie Lie, to co? Dalej bym ją całowała? Obmacywała? Może w końcu uprawiałybyśmy seks? Dziewczyna tylko odwróciła swój wzrok gdzieś w stronę okna i balkonu. I cała poprzednia sytuacja poszła w cholerę.

<Vivienne?>

22.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Dlaczego jej z siebie nie zrzucę? Raczej nie dlatego, że leży na mnie, ale... nie chcę. Tak dobrze smakuje, chociaż wpychanie mi języka na siłę mogła darować. Dalej nie rozumiem, co tu się tak właściwie dzieje. Może to sen? Bardzo realistyczny sen... a może coś wrzuciła mi do picia? Tylko kiedy? Zacisnęłam jedną rękę na kanapie, a drugą na jej splecionej ze mną dłoni i zamknęłam oczy. Powoli się rozluźniałam, pozwalałam jej na więcej, ale kiedy przyległa do mnie piersiami znowu poczułam się spięta. W końcu obydwu nam zabrakło powietrza.
- Nic nie rozumiem - powiedziałam wpatrzona w jej jasne pełne życia oczy. W nich było coś takiego pociągającego, że w tej chwili nie potrafiłam od niej oderwać wzroku.
- A co tu jest do zrozumienia? - odparła nieco obojętnie opierając brodę na mojej klatce piersiowej. Czułam jak przyciska do mnie swoje okrągłości wraz z miednicą, co było dziwnym uczuciem... Zazwyczaj na tym miejscu był twardy tors i wybrzuszenie w spodniach Snow'a, a teraz...
- Dużo - mruknęłam pod nosem nieco mniej pewnie i odwróciłam wzrok. Kamille lekko się podniosła i schowałam głowę w moim zgięciu szyi.
- Ładnie pachniesz - stwierdziła zaciągając się moim zapachem. Przełknęłam lekko zdenerwowana ślinę. Ładnie pachnę?! Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Nagle wzięłam do płuc ogrom powietrza, kiedy poczułam jak liże moją szyję i ją całuje, robiła to delikatnie i bez pośpiechu, jakby jako wilkołak chciała znać dokładnie mój smak. Poczułam ciarki na plecach, a moje oddechy stały się trudniejsze. - Strasznie się spinasz - powiedziała powracając do mojej twarzy. Znowu zawisła nade mną, a jej fioletowe włosy na mnie opadły. Wbiłam głowę w oparcie, chociaż to nic nie dało, nasze twarze nadal dzieliły milimetry, a po chwili już nic. Delikatnie złożyła pocałunek.
- Bo nie wiem co robić... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, czując na sobie jej ciepły oddech. Ponowny pocałunek i zjechała znowu na moją szyję. - Kamille... - westchnęłam zaciskając jedną rękę na jej ramieniu. Podniosła się i syknęła.
- To bolało - podniosła się i zauważyłam, że siedziała na mnie okrakiem. Pomasowała sobie bolące miejsce na ramieniu, a ja odwróciłam wzrok. - Dlaczego mnie po prostu nie zrzucisz? - zapytała z wyrzutem. Uciekłam od niej wzrokiem, nie chciałam na nią patrzeć, bo wiedziałam, ze za chwilę się zarumienię, co okropnie widać na bladej twarzy jak mojej.
- Nie wiem... - mruknęłam zaciskając usta w wąską kreskę.
- Nie chcę cię zmuszać - przestałą masować bolące miejsce, teraz tylko trzymała na nim rękę, jakby się bała, że ponownie uderzę. Milczała i wbiła we mnie swój wzrok.
- Nie zmuszasz, tylko... - i znów zabrakło mi słów. Zacisnęłam oczy i się podniosłam tak, że byłam na przeciwko dziewczyny. - Ja nie wiem... - spróbowałam się wysłowić, ale nic z tego nie wyszło. W końcu oparłam głowę o nią i zamilkłam. - Nie wiem - skończyłam, bo co miałam innego powiedzieć? Bałam się? To niemożliwe, taki ktoś jak ja nie powinien czuć strachu, a tym bardziej przed takim kimś, jak Kamille. Była tyko zwykłym wilkołakiem, niczym więcej. Wiec o co mi chodzi?
- Ale ja wiem - podniosła moją głowę obejmując ją obiema dłońmi i wpatrując się w moją twarz. - Chce cię pocałować - powiedziała, na co lekko zamarłam. Powoli skinęłam głową otwierając delikatnie usta, a ona to wykorzystując wpiła się w nie. Tym razem robiła to delikatnie, ale stanowczo. Czułam jak bada moje wnętrze językiem, szukając mojego, a ja to odwzajemniłam. To było miłe uczucie. Objęłam jej szyję rękoma, a ona położyła swoje na moim wcięciu w talii.

<Kamille?>

21.7.17

Od Kamille CD Vivienne

Ona tak słodko się zarumieniła! Była cała bladziuchna niczym ściana, do tego jej mocno ciemne włosy i oczy i ten róż nagle na jej twarzy... Nie mogłam powstrzymać cichego "ooo", które wydobyło się z moich ust. Na jej pytanie delikatnie się podniosłam, przybliżając swoją twarz do jej.
- Szczerze? - zaczęłam, zatrzymując się, gdy nasze usta były idealnie naprzeciwko siebie. Lekko się uśmiechnęłam. - A owszem - wyznałam. Zobaczyłam zawahanie w oczach Vivienne. Do tego jej rumieńce wcale nie znikały. Wraz z moimi słowami tylko się powiększyły. Cicho pisnęłam na ten widok. Ledwo co powstrzymywałam szeroki uśmiech, który strasznie mocno cisnął się na moich ustach.
- Z czego się śmiejesz? - spytała, próbując odwrócić głowę, wraz ze wzrokiem gdzieś na bok. Wzięłam jej głowę między dłonie, obracając ją z powrotem do mnie. Wyraźnie nie była z tego zadowolona. Biedna Vivienne.
- Z ciebie - wyznałam, dotykając czubkiem nosa jej. - Jesteś taka słodka - wyznałam. Widziałam, jak otwiera usta, by zapewne zaprzeczyć moim słowom, jednak ja wykorzystałam to i ponownie ją pocałowałam. Jednak tym razem zupełnie inaczej niż wcześniej. Naparłam na jej delikatne usta. Wsunęłam język między wargi dziewczyny, szukając jej własnego. Dotknęłam go, co jej się najwidoczniej niezbyt spodobało. Natychmiastowo zamknęła usta, tym samym mnie gryząc. Krzyknęłam w myślach z bólu, biorąc głowę w górę, z dala od jej warg. Włożyłam sobie palce do buzi, sprawdzając, czy mi krew przypadkiem nie leci. Odetchnęłam z ulgą, gdy miałam je czyste.
- Czemu mnie ugryzłaś? - spytałam, z wyraźną pretensją w głosie. Ta spojrzała na mnie z chęcią mordu w oczach. Nie powiem, ale zlękłam się tego.
- Zaskoczyłaś mnie. Nie lubię tego - wyznała. Serio? Wcześniej też ją zaskoczyłam, więc czemu mi nic nie zrobiła? Westchnęłam, znowu odgarniając wszystkie włosy na jedną stronę. Powinnam je kiedyś ściąć. Opadłam na czarnowłosą, trzymając głowę pod jej brodą. Chwila ciszy nastała między nami.
- Chciałabym ci powiedzieć, kim jestem, al... -
- Jesteś wilkołakiem - przerwała mi, gdy zaczęłam mówić. Otworzyłam szerzej oczy. W jednej chwili gwałtownie się podniosłam i niemiłosiernie zaskoczona na nią spojrzałam. Jej twarz wyrażała tylko spokój.
- Skąd wiesz? - spytałam. Mój głos o dziwo w moich uszach brzmiał bardzo piskliwie. Spojrzała gdzieś na bok, mamrocząc pod nosem: "Nie ważne". Ja zszokowana nadal na nią spoglądałam. Skąd ona mogła się dowiedzieć?! Przecież o tym nawet Evon nie wie! Znaczy o samym wilkołactwie. O niewidzialności i mojej umiejętności ruszania przedmiotami, tak, no ale ona nadal nie...
- Nie patrz się tak, bo ci gałki oczne wylecą - Viv przerwała moje rozmyślania. Ogarnęła mnie tym. Spojrzałam na nią łagodnym wzrokiem.
- Oj, zamknij się już - szepnęłam, znowu zniżając swoje ciało, by być blisko jej. Spróbowałam drugiego podejścia, do pociągnięcia naszego pocałunku. Nasze wargi się dotknęły, a ja tym razem poczekałam na odpowiedni moment. Już nie chciałam wepchnąć mojego języka na siłę. Jak nie chce, to nie. Tym razem uszanuję jej decyzję. Jednakże i tak zaczęłam naciskać. Cholera... Ma za słodkie usta. Mimowolnie przycisnęłam miednicę do jej ciała.

<Vivienne?>>

20.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Głowę trzymałam na narożniku, a ona sama leżała na mnie jakby nigdy nic. Powinnam być zła. Zawsze gdy Snow tak robił, zwalałam na ziemie, a potem kładłam nogi na jego tyłku, bo było tak najwygodniej. A dlaczego? Bo nie cierpiałam, gdy ktoś sobie na tyle pozwalał. No ale jej chyba nie zrzucę... dlaczego? Bo świetnie całowała? To nie jest wytłumaczenie, ale nie potrafię nic innego znaleźć. Moja głowa była pusta, kiedy przyglądała mi się z takim wyrazem twarzy. Pierwszy raz poczułam się... mała. Tak, mała, to dobre określenie. Jakby ktoś nade mną władał, tym bardziej, że jakaś siła zakazała mi zrzucania jej na ziemię.
- Jesteś dziewicą? - to pytanie zwaliło by mnie z nóg, gdybym stała. Co to za pytanie?! W ogóle co ją to obchodzi?! Ludzie! Zwlekałam z odpowiedzią szukając jakieś wymówki. Dziwnie się czułam i nie potrafiłam określić czy to miłe uczucie, czy wręcz przeciwne. Ale koro nie umiałam, to może żadne z nich po prostu nie pasowało?
- Kamille, Shrek leci - wskazałam na telewizor, w którym zielony ogr piekł na ogniu dwa szczury, zajadając się potem jednym, a drugiego dając go księżniczce. Szczury w sosie... ciekawe jak smakują.
- To co. Już mi się nie chce oglądać - wzruszyła ramionami i sięgając do laptopa zatrzymała bajkę. Przełknęłam głośno ślinę. - To jak? Powiesz mi? - uśmiechnęła się, a w tym uśmiechu było coś takiego, ze zaprzestałam szukania jakichś wymówek. Zaraz... od kiedy ja szukam wymówek? Ja zawsze mówię co myślę, a potem znikam. Co się ze mną dzieje?!
- No... nie... - powiedziałam cicho.
- "Nie" co? - zapytała, na co zmarszczyłam brwi i spojrzałam w sufit. Jej oczy były hipnotyzujące.
- Nie jestem dziewicą - mruknęłam.
- A ile masz lat?
- 99... - dziewczyna wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Nie wyglądasz... Kim jesteś? - kolejne pytanie...
I tak się zaczęło. Opowiedziałam jej o swojej rasie i boskim bogu. O tym, że pół duchy umierają po jakichś dwóch wiekach, więc jakby to przeliczyć na ludzie, miała jakieś siedemnaście lub nieco więcej. Powiedziałam jej o swoim mocach... ale nie wszystkich, jedynie o tym, że mogę wchodzić w czyjeś sny i się "bawić". O morderstwach nic nie wspomniałam i raczej nie mam zamiaru. Takich rzeczy raczej nie powinna wiedzieć. Po omówieniu nadludzkiej siły, powiedziała, że wszystko wyjaśnione, a o co chodziło? O to, ze prawie ją tym zabiłam przez moje niekontrolowanie złości i nadludzkie siły. Podzieliłam się z nią także tym, ze lubiłam robić zdjęcia, na co zabłysły jej oczy.
- Chyba ci starczy... - skończyłam odwracając wzrok.
- Jeszcze mam jedno pytanie - spojrzałam na nią kątem oka i milczałam. - Robiłaś to już kiedyś z dziewczyną? - kolejne pytanie, które zwaliło by mnie z nóg, a nawet teraz kiedy leże. Dziwne... pytanie, na które pokręciłam głową. - A chciałabyś? - jeśli tak dalej pójdzie, chyba zapadnę się pod ziemię. Czułam, jak pieką mnie policzki, ale dlaczego? Nigdy tego nie czułam.
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - A ty? - teraz moja kolej.

<Kamille?>

Od Kamille CD Vivienne

Mimo tego, że prawie zaczęłam krzyczeć, w środku skakałam ze szczęścia. Czemu? Sama nie wiem. Jednak cieszyłam się, że dziewczyna mnie nie odsunęła, tylko odwzajemniła pocałunek z mojej strony. Nie mogłam uwierzyć, że z własnej woli ją pocałowałam, choć też w jakiś sposób nieświadomie. Gdy usłyszałam wypowiedź Vivienne, zacmokałam, po czym delikatnie się uśmiechnęłam.
- Pomyłki się zdarzają - powiedziałam, wzruszając również ramionami. Musiałam całą swoją wolą powstrzymać się przed ponownym pocałowaniem jej. Za bardzo mi się to spodobało.
- No ale... - zaczęła, jednak ja jej szybko przerwałam, zasłaniając dłonią jej usta. Ciepłe usta. I miękkie. Delikatne. Subtelne. W duchu puknęłam się w głowę.
- To było dawno. Zapomnijmy o tym - rzekłam. Ta w odpowiedzi jakby skinęła głową. Znowu się uśmiechnęłam. Dobra, chyba jednak nie wytrzymam. Sięgnęłam po miskę z chrupkami, która znajdywała się na jej kolanach i przestawiłam ją na stolik obok nas. Czarnowłosa już chciała coś powiedzieć, jednak ja jej przeszkodziłam, łapiąc za jej ramiona i pchając ją w tył. W końcu położyła się na narożniku, a ja zawisłam nad nią w powietrzu. Wpatrzyłam się w jej twarz. W te jej dwa warkocze, choć w tej chwili były tylko spięte w takie jakby kucyki. O wiele ładniej wyglądają, gdy są zaplecione. Jej czarne niczym węgiel oczy, w tym momencie lekko przysłaniała grzywka. Odgarnęłam ją z jej czoła gdzieś na bok. Tak, oczy też miała śliczne. Poczułam, jak ręce zaczynały mnie boleć. Ta pozycja jednak nie jest zbyt wygodna. Opadłam na dziewczynę z cichym westchnięciem w głosie. Odgarnęłam swoje włosy na lewą stronę, by mi nie przeszkadzały.
- Co ty robisz? - Viv w końcu zapytała. Zaśmiałam się, opierając czubek brody na jej klatce piersiowej.
- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia - szeroko się uśmiechnęłam. Dłońmi złapałam jej palce, niepewnie je ściskając. W tym momencie coś mnie w niej zaciekawiło. - Słuchaj... Jesteś dziewicą? - spytałam, prosto wpatrując się oczami w jej, znacznie ciemniejsze tęczówki. Ta jakby w niezrozumieniu zmarszczyła brwi.
- A po co ci ta wiadomość? - odpowiedziała. Westchnęłam, wpatrując się gdzieś w sufit. Jednak zaraz znowu się uśmiechnęłam.
- Bo uświadomiłam sobie, że mało rzeczy o tobie wiem. Oprócz tego, jak masz na imię i gdzie mieszkasz. Twój wiek? Czym się zajmujesz? Twój ulubiony kolor? Czy jesteś dziewicą... - zaczęłam wyliczać na palcach, po czym znowu na nią spojrzałam. - To jak? - ostatecznie zapytałam, przymykając oczy.

<Vivienne?>

17.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Z początku "Shrek" kojarzył mi się z jakimś strasznym gościem, potworem i w sumie po części miałam rację. To był zielony ogr, którego wszyscy się bali, a on sam nie chciał nikogo. Od razu bajka mi się spodobała i to bardzo! Wlepiłam w nią swoje oczy jak zahipnotyzowana. Nigdy w życiu nie oglądałam żadnych bajek, oprócz jednej: Koralina i tajemnicze drzwi. Niby bajka dla dzieci, a druga matka pożerała dzieciaki wpierw przyszywając im guziki do oczu. Wspaniała animacja, a Shrek spodobał mi się z tego względu, że podobało mi się jego życie; także bym takie chciała mieć. A kiedy pojawił się Osioł, czułam się, jakby to był Snow, który wpierniczył się w moje życie, z czasem tworząc je o wiele ciekawszym. Może z tym Shrekiem też tak będzie?
Nagle poczułam coś dziwnego na ustach. Ścisnęłam palce na misce i lekko zniżyłam wzrok, spotykając się z fioletowymi włosami. Kamille... mnie właśnie całuje?! Dopiero ta myśl oderwała mnie od bajki. Spięłam się próbując cofnąć głowę, ale opierałam się już i tak o kanapę, więc nie było szans. A ona nie odsuwała ode mnie swoich słodkich ust... zaraz, co?! Dziewczyna mnie całuje! I w tym momencie wyobraziłam sobie reakcję Snow'a - najpierw głośny radosny śmiech, klask w dłonie i słowa typu "Czyli zostaje sam?". Kiedyś jej chyba mówiłam, ze lubię dziewczyny, ale ona milczała. A teraz...
Zamknęłam oczy i dotknęłam ręką jej włosów, lekko przyciskając do siebie. Odwzajemniłam pocałunek... odwzajemniłam... pocałunek... co się ze mną dzieje?! Ale nie potrafiłam się powstrzymać. Miała takie słodkie usta... smakowała lepiej niż chłopak.
A ja tą dziewczynę parę dni temu prawie zabiłam...
Odsunęła się, a ja z powrotem ścisnęłam palce na misce i znowu się spięłam. Odsunęła się, a ja patrzyłam jej w oczy, nagle jakby zastygła. Patrzyła wpierw na moje oczy, a potem na usta. Po takiej trzeciej wymianie raptownie się wyprostowała i chyba zamarła... Ja także. Znowu wbiłam się w oparcie i jestem pewna, ze gdy wstanę, zostanie ślad wgłębienia na jakiś czas. Pierwszy raz całowałam się z dziewczyną... zazwyczaj całe życie bawiłam się ze Snow'em, bo jeszcze nigdy nie spotkałam dziewczyny, która spodobałaby mi się z charakteru. Praktycznie kiedy dziewczyna jest ładna, ma beznadziejny charakter i na odwrót. A Kamille...
Nie będę o tym myśleć.
- Ty gadasz!
- Tak, ale to nie jedna z jego wad - usłyszałam w telewizji. Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku, bo co niby teraz powinnam zrobić? Nie mam pojęcia. Pierwszy myśl kazała mi ją uderzyć i stąd zniknąć, ale coś mi na to nie pozwoliło. A teraz?
- Przecież cię prawie zabiłam... - to chyba nie był zbyt dobry pomysł, ale miałam dość tej ciszy, która pierwszy raz w życiu mi przeszkadzała.

<Kamille?>

Od Kamille CD Vivienne

Zamrugałam kilka razy oczami zdezorientowana. Cóż... Cieszę się, że ona w jakiś sposób załatwiła tę sprawę, ale jednak... Czy to nie było zbyt... chamskie? No ale będę mieć spokój... Uśmiechnęłam się lekko, chowając telefon do kieszeni dżinsów, jednak wcześniej i tak go wyłączyłam.
- Dzięki, Viv - powiedziałam. Ta przewróciła jednak tylko oczami, po czym ruszyłyśmy w dalszą drogę do mojego mieszkania. Ciemno było na ulicach, a lampy dawały nikłe światło. Jak zawsze. - Już niedaleko... - szepnęłam. Ciekawe, czy kociaki śpią. Oby tak, bo... nie mam ochoty się z nimi użerać. Z chęcią położyłabym się na kanapie i przytuliła do Vivienne... Zaraz, co? Jestem wręcz pewna, że prędzej wolałaby sobie odciąć rękę, niż pozwolić, bym ją objęła.

Na palcach weszłam do mojego mieszkania, buty delikatnie odkładając na ziemię.
- Czemu chodzisz na palcach? - usłyszałam za sobą głos czarnookiej. Zmieszana odwróciłam głowę w jej stronę, z powrotem stojąc na całych stopach.
- Nieważne - odpowiedziałam, prostując całą swoją sylwetkę. Na boso weszłam do salonu, zastając Tobio i Lie śpiących na kremowo czarnym drapaku dla kotów. Podeszłam do zamkniętego laptopa, wzięłam go i zaraz podłączyłam specjalnym kablem do telewizora, który również został przeze mnie włączony. Pogrzebałam trochę w urządzeniu, wchodząc w przeglądarkę internetową.
- To może być "Shrek"? - spytałam, tak dla pewności. Usłyszałam za sobą słowa potwierdzające, więc już zaraz wpisałam to i kliknęłam pierwszą stronę z tym filmem. Puściłam kawałek, jednak zaraz zatrzymałam, by film w całości, lub co najwyżej w połowie się władował. Wstałam z podłogi, ruszając do kuchni. Jeśli dobrze pamiętam, to powinnam mieć w szafce jakąś paczkę z chipsami... Jak myślałam, tak było. Zaraz już wróciłam z przysmakami w misce oraz butelką coli w drugiej ręce i szklankami w chrupkach. Postawiłam wszystko na szklanym stoliczku i wróciłam się do laptopa po bezprzewodową myszkę. Cóż... zbyt dużo się w sumie nie naładowało, ale lepsze to niż nic. Oby się tylko nie zacięło w połowie. Ponownie podeszłam do skórzanego narożnika w kolorze czerwieni i zajęłam miejsce przy Vivienne. Myszką włączyłam bajkę, po czym zabrałam się do nalewania napoju do szklanek. Dziewczyna zabrała miskę do siebie na kolana, przez co musiałam do niej sięgać. W pewnym momencie ręką dotknęłam dłoni czarnowłosej. Spojrzałam automatycznie w jej stronę, jednak ona chyba nic sobie z tego nie zrobiła. Prawie jak zaczarowana spoglądała na ekran przed nami. Mój wzrok mimo wszystko skupił się na jej ustach. Nagle naszła mnie ochota na coś... dosyć dziwnego. Przynajmniej dla mnie. Bo raczej zwyczajna chęć jej pocałowania nie jest normalna, co? Mimowolnie zaczęłam powoli zbliżać do niej swoją głowę.

<Vivienne?>

6.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Jakoś nie dziwiło mnie to, że dziewczyna nie chciała wracać na przyjęcie. To było mi na rękę, ponieważ skończyły mi się pomysły, dzięki którym nie zanudziłabym się tam na śmierć. Wykałaczki się skończyły i pewnie inne jedzenie także. Wolałam już iść do domu Kamille, tym bardziej, że tam coś zjem, a mi się nie chcę siedzieć samej – nie wiem dlaczego. Być może dobija mnie fakt, że wrócę do pustego domu, w którym zazwyczaj czeka Snow, często z nowym zleceniem.
- Czekaj na mnie – westchnęłam i ruszyłam za nią. Stanęła chwilkę, a kiedy byłam obok niej, ruszyliśmy do jej domu w ciszy, która nie przeszkadzała mi, a wręcz przeciwnie. Zamiast niepotrzebnej rozmowy i rozżalania się do moich uszu dochodził tylko świst wiatru i odgłos naszym kroków. Szliśmy w kierunku wyjścia z lasu, z chęcią bym teraz zamieniła się w cień i w dwie sekundy znalazła się u niej, ale co? Mam na nią czekać, nie wiadomo ile?
Byliśmy w mieście. Samochody i światła nieco mnie drażniły, musiałam odwracać wzrok od lamp i innych świateł. Przez chwilę myślałam nad zakryciem oczu, ale to by było głupie, jak i zabawne, gdybym nagle uderzyła w jakiś słup. Wtem rozległ się dzwonek telefonu, nie mojego, lecz Kamille. Dziewczyna wyjęła urządzenie z kieszeni i spoglądając na wyświetlacz, nieco spochmurniała, po czym się rozłączyła. Nie pytałam, nie trudno się było domyśleć, że to byli jej „przyjaciele”. Cóż, nie potrafię tego powiedzieć normalnym tonem, jak normalne słowo, bo nie uważam ich za takich ludzi. Jak już mówiłam – są idiotami. W sumie jak większość ludzie mieszkających w tym mieście. Jak tylko będę miała na któregoś z nich zlecenie... Drugi dzwonek i rozłączenie. Eh... co ja mówiłam? A tak. Gdy tylko będę miała... Trzeci sygnał.
- No cholera jasna! - krzyknęłam i wyrwałam z jej ręki telefon i aby mi go nie zabrała, zamieniłam się w zjawę i usiadłam na lampie, by nie mogła mnie dosięgnąć.
- Vivienne, oddaj mi telefon – słyszałam z dołu, ale nie reagowałam. Przyjęłam połączenie, a po drugiej stronie od razu odezwał się Felix. Poczekałam aż skończy swoje przeprosiny (telefon musiałam trzymać nieco dalej od ucha, ponieważ krzyczał, bynajmniej ja tam twierdze) i wtedy ja się odezwałam:
- Kamille jest chwilowo niedostępna i nie będzie się można z nią skontaktować całą noc i jutrzejszy dzień. Wyjechała i nie wiadomo kiedy wróci. Wszelkich rodzajów przeprosiny proponujemy wysyłać listem poleconym. Treść zostanie dokładnie przestudiowana, a następnie odesłana z informacją „Wsadźcie to sobie w dupę”. Dziękujemy za skorzystanie z tej linii, która nie będzie aktywna do odwołania – rozłączyłam się, przy okazji wyłączając jej telefon. Dopiero wtedy zeskoczyłam z lampy i oddałam jej telefon. - Dogadałam się z nimi i nie będę przeszkadzać, więc telefon nie musi być włączony – poinformowałam ją. W rzeczywistości miałam dość tego sygnały, ciągle zagłuszał mi tą cudowną ciszę. Teraz jednak się zdenerwowałam i już nie mam ochoty na nią. Chciałabym coś rozwalić, a najlepiej zabić. Cóż, poczekam aż Kamille zaśnie. 

<Kamille?>