26.7.17

Od Vivienne cd. Kamille

Skuliłam nogi. Co tu tak właściwie zaszło? Mam lepsze pytanie: co by tu mogło zajść, gdyby nie kot?
Moja nienawiść do kotów nieco się zmniejszyła, bynajmniej do tego futrzaka, który to przerwał i zaczął łazić po jej laptopie. Do czego ja pozwoliłam? Co ja tu robię?! Moją głowę zaprzątało milion pytań. Wśród nich znalazłam także: czy ona mi się podoba? Czy może tak bardzo brakuje mi Snow'a i kontaktu, że chciałam to zrobić z dziewczyną? Musi być na to wszystko jakaś odpowiedź, ale ja się bałam ją poznać. Zamiast się nad tym zastanawiać spojrzałam na kota dziękując mu w duszy. Pierwszy raz uznałam, że koty to nie samo zło. Jednakże... z drugiej strony... sama to mogłam zakończyć, więc dlaczego tego nie zrobiłam? Może ona na mnie tak jakoś zadziałała? Jest wilkołakiem, nie wiem jakie ma moce, może użyła na mnie jakiejś hipnozy?
- Ja już powinnam chyba pójść - powiedziałam pospiesznie i wstałam. Kamille tylko mi się przyglądała głaszcząc kota trzymanego w ramionach. Mam dziękować tej włochatej kulce, czy może rzucić go pod koła? A może ja jednak nie żałuje tego? W końcu sama na to pozwoliłam. Dziewczyna miała takie słodkie wargi... i tak dobrze całowała... Lepiej niż Snow, muszę przyznać, chociaż na początku mogło się obejść bez gryzienia, gdyby nie była tak nachalna.
Stałam chwilę przed kanapą, aż w końcu przybrałam postać ducha. Podleciałam do okna i je sobie otworzyłam. Miałam zamiaru dzisiaj zapolować na czyjąś duszę, posmakować czyjegoś ciała i się na czymś wyżyć, tym samym się uspokajając.
- Viv, czekaj... - odwróciłam się w jej stronę.
- Vivienne - poprawiłam ją. Gdyby któryś z jej przyjaciół czy przyjaciółek tak by mnie nazwali, zamordowałabym ich. Po to mam i przedstawiam się pełnym imieniem, aby nie mówić do mnie jakimiś skrótami, nie ważne jak bardzo by pasowały. Mam imię i niech to każdy uszanuje. - Dla tych swoich "przyjaciół" - ostatniego słowa nie potrafiłam powiedzieć poważnie, musiałam użyć sarkazmu - powiedz, że ich nie lubię. Są kompletnymi idiotami i nie zasługują na twoją przyjaźń - miałam zamiar już wylecieć z mieszkania, ale zatrzymałam się w połowie. - A ty... dobrze... - no dalej, dasz radę, niech wie... - całujesz - dokończyłam i w sekundę zniknęłam, a w drugiej sekundzie pojawiła się w innej dzielnicy.
Usiadłam na ławce jako człowiek i nabierałam dużo powietrza do płuc. Musiałam ochłonąć i nie myśleć o niej, o tym zdarzeniu, o całowaniu się... bo kto wie na czym by to się skończyło? Na seksie z kobietą? Jak już jej powiedziałam, nie robiłam tego z tą samą płcią i nie jestem pewna, czy jestem gotowa na taki krok. W końcu to miał być stosunek, a nie przechadzka po parku. Oparłam głową na rękach, a łokcie na kolanach i zacisnęłam usta w wąską kreskę. "Walić to, do niczego nie doszło" wmawiałam sobie, a kiedy w to uwierzyłam okłamując tym samym swój mózg, ruszyłam do najbliższego baru, aby się napić.
Trzymałam w dłoniach kolejny kufel piwa. Nie mam pojęcia który to, ale kiedy próbowałam dojść do toalety, wywróciłam się raz, a dwa razy uderzyłam w kogoś... ale w ścianę. Nie wiem. Czułam się za to wyluzowana, już nic mnie nie martwiło. Nie przeszkadzali mi nawet faceci siedzący obok mnie. Gadali o czymś, ale ja ich nie słuchałam. A kiedy się do mnie zbliżali, lub chcieli dotknąć, przelatywali przeze mnie. Nieświadomie zamieniłam się w ducha - to znaczy, że mój mózg po części jeszcze reaguje, skoro sam postanowił użyć samoobrony. Może i dobrze. Pochłaniałam kolejne piwa, kiedy przede mną usiadła znajoma twarz; Evon. Takiego manipulanta nie można było zapomnieć.
- Czego? - zapytałam. Miałam nieco zamglony wzrok, ale byłam świadoma jego obecności i rozróżniałam rysy twarzy.
- Co tak ostro? Chciałem się tylko napić, a skoro siedzi tu moja koleżanka - zaśmiałam się prawie nie wywracając z krzesła.
- A gdzie ona siedzi? Bo jej nie widzę - wstałam dopijając ostatni łyk.
- Właśnie wstała - nie dawał się wyprowadzić z równowagi, punkt dla niego. - Mam małe pytanko dotyczące naszej Kamille - zaczął próbując mnie objąć w talii, ale niczego nie dotknął. Jego ręka tak jak pozostałych przeleciała przez moje ciało, a ja poczułam nieprzyjemne dreszcze. - Ku*wa... czy tym jesteś? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami.
- Ja chyba umarłam czy coś takiego... A co do Kamille, to spierda*aj od niej. Jest moja i koniec kropka. Jej przyjaciołom też to możesz powiedzieć. Banda kompletnych ignorantów, najgorszych durniów w mieście...

<Kamille? Wybacz za te wyzywanie, ale jest pijana xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz