27.11.16

Od Collina - Cd. Yaotzina

Zabawne. Gdy ja jestem fanem odmóżdżających kreskówek, on uwielbia bajki. Nie wytrzymam, on jest przesłodki! Do tego miał takie mięciutkie i lśniące włosy, że nie potrafiłem się powstrzymać przed zakręcaniem ich na palec Sądziłem, ze zaraz mnie uderzy, tak samo myślałem, gdy go brałem w objęcia, ale on jedynie się we mnie wtulił i oglądał ze spokojem. Zacząłem się zastanawiać, czy idzie mi po prostu na rękę, czy może on do mnie też coś czuje? Nawet jeśli, chce mieć pewność, że to miłość, a nie zwykłe zauroczenie. Nie potrafiłbym go skrzywdzić, nie zasługuje na coś takiego. Oglądałem film z uwagą, nie przestając bawić się jego włosami, aż poczułem, że jego klatka piersiowa podnosi się i opada bardzo płynnie, a jego oddech wskazuje na to, że spał. Nie mam nawet serca go teraz budzić, po za tym, wygodnie mi jest. Mam ochotę go tak trzymać do rana, czuć, że jest przy mnie, że mogę go ogrzewać własnym ciałem, że nic mu się nie stanie... że tak słodko śpi. Oglądnąłem do końca bajkę, a dzięki temu, że pilot był obok mnie, mogłem wyłączyć dekoder i spojrzeć z góry na śpiącego chłopaka. Powoli położyłem się na kanapie, a jego położył na siebie tak, ze tulił się w moją klatkę piersiową. Wygodnie mi było i ciepło. Tuliłem go do siebie, aby on sam nie zmarzł. Czułem taką odpowiedzialność za niego, że jeśli stanie się coś złego, będzie to moja wina. Dlatego też instynktownie ucałowałem go w czoło mówiąc cicho "dobranoc", tak jak matka swoje dziecko. Śpiąc wyglądał jeszcze bardziej uroczo.
***
Stoję na krawędzi... świata? Nie wiem. Za mną rozciąga się gęsty las, który mnie odpycha od siebie, jakby nie chciał, aby poznać jego tajemnicę. Czuje, jak coś ciągnęło mnie do przodu, w stronę tej przepaści. Nie było tam nic. Czarna pustka, jakby świat stracił wszystkie swe barwy, albo zapanował wieczny mrok. Czuje zimny wiatr wiejący z dołu, gdy nagle tracę grunt pod nogami i spadam. Lecę długo, a białe gwiazdy migają przed moimi oczami, oślepiając mnie przy tym. Próbuję złapać chociaż jedną, ale gdy tylko je dotykam, one się rozpływają. Ląduję twarzą na ulicy, a gdy się podnoszę, z trudem unikam przejeżdżającej ciężarówki, która bierze się znikąd. Znajduje się w mieście, a jego kontury ukazują się jakimś białym światłem. Dalej nie ma kolorów, oprócz mnie. Tylko ja posiadam normalne ubrania, kolor skóry czy włosów. Ludzie idą przed siebie z opuszczonymi głowami i znowu czuję... ta żądzę. Mam ochotę kogoś zabić. Czuje, że muszę to zrobić, inaczej coś złego się stanie. Idę w przeciwną stronę niż oni wszyscy.
- Miau! - słyszę małego kota.
Stoję i zerkam w prawo, gdzie ujawnił mi się cały biały kot o pustych czarnych oczach. Kucam, aby go pogłaskać, a on ufa mi i podchodzi bliżej. Ociera się o moje kolano i mruczy.
- Gdzie ja jestem? - pytam, chociaż wiem, że nie otrzymam od niego odpowiedzi.
Znowu miauczy, a ja go miziam za uchem. Podnoszę na chwilę wzrok instynktownie, a gdy wracam nimi do małego kociaka, on leży zakrwawiony na mojej dłoni. Chcę krzyczeć, ale z moich ust nic nie wydobywa się, nawet najcichszy pisk czy stęk. Opuszczam martwe zwierzę na ziemię i widzę, jak szkarłatna ciecz rozlewa się na boki. Mam ją także na dłoni. Chce ją wytrzeć o ubranie, pozbyć się jej, ale tylko rozmazuje ją na materiale i zostaje na dłoni. Daje sobie z tym spokój, gdy znowu czuję, że coś mnie ciągnie. Kontynuuje swą podróż, gdy nagle ludzie zaczynają na mnie wpadać. Nie odzywają się, zachowując się jak jakieś zombie. Nagle czuje, że się gubię. Staje w miejscu i się rozglądam na boki, ale wszędzie panuje czerń. Oni znikają o zostaje pustka. Czuje przerażające zimno, a moje ciało po prostu zamarza. Zaczynam biec, słyszę, jak ktoś mnie woła, jak ktoś chcę, abym zaraz znalazł się przy nim. I nagle potykam się. Gdy wstaje i sprawdzam co to było, widzę, że to ten sam martwy kot, jednak... żywy. Miauczy i ociera się o moje kolano, gdy ja jeszcze kucam. Miauczy i mruczy, a ja pomimo krwi biorę go na ręce i idę razem z nim. Zaczynam znowu bieg, a zwierz trzyma się mnie mocno. Czuję, jak wbija swoje pazury i zaczyna przeraźliwie miauczeń. Jakby się czegoś wystraszył. I nagle przede mną ukazała się biała postać o czarnym wykropkowanym uśmiechu i pustych małych oczach. Stoję w miejscu.
- Czas na łowy - podnosi dłonie do góry niczym papież, który błogosławi wszystkim. Za jego plecami pokazują się ci ludzie, tak samo czarni ze świetlnymi konturami. Idą w moim kierunku, coś pojękując. Dopiero gdy się odwracam i zaczynam biec, a raczej próbuje, rozumiem co mamroczą.
- Czas na łowy... Czas na łowy... - kot dalej trzyma się mnie wbijając swoje pazury, a ja nie mogę biec. Coś mnie ciągnie do nich, a ja czuję strach. Tracę wszystkie swoje siły, moce, które kiedyś posiadałem i... robi mi się gorąco. I zimno. Na przemian. Lawa - lód. Lód - lawa. Nagle się wywracam o... martwe ciało, które leżało na ziemi. Jest to chłopak o żółtych włosach. Ma otwarte wydłubane oczy i jest cały we krwi. Gdy siedzę na ziemi starając się podnieść, kot coraz głośniej miauczy i rzuca się w ucieczkę. Zostawia mnie, bo wie, że dla mnie nie ma już ratunku. Dobierają się do mnie, a biała postać zabija mnie tak samo jak chłopaka...
< Yao? Taki tam koszmar <,< >

Dżizas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz