2.8.17

Od Vivienne cd. Kamille

Wyszłam z kawiarni w głowie słysząc jej słowa. Spotkać się z nią, ten ostatni raz... może trzeba? Może to mi pomoże w rozterce, jaką w tej chwili przeżywam? Ale jeśli chciała się spotkać, to może mnie nie nienawidzi? Może jest ta mała, wręcz znikoma szansa, że... z tego by coś wyszło? Ale nie mogę. Zniszczyłabym jej życie swoim charakterem odcinając ją od wszystkich przyjaciół, których nie cierpię, możliwe, że narobiłabym jej kłopotów, gdybym się wkurzyła i kogoś przypadkiem zabiła. Po za tym ukrywałabym przed nią wiele rzeczy... miałabym tajemnice... nie mogę ufać osobie, którą tak krótko znam. Szkoda, że serce się nie słucha i robi co chcę.
- Musiałeś do niej podejść? - zapytałam idąc obok Snow'a.
- Musiałem zapłacić - powiedział z lekkim uśmiechem. Pokiwałam ironicznie głową mrucząc pod nosem. Niech go szlag. - Ale co się złościsz? Pogadacie sobie, ja bym czuł ulgę, że mógłbym z drugą osobą sobie wszystko wyjaśnić.
- Ale co ja mam wyjaśniać?!
- Ty już wiesz - szturchnął mnie w ramię.
- Ale po co? Za tydzień wyjeżdżamy - założyłam ręce na krzyż.
- No właśnie. Masz mało czasu, a nie mam zamiaru cię w żaden sposób pocieszać czy coś.
- A czy ja jestem smutna?
- Oj, już się zamknij - mruknął uderzając mnie w tył głowy. Zabije go kiedyś, normalnie uduszę, kiedy będzie spał. W milczeniu przeszliśmy z powrotem do domu. Chłopak od razu rzucił się na kanapę i włączył telewizor. Usadowiłam się obok niego.
- I co ja jej niby powiem? - zapytałam. Skoro jest taki mądry, to niech mi powie, bo moja głowa jest aktualnie pusta. Snow westchnął i odwrócił się w moją stronę.
- Ale jesteś problematyczna... Nie sądziłem, że będziesz miała takie problemy z przyznaniem się do uczuć - zaśmiał się. Nie odpowiedziałam, nawet na niego nie spojrzałam. - Kochasz ją? Dobrze wiem, że wolisz dziewczyny, a ta cała Kamille nie jest taka brzydka - no tak, tacy są faceci. Patrzą przeważnie na wygląd, ale słysząc to z jego ust miałam ochotę go uderzyć. Mimo, iż miał rację, to jednak nie chce, aby o niej tak mówił; czułam się, jakby chciał ją przelecieć.
- Sam powiedziałeś, że jestem problematyczna, więc skąd mam wiedzieć, czy ją kocham? Po za tym wyjeżdżamy, a ja jestem mordercą - wpatrzyłam się w niewidzialny punkt na podłodze.
- Dobra, wiem - Snow się wyprostował i wstał. - Myślisz ciągle o niej? - pokiwałam twierdząco głową po krótkim namyśle. Rzeczywiście, ciągle siedziała mi w głowie. - Świetnie, chodź, weźmiemy razem kąpiel - po tych słowach skierował się w stronę łazienki. Chwilę milczałam.
- Nie mam ochoty - chłopak stanął i z uśmiechem skierował się w moją stronę.
- Nie jesteś głupia.
- I to ma być ta twoja pomoc? - prychnęłam kiedy szedł z powrotem na kanapę i przełączał kolejno programy.
- Tak. Byłem w Kalifornii i poznałem cudnego chłopaka. Niższy, słodki, piękny. Myślałem ciągle o nim, nawet się z nim przespałem, a na seks z tobą już nie mam ochoty. Miałem dokładnie ten sam problem co ty, tyle, że ja od razu przyznałem się do uczuć, a ty na chama szukasz przeszkody. Nie musisz ze mną jechać, będę zajęty moim Louis'em, a ty zostaniesz sama.
Kiedy oglądał zastanowiłam się nad jego słowami. Może miał rację? Muszę z nią porozmawiać. Nie będę czekała do jutra. Zaczekam w jej domu.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz