2.8.17

Od Kamille CD Vivienne

Chłopak poszukał chwilę w kieszeniach, po chwili wyciągając w moją stronę banknot. Wcisnęłam odpowiedni przycisk, otwierając tym samym kasę. Włożyłam pieniądze do środka, biorąc resztę.
- Pańska reszta oraz rachunek - rzekłam, podając mu drobniaki. Na szybko rzuciłam mu jeszcze w dłonie dwie paczki miętowej gumy Orbit.
- Za tydzień wyjeżdżamy z wyspy - nagle powiedział, chowając to wszystko do swojej kieszeni. Moja głowa gwałtownie poszła w górę i martwym wzrokiem wpatrywałam się w jasnowłosego. Nie, to niemożliwe. Żartuje.
- Vivienne też? - mimowolnie zapytałam. Gdy skinął głową, całe moje ciało jakby odrętwiało. Nie... Nie!
- Powiedziała mi wszystko o was. Jeśli chcesz coś jej powiedzieć, to zrób to jak najszybciej - rzekł, po czym skierował się w stronę wyjścia z kawiarni. Już chciałam krzyknąć, by się zatrzymał, poczekał chwilę. By wytłumaczył mi, czemu to robią. Vivienne nic mi przecież o tym nie mówiła. Czemu? Zaraz, przecież... Snow wyjechał. A teraz już był. Czyżby wrócił tylko po to, by zabrać Vivienne i z nią wyjechać? Jednak ona mówiła, że on woli chłopców. To, czemu czułam w sobie tę zazdrość na myśl, że za tydzień mogłaby być gdzieś daleko. Wszędzie, poza tą wyspą. Spojrzałam na siedzącą jeszcze czarnowłosą. Nasze spojrzenia się spotkały. Ona jednak zaraz wstała i szybko zmierzyła do drzwi. Nie! Muszę ją zatrzymać! Wyszłam zza swojego stanowiska, przemierzając połowę kawiarni, by zaraz dosięgnąć swoją dłonią do ręki ciemnookiej. Odwróciła się trochę zaskoczona. Pewnie patrzyła na moje łzy, których jakoś nie zauważyłam w tamtej chwili. Szarpnęła swoją dłonią, jednak nie udało jej się wyrwać z mojego uścisku.
- Vivienne... - zaczęłam. Inne słowa nie chciały przepłynąć przez moje gardło. Tak, jakby miała w nim jakąś wielką, niewidzialną gulę. Wzięłam głęboki wdech, prostując się. Mocniej ścisnęłam jej rękę. - Spotkajmy się jutro w głównym parku o dwunastej - w końcu z siebie wydusiłam. Schyliłam głowę, a z moich ust wydobyło się ciche "proszę". Zelżałam swój uścisk, a Vivienne w końcu mogła wziąć swoją dłoń. Wyszła, tak po prostu. Już nie wiedziałam, czy coś powiedziała, czy nie. Może dziwnie na mnie tylko spoglądała? Zaśmiałam się, po jakiejś chwili się prostując kompletnie, chwytając za moje plecy. Nieprzyjemne chrupnięcie rozbrzmiało w moich uszach, jednak zignorowałam to. Nie wiem czemu, ale szeroko się uśmiechnęłam, gdy pojedyncze łzy spłynęły po moim policzku.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz