19.6.17

Od Vivienne cd. Kamille

No i gdzie może on być? Kolejny tydzień go nie ma, a ja nie mam od niego żadnej wiadomości. Cwel. Jak tu się pojawi i będzie coś chciał, chyba go zabije. Kasa mi się pomału kończy, a on zabrał tą większa część. Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiała znaleźć sobie jakąś robotę, anie mam na nic ochoty. Po za tym kto mnie przyjmie? Nie to, że jestem jakąś tam ciamajdą. Raczej chodzi o to, że nic mnie nie interesuje. Wolę tłuc szklanki, niż je zanosić klientom. Puścić psy wolno, niż je wyprowadzać na smyczy. Wywalić komuś na łeb puszkę farby, zamiast nią malować ściany, bo to wszystko jest okropnie nudne. 
Tego dnia leżałam sobie w łóżku mając zamiar przespać go całego, gdyby nie fakt, że zegar nagle wybił w pół do dwudziestej. Kolejne pięć minut zajęło mi zastanawianie się, co ma sie dzisiaj odbyć, bo miałam dziwne przeczucie, że na coś się spóźnię. Potem mi się przysnęło, tak na minutkę... lub dwie. Obudziłam się z myślą, że dzisiaj miałam to przyjęcie urodzinowe. Gdyby nie myśl, że poznałam fioletowo włosą dziewczynę, teraz pewnie bym pomyślała, że to sen i nic więcej. Tyle, że po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zwlekłam się z łóżka i w pidżamie otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam Kamille, a z nią jakiegoś chłopaka. 
- Cześć – przeleciała mnie wzrokiem, na co się tylko rozciągnęłam. - Spałaś? 
- Od rana – wsadziłam ręce do kieszeni spodenek ignorując typa, stojącego za nią. Był dziwnie radosny, nawet za bardzo. W jego oczach widziałam iskierki, a na twarzy szeroki uśmiech. Czyżby bawił go mój wygląd?
- A pamiętasz, że dzisiaj miałaś ze mną iść na urodziny Martyny? - musiałam sobie dać chwilkę, aby sobie przypomnieć o tej obietnicy. Kiedy sobie o niej przypomniałam położyłam ręce na głowie i wytrzeszczając oczy ze zdziwienia zapytałam To nie był sen?! I raptownie wskoczyłam do domu, podbiegając do szafki i wyciągając jakieś tam ubrania. W pięć sekund z siebie wszystko zrzuciłam i tyle samo czasu zajęło mi się ubranie. Zaleciałam do łazienki gdzie tylko oblałam twarz wodą. Nie mając więcej czasu rozpuściłam włosy i spięłam je na samym dole, aby mi nie latały. Ignorując jakikolwiek makijaż czy coś takiego, nałożyłam buty, sięgnęłam po telefon i wyskoczyłam po minucie z domu.
- Dobra, gotowa – przetarłam ręką twarz, ponieważ miałam ochotę jeszcze nieco pospać. Na ich twarzach pojawiło się jednocześnie zdziwienie, jak i rozbawienie. Posłałam im mordercze spojrzenie.
- Szybka jesteś – powiedziała Kamille prowadząc mnie do samochodu.
- A nie robisz sobie jakiegoś makijażu czy czegoś? - zapytał chłopak wsiadając do auta. Usiadłam z tyłu przy oknie i kiedy oparłam się o siedzenie musiałam z sobą walczyć, aby nie zasnąć.
- Po co? Nie jadę do nikogo ważnego. Jadę, bo jej obiecałam – wskazałam na Kamille. Chłopak spojrzał na swoją towarzyszkę, a kiedy wymienili po sobie spojrzenia, który nie zbyt mi się spodobały, włączył samochód i w ciszy ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się pod jakimś domem. Oni wysiedli, a ja zostałam. Po jakimś czasie wrócili z jakąś dziewczyną, którą posadzili obok mnie. Przypomnieli mi tylko, że to Martyna i ruszyliśmy. Kiedy oni sobie szczęśliwie rozmawiali, ja się wgapiłam w szybę i rozmyślałam jak ukatrupić Snow'a, kiedy wróci. Nie dość, że znika bez żadnego słowa, zabiera większą część zapłaty, to pewnie jeszcze będzie ode mnie coś chciał. Cholerny dupek. A niech się wypcha. Znajdę sobie robotę i rzucę ten fach, niech sobie sam radzi. Ta... nigdy tego nie zrobię. Moja rasa tylko do tego się nadaję, bynajmniej ja tak twierdzę. 
- Jak poznałaś Kamille? - z myśli wyrwał mnie głos towarzyszki, siedzącej obok mnie. Spojrzałam na nią z rozbawieniem w oczach, chociaż miałam obojętną minę. Spojrzałam w lusterku na fioletowo włosą, która najwyraźniej się zmieszałam.
~ Podsłuchiwała mnie w lesie, więc ją pobiłam. Potem chwilę więziłam w swoim domu, aż się nad nią zlitowałam i ją zostawiłam. A co ja tu robię, to nie mam pojęcia. - Jakoś się spotkałyśmy w lesie – powiedziałam kierując wzrok w stronę dziewczyny. - I jakoś się polubiłyśmy – dodałam. ~ Chyba...

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz