20.6.17

Od Kamille CD Vivienne

Podłapałam wypowiedź Vivienne, lekko się uśmiechając.
- Tak było... Tylko ja biegałam po lesie, dopóki się nie potknęłam, a ta będąc niedaleko, mi pomogła. Zaprosiła do domu, trochę się mną zajęła, potem odprowadziła mnie do siebie. Niestety zapomniałam spytać się jej o numer telefonu, więc nie wiedziałam, kiedy się znowu spotkamy. I jakiś tydzień temu spotkałyśmy się przypadkiem w kawiarni, a potem, po jakimś czasie zaprosiłam na imprezę - opowiadałam, wzrokiem szukając jakiś podejrzanych oznak u Vivienne, Alexa i Martyny. - Wiem, Tina, że mieliśmy być tylko w czwórkę z Felixem, ale... Tak jakoś wyszło - powiedziałam przepraszająco w stronę szarookiej. Ta lekceważąco machnęła ręką. Tyle dobrego, przynajmniej nie marudzi. Teraz pora zacząć zabawę. Wtedy sięgnęłam do mojej torebki, wyciągając z niej chustę.
- Viv, byłabyś tak miła i zawiązała Tinie oczy? - spytałam, podając jej materiał. Ta spojrzała na mnie z zaciekawieniem w oczach, na co ja tylko puściłam jej oczko. Raczej niezbyt chętnie to zrobiła, ale co było dziwne? Że moja przyjaciółka nic nie mówiła. Nie zastanawiała się, dlaczego akurat jej, po co i czemu. Cóż... niby to dla mnie i bliźniaków jakieś ułatwienie, jednak liczyliśmy na jej pytania. Po jakiś dziesięciu minutach znaleźliśmy się przed dużym budynkiem z napisem "Don Corleone". Szczerze? Pensjonat wyglądał niczym wyjęty z filmu o kowbojach, co niezbyt mi się podobało, ale ważne było to, że w ogóle robimy tę imprezę. Wysiadłam z samochodu, podchodząc do bagażnika i po cichutku go otwierając, by wyjąć torby z prezentami. Alex za ten czas również otworzył drzwi, ale od strony solenizantki i złapał ją za ramiona, by jakoś dotarła do drzwi do pomieszczenia. Podeszłam do Vivienne, która stała z rękami włożonymi do kieszeni. Zgarnęłam jej rękę i poprowadziłam za sobą, by wyprzedzić niedoszłą parę i byśmy pierwsze dotarły do środka. Czemu niedoszłą? Alex od samego początku, gdy tylko ją zobaczył, podkochuje się w Martynie, jednak ona jest ślepa jak kret i nic nie widzi. Dlatego w końcu wziął się na odwagę i zamierza dzisiaj to zrobić, jednak dopiero o północy. Bo niby romantycznie i w ogóle... Weszłyśmy drewnianymi drzwiami do środka i tam zostawiłam czarnowłosą.
- Już idą! - zawołałam, podbiegając do stołu, gdzie leżały prezenty i postawiłam tam moją torebkę z książką oraz naprawdę ślicznie zapakowany podarunek od Alexa. Stanęłam obok Felixa, który starał się zasłonić stolik z tortem dla Tiny. Wtedy do sali powoli wszedł szarooki z prowadzoną przed sobą dziewczyną, trzymając już za chustę na jej oczach, by ją zdjąć.
- Sto lat, sto lat. Niech żyje, żyje nam. Sto lat, sto lat. Niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz. Niech żyje, żyje nam! Niech... żyje nam! - zaczęłam śpiewać, wraz z dosyć dużą grupką osób piosenkę urodzinową, gdy solenizantka już spokojnie wszystko widziała. Usta miała lekko otwarte ze zdziwienia, ale kto by tak nie miał. Niespodzianka nam się udała!

<Vivienne? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz