6.6.17

Od Vivienne cd. Kamille

Dziewczyna odebrała swój telefon, co mnie nie interesowało. No może trochę, ale nie miałam powodów by przysłuchiwać się. Zamiast tego rozejrzałam się po galerii ignorując Kamille. Masa ludzi, w tym miejscu znajduje się tyle żywych istot, tych magicznych... pomyśleć, ilu można tutaj zabić. Ilu z nich naraziło się komuś, kto w każdej chwili może zlecić na niego zabójce, takiego jak ja. A ja wtedy odwiedzę go w nocy i zabije. Zabije... to słowo jest ze mną całe życie. Zabić, pozbyć się kogoś za pieniądze i pławić się w luksusach, póki gliny cię nie wyłapią, albo kosa nie trafi na kamień. Ale teraz wszystko wstrzymane, Snow'a nie ma, więc biznes się nie kręci. Jeśli postanowił mnie kimś zamienić, pożałuje tego i dobrze to wie.
Nagle mój wzrok przykuła osoba stojąca przy drzwiach. Perfidnie się nam przyglądała i tego nie ukrywała. Zetknęłam się z nim wzrokiem, ale nawet nie drgnął. Zamiast tego spojrzał na rozmawiająca Kamille. Znałam ten wzrok - mam taki sam, kiedy widzę swoją ofiarę i wyobrażam sobie jej śmierć. Ja to czuje, czuje, że coś nie gra. Spojrzałam na fioletowowłosą, która spokojnie rozmawiała przez telefon; no może trochę mniej spokojnie, a kiedy wróciłam wzrokiem w miejsce, w którym stała tajemnicza postać, jej nie było. Rozglądałam się na boki, ale już go nie ujrzałam. Zamiast tego poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Automatycznie się odwróciłam łapiąc tego kogoś za rękę i ją wykręcając w bok. Nim uderzyłem osobę w twarz, spostrzegłam, że to Kamille. Zbladła.
- Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała nieco cicho. Chwilę tak trzymałam jej dłoń i swoją blisko jej twarzy. Czułam na sobie wzrok ludzi, jednak nikt nie zareagował. Równie dobrze mogłabym ją tu teraz zabić, a nikt by nic nie zrobił, bo ludzie są tchórzami, niczym więcej. - Ej, tamte siniaki nie do końca zeszły, nie chciałabym kolejnych - dodała szybko przełykając ślinę. Mimo, iż zbladła, głos miała pewny siebie i hardy. Dobrze, nie toleruje tchórzostwa. Szybko zabrałam rękę i puściłam ją. Od razu zaczęła rozmasowywać sobie bolące przedramię.
- Nie rób tak więcej - ostrzegłam ją nie przejmując się jakimi przeprosinami czy czymś takim. To w końcu była jej wina, mogła coś powiedzieć, mnie się nie dotyka bez ostrzeżenia. Ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Czekaj! - usłyszałam za sobą dziewczynę. Zatrzymałam się, a ta do mnie podbiegła.- Już wychodzisz? Może zajdziemy do jakiejś kawiarni - zaproponowała. - Kupiłam prezent, więc mam chwilę czasu - pokazała książkę. Milczałam, aż w końcu westchnęłam zrezygnowana i się zgodziłam. Idąc obok niej w stronę jakiejś kawiarni coś do mnie mówiło: Dlaczego się zgodziłaś? Po co z nią leziesz? Ty nie lubisz ludzi! Ale jednocześnie coś innego tłumiło te pytania nie dając mi się and nimi zastanowić i koniec końców usiadłam z nią w jakimś miejscu. Tyle, że było ono przy szybie, na widoku dla wszystkich ludzi. Nim dziewczyna zdążyła cokolwiek zamówić, ja wstałam i zmieniłam swoje miejsce. Zdziwiona Kamille odprowadziła mnie wzrokiem do innego stolika, a po chwili sama się przyłączyła. Teraz siedzieliśmy w kącie, z dala od oczu ludzi. - Chyba nie lubisz być w centrum uwagi - zauważyła.
- Nie lubię być obserwowana. Tak samo nie lubię, gdy ktoś mnie straszy - ostatnią uwagę wypowiedziałam ze względu na wcześniejsza sytuację. - Zamawiam kawę.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz