5.6.17

Od Kamille CD Vivienne

Westchnęłam, uśmiechając się.
- Dzięki Viv, jesteś dzisiaj moją wybawczynią. Ja rzadko, co coś przeczytam, bo lubię, gdy książką od pierwszego rozdziału wciąga, a nie dopiero na przykład w połowie. To męczące... - wyznałam, biorąc gryza bułki. Makowiec, mniam. Kocham nad życie. Dochodząc powoli do księgarni, moja drożdżówka w dosyć szybkim tempie znikała. Równo z wejściem do sklepu już chowałam pusty woreczek do torebki. Później się wyrzuci. Otrzepałam jedną dłoń o drugą, podchodząc do najbliższej półki. Wzięłam pierwszą lepszą książkę z brzegu, na której widniał napis "Najpiękniejszy kraj". Gdy już obracałam ją na sam opis fabuły, poczułam, jak dziewczyna staje obok mnie.
- Jak chcesz jej to kupić, to polecam pierwszy tom. To już ósmy - powiedziała. Westchnęłam, przeczesując dłonią włosy i odkładając przedmiot na swoim miejscu. Myślałam, że pójdzie jak z płatka... Cóż, musiałam się widocznie mylić. Odwróciłam się, chodząc między kolejnymi półkami. Cała księgarnia była pusta, oprócz siebie, czarnowłosej i dwóch sprzedawczyń, nikogo innego nie widziałam i nie wyczułam. Nawet dobrze, nie lubię tłoku, smród potu i takie tam... Mój wzrok utkwił na dosyć...ciekawej książce. Natychmiastowo do niej podeszłam i wzięłam w dłonie. Przed moimi oczami widniała okładka, na której znajdowała się fioletowa maszyna do pisania, chyba szklanka z czymś pomarańczowym w środku, a w oddali na to wszystko czaił się pręgowany rudy kot ze złotymi oczami. Przechyliłam głowę na bok. Przypominał mi Tobio... Sam tytuł był napisany fioletowymi literkami, które układały się w zdanie "Wszystko wina kota!". Nie ważne, o czym to jest, chcę to. Dam Martynie a sama kiedyś od niej pożyczę. Nawet nie zwracając uwagi na czarnooką, podeszłam do kasy i dałam dosyć młodej sprzedawczyni książkę. Odmówiłam zakupienia reklamówki, zapłaciłam odpowiednią cenę i schowałam przedmiot do torby. Mega zadowolona odwróciłam się do Vivienne, która już stała za mną z założonymi rękami na piersiach.
- Chyba jednak nie byłam ci potrzebna - powiedziała, a w jej oczach widziałam wyraźne oskarżenie.
- Byłaś! Pomyśl, co by było, gdyby jej nie było. To byłby koszmar z mojej strony! - zawołałam. Chyba troszkę za głośno nawet. Od razu ściszyłam głos. Wychodząc z księgarni, usłyszałam swój dzwonek telefonu. Gdy jakoś go wygrzebałam z torebki i już miałam odebrać, spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pisało "Evon". Szlag by go... Już chyba wolałabym Felixa.

<Vivienne? Wybacz, że troszku długo T-T>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz