24.5.17

Od Vivienne cd. Kamille

Przyjęłam od sprzedawczyni małą drożdżówkę, która miała zostać moim śniadaniem. Tydzień temu Snow wyjechał do innej części miasta w "pilnej służbie" (jestem pewna, że chciał się po prostu wyrwać z tej wyspy) i od tamtej pory nie ma kto mi gotować. No dobra, czasem może sobie upichcę jakieś spaghetti czy coś podobnego, ale należę do leni, jeśli chodzi o te czynności. Nudzi mnie stanie przed garami i czekać aż woda się ugotuje, mięso usmaży, czy warzywa puszczą soki. To okropnie nudne, tak samo łowienie ryb. Nic nie robisz, tylko siedzisz i milczysz. Ponoć to relaksuje, być może, ale po jakimś czasie staje się to tak okropnie nudne, że ja nie wytrzymuje, wrzucam wędkę do wody i zamieniając się w cień szukam ciekawszych zajęć.
Odwracając się w kierunku drzwi zauważyłam znaną mi fioletowowłosą dziewczynę, u której bardzo spodobała mi się ciemnia. Pewnie gdybym umiała wymusić uśmiech, teraz bym to zrobiła - na szczery mnie nie stać. Zamiast tego to ona posłała mi swój uśmiech i podeszła do mnie witając się. Także to zrobiłam. Podeszła do starszej pani prosząc o jakąś bułkę. Ja przez chwilę stałam jak ten słup soli w miejscu obserwując ją i zastanawiając się and czymś. Snow'a nie ma od tygodnia, przez co okropnie mi się nudzi, nie mam żadnego zajęcia; w końcu to on zajmował się zleceniami, ja je tylko wykonywałam. Teraz została mi tylko praca w gazecie, a jak na razie to w tym mieście nie dzieje się nic godnego uwagi. Może jednak by spróbować się z nią zapoznać? Stała by się dla mnie taką drugą deską ratunku, gdybym znowu miała tak okropnie nudne dni jak ten.
- Gdzie się wybierasz? - zapytałam kiedy kupiła już to, co chciała i kierowała się w stronę wyjścia, oczywiście przechodząc obok mnie. Na jej twarzy zauważyłam jeszcze raz ten wesoły uśmiech.
- To galerii. Moja koleżanka, ta Martyna którą poznałaś u mnie ma urodziny i mam się zając prezentami - wyjaśniła.
- Pójdę z tobą - oświadczyłam idąc w kierunku drzwi i nie czekając na jej decyzje. Kamille wyszła za mną i skierowałyśmy się do określonego budynku.
- A ty masz dzisiaj jakieś plany? - pokręciłam głową.
- Snow wyjechał tydzień temu i wróci gdy mus się to zamarzy, czyli za jakieś trzy tygodnie. Przez ten czas jestem pozbawiona jakichkolwiek ciekawych zajęć - powiedziałam chowając ręce do kieszeni, wpierw zgarniając małe kosmyki włosów z twarzy, które wyszły z warkoczy.
Weszłyśmy do galerii, w której roiło się od ludzi. Raptownie miałam ochotę zamienić się w cień i zniknąć, ale stwierdziłam, ze skoro sama zdeklarowałam się, że pójdę z Kamille, to teraz nie mogę stchórzyć.
- Czytasz książki? - spojrzałam na nią, a ona od razu zaczęła mi tłumaczyć, że zastawia się nad kupnem jakiejś dla tej swojej koleżanki jakiejś ciekawej książki, ale problem polegał na tym, że nie wiedziała, jakiej ona jeszcze nie ma.
- Rzadko czytam - odpowiedziałam. - Znudziły mnie szczęśliwe zakończenia, a tych złych nikt nie pisze. Ale jestem na bieżąco i mogę ci pokazać jakie zostały wydane w ostatnich dniach - zaproponowałam. - Potem sama zdecydujesz czy się opłaca - dodałam czując na sobie wzrok wielu ludzi.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz