23.6.17

Od Kamilee CD Vivienne

Przyglądając się temu, co wyprawiała Vivienne z tych wykałaczek, nawet nie zauważyłam, a co dopiero usłyszałam, jak ktoś idzie w moją stronę. Dopiero dłonie, którymi zasłonił moje oczy, dały mi o tym znak.
- Zgadnij kto to... - usłyszałam męski głos. Niski, ale zarazem wysoki, tak dobrze mi znany z nocy, które razem spędzaliśmy.
- Evon, zostaw mnie w spokoju - powiedziałam, łapiąc za jego ręce i je z siebie zabierając. Jednak ten tylko się zaśmiał, łapiąc za moje palce i opierając na mnie swój większy ciężar ciała. Czułam, jak zatapia twarz w moich włosach, po czym je wącha. Skrzywiłam się nieznacznie. Jeszcze oplótł ręce wokół mojej szyi, głaszcząc moją odkrytą skórę na szyi.
- Tak pięknie pachniesz, Lilo - szepnął do mojego ucha. - Może pójdziemy gdzieś indziej...? - zapytał, tak samo cicho, jak wcześniej. Natychmiast się obróciłam, uderzając go z otwartej dłoni w policzek. Można było usłyszeć taki charakterystyczny plask. Wstałam ze swojego miejsca, idąc od niego na jak największą odległość. Myślałam, że żartował, na temat przyjścia na urodziny Martyny. Muszę się dowiedzieć, kto go tu zaprosił.
- Kamille, rozumiem, że się wściekasz, ale czy mogłabyś mnie puścić? - usłyszałam za sobą głos czarnowłosej. "Puścić?" Zdziwiona spojrzałam za siebie, na nasze połączone dłonie. Faktycznie ją złapałam, nawet nie wiedziałam o tym. Puściłam jej rękę, przepraszając ją wzrokiem, po czym znowu ruszyłam przed siebie w kierunku śmiejącej się trójki. Pewnie to był Felix. Zawsze śmiał się z nas, jacy to my romantycznie i nie mógł uwierzyć, gdy pewnego dnia im powiedziałam, że zrywamy, a sam Evon się wtedy nie zjawił. Nie raz mówił, że z chęcią mi pomoże znowu do niego wrócić. Nie może pojąć, że to ja zakończyłam ten związek, a nie czarnowłosy. Co za głupek! Podeszłam do rozbawionego zielonookiego, łapiąc go za kołnierz od różnokolorowej koszuli.
- To ty go zaprosiłeś? - spytałam go z wyraźnym zdenerwowaniem w głosie. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- K-kogo? - zapytał, przejeżdżając wzrokiem po wszystkich gościach. Potrząsnęłam nim.
- Evona, a kogo innego?! - kontynuowałam, coraz bardziej się na niego denerwując. Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął. Niemo wypowiedział tylko słowo: "Wybacz". Fuknęłam w jego stronę, puszczając go i idąc w stronę wyjścia z lokalu. Trzasnęłam drzwiami, udając się na tyły do ogródka oraz mini lasku. Gdy się obróciłam, szukając wzroku jakichś ludzi i nikogo takiego nie wypatrzyłam, zmieniłam się w wilka. Jednym odepchnięciem łap od ziemi znalazłam się między drzewami. Siłą woli prosiłam, bym stała się niewidzialna. Mając pewność, że już się tak stało, podreptałam w głąb, szukając jakiegoś spokojnego miejsca, bym mogła się uspokoić.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz