18.5.17

Od Vivienne cd. Kamille

W nocy miałam dziwny sen. Stałam na jakimś klifie ubrana w czarną żałobną suknię, którą próbował zerwać wiatr wiejący jednocześnie w moją twarz i przyprawiający mnie o łzy. Słyszałam szum wody, ale przede mną nie rozciągało się morze. W pewnym momencie woda zamieniła się w odgłos jadących samochodów. Widziałam ulicę ciągnącą się od horyzontu, aż pod moim klifem. Samochody jeździły w oszałamiającym tempie, jakby obserwowała świat w przyspieszeniu. Omijały jednak środkową część, jakby zaraz miała ona zniknąć. Ale zamiast tego pojawił się duży biały wóz. Nagle wyrzucili z niego kobietę ubraną w granatowy strój o fioletowym włosach. Najpierw ją kopnęli, a ona chociaż próbowałam, nie mogła nic zrobić, bo była związana. W pewnym momencie jeden z nich wyjął broń i posłał kulkę w jej głowę. Usłyszałam krzyk, myślałam, że to ona przez tym, jak straciła swoje życie. Ale to nie była ona, tylko ja. Krzyczałam, kiedy poczułam przeszywający ból od pocisku w miejscu, gdzie jest serce.
- Vivienne! - i nagle woda zleciała na moją twarz. Od razu się podniosłam do siadu próbując się przewrócić, ale zamiast tego uderzyłam czołem o coś metalowego, a następnie usłyszałam głuchy śmiech stłumiony przez szumienie w uszach. - Kolejny sen proroczy? - poznałam głos, ale zanim spojrzałam na Snow'a obejrzałam się. Leżałam w wannie, oczywiście bez ubrań. Westchnęłam zrezygnowana, po czym wyszłam stamtąd. 
Chłopak zawsze to robił w takim przypadkach. Kiedy nie mogłam się obudzić, wrzucał mnie do wanny i oblewał twarz wodą na pobudkę. Twierdził, ze łóżka nie ma zamiaru moczyć, bo wie, że to on będzie musiał to posprzątać. A naga byłam dlatego, że wczoraj mu się zachciało bzykać. Musiał mnie obudzić, bo kiedyś zdarzyło się tak, że sen o mało co mnie nie zabił - tak jak w tym przypadku, ból przeszywający moje serce od pocisku mógł mnie zabić na prawdę, chociaż lekarze by stwierdzili, że był to zawał albo bezdech. 
Opowiedziałam mu o moim śnie, kiedy robił herbatę. Pokiwał spokojnie głową i usiadł na przeciwko mnie.
- To może dlatego, że na nią polują? - spojrzałam na niego zdziwiona nie rozumiejąc o co mu chodzi. Polować moją łowcy, kłusownicy... wszyscy? Ale dlaczego na nią? - Jest wilkołakiem - powiedział.
- Skąd wiesz?
- Bo też nim jestem - powiedział to takim tonem, jakby ta informacja była najoczywistsza na świecie, jak to, że słońce jest gorące. - Nie zbyt pamiętam, praktycznie w ogóle, co się działo podczas pełni. Ale jej zapach kiedy się pojawiła był mi znany. Do tego wilkołak potrafi wyczuć wilkołaka, chociaż ona nie pachniała dokładnie jak on. Tak jakby była wilkiem lub innym wilczym stworzeniem - wytłumaczył.
- A kto na nią poluję? - wzruszył ramionami. - To czemu to sugerujesz? - czajnik zagwizdał, a chłopak wstał, aby zaparzyć herbaty.
- Po części zgaduje. Ostatnio zauważyłem, że łowców bardzo ciekawią wilkołaki, a jeszcze bardziej wilczopodobne stworzenia - skinęłam głową i zaczęłam pić w spokoju herbatę. - Tylko pamiętaj, że jesteś stworzona do mordowania, nie do bronienia.
- Skąd wiesz, że będę chciała ją bronić? Poradzi sobie, to nie mój problem.
- Ale myślisz co innego.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz