14.5.17

Od Kamille CD Vivienne

- Dziwna jakaś... - wyznał Alex, wchodząc do mojego salonu. -Lie! Tobio! Tęskniliście za wujkiem? - po całym mieszkaniu rozniósł się głos jednego z bliźniaków. Maniak małych kotów... Pewnego dnia mi je normalnie zgwałci. Na samą myśl o tym, dreszcz przeszedł po moim ciele. Popatrzyłam na Felixa, który zawiedziony wpatrywał się w podłogę, gdzie Martyna poszła za jego bratem. Położyłam dłoń na jego prawym ramieniu, klepiąc go po nim.
- Nie martw się, ona taka jest. Plus nie jest w twoim typie - próbowałam go pocieszyć. Ten podniósł głowę wyżej, patrząc na mnie...dosyć...dziwnym wzrokiem. Jednak zaraz potrząsnął głową, prostując się i tym sposobem przypominając mi, jaki to on wysoki. Założyłam włosy za ucho, kierując się w stronę kuchni.
- Tak właściwie, to po co przyszliście? - spytałam, opierając się o blat kuchenny. Felix poszedł za mną, więc na szczęście nie musiałam krzyczeć.
- Bo był ktoś u ciebie, nie? - spytał, sięgając dłonią obok kranu do koszyka z owocami i chwytając czerwone jabłko. Skinęłam głową, patrząc za okno na kałuże przed blokiem. Kątem oka spojrzałam, jak Martyna wychodzi zza zielonookiego.
- Bliźniaki myśleli, że wróciłaś do Evona i mieliście upojną noc. Dlatego nie przyszłaś na zajęcia- na końcu przewróciła oczami. Już na sam dźwięk jego imienia spojrzałam na Felixa złowrogim spojrzeniem. Gdy dziewczyna skończyła mówić, ja jeszcze zawołałam do siebie Alexa, który stanął na korytarzu, w ramionach trzymając Tobio. Machnęłam ręką w stronę bliźniaków, by się do mnie przybliżyli, co zrobili z lekkimi obawami. Obojga pstryknęłam palcami w czoło, mierząc ich wzrokiem i chcąc ich zabić.
- Mówiłam już wam. Ja i Evon to koniec, finito. Mimo tego, że czasem próbuje się do mnie dodzwonić, ja nie odbieram, a wszelkie jego podstępy przewiduje. Zbyt długo go znam, by się nabrać na takie sztuczki, jak wypad jego statkiem po oceanie, czy krótka wycieczka do Stanów - wyjaśniłam, na sam koniec biorąc głęboki wdech. Pomyśleć, że go kochałam... Ale to przeszłość, stare dzieje!
- Tak właściwie, Kamille... - usłyszałam po swojej prawicy głos Martyny. Spojrzałam na nią zaciekawionym spojrzeniem. - Co ci się stało w twarz? Teraz dopiero zauważyłam. Jest sina i pulchniejsza niż zwykle... Plus jesteś w większości brudna... - zaczęła mówić. O cholera... Resztę czasu w towarzystwie dziewczyny i bliźniaków spędziłam na całkowitym ogarnianiu się na jutrzejszy dzień, w którym oprócz wykładów miałam również zmianę w kawiarni.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz