8.5.17

Od Kamille CD Vivienne

Westchnęłam, zaczesując ręką włosy do tyłu.
- Chyba jakieś praktyczne, nie wiem, nie znam się zbytnio. Wiem jednak, że dwa razy na miesiąc losujemy tematy z kapelusza, robimy zdjęcia na wylosowany temat, a potem pokazujemy je na forum klasy. Tak to mniej więcej wygląda... - wyjaśniłam jej. Patrzyłam, jak bierze w dłonie to kolejne fotografie, uważnie je oglądając.
- I jaki miałaś temat? - spytała, nie odrywając wzroku od owoców mojej pracy. Złapałam się za podbródek, patrząc na zdjęcia, akurat adekwatne do tematu.
- Bezdomność... - szepnęłam, odwracając wzrok od widoku ludzi w szmatach, siedzących na chodniku. Vivienne westchnęła, chowając wszystkie fotografie do teczki, po czy mi ją podając. Wzięłam od niej przedmiot, kierując się w stronę wyjścia z ciemni. - Chodź, zrobimy tak jak wcześniej, że szybko zaraz za mną wyjdziesz - powiedziałam do niej, już kierując dłoń w stronę wyłącznika światła.
- Już idziemy? - spytała czarnowłosa. Czy ja usłyszałam niezadowolenie z jej strony? Szczerze się zaśmiałam, kręcąc głową na boki.
- Jeszcze tu przyjdziemy, jak chcesz - odpowiedziałam, przymykając oczy i odwracając się twarzą w stronę drzwi. - Może nawet nauczę cię, jak się zdjęcia wywołuje... - powiedziałam pod nosem. Zaraz potem włożyłam klucz w drzwi, przekręcając zamek i go wyciągnęłam. Znowu skierowałam dłoń w stronę wyłącznika, wciskając go i zgaszając czerwone światło, przez co znowu było zupełnie ciemno. Pociągnęłam drzwi do siebie, szybko wychodząc z pokoju, a czarnooka poszła za mną. Po zamknięciu ciemni na klucz i zostawiając go w drzwiach, przeszłam do swojej sypialni, by odłożyć cenną dla mnie teczkę. Położyłam ją na komodzie, zaraz zabierając z niej aparat. Włączyłam go, idąc w kierunku tym razem salonu. Spojrzałam na narożnik, na którym kotki smacznie sobie drzemały. Na moje szczęście, jeszcze się nie obudziły, tylko Lie zastrzygł uszami. Przyłożyłam obiektyw do twarzy, szukając odpowiedniej pozycji do zrobienia zdjęcia.
- Co ty robisz? - usłyszałam obok siebie głos Vivienne. Uciszyłam ją, machając w jej stronę dłonią.
- Ciszej. Zdjęcie im robię - powiedziałam jej, ostatecznie stając na palcach. Przybliżyłam kamerę, ujmując ich zwinięte puchate ciałka. Cyknęłam im fotkę jeszcze przed tym, jak Tobio nagle podniósł swoją głowę. Wstrzymałam oddech, mając nadzieję, że nie widać tego. Wtedy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Oddaliłam głowę od aparatu, patrząc w stronę wyjścia z mieszkania.
- Kogo tu niesie... - westchnęłam, mijając czarnowłosą, odstawiając przedmiot na szafkę w przedpokoju i podchodząc do drzwi, by spojrzeć przez wizjer. Zdziwiłam się i skamieniałam jednocześnie, gdy zobaczyłam, że po drugiej stronie stoi Martyna z Alexem i Felixem. Cicho przeklęłam pod nosem, oddalając się od ich widoku. I co zrobić... Vivienne dalej jest u mnie i nie jestem pewna, czy będzie zadowolona z ich wizyty, jednak oni wiedzą, że jestem w domu... Dodatkowo nadal nic nie zrobiłam z sobą, po tym ciężkim dniu. Jak na zawołanie, brzuch, w który o wiele wcześniej kopała dziewczyna, się odezwał, przeszywając mnie bólem. Sfrustrowana złapałam za zamek w drzwiach, przekręcając go, by im otworzyć.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz