2.5.17

Od Kamille CD Vivienne

Powoli się uspokajałam, wycierając palcami łzy, które zebrały się w kącikach moich oczu. Zabawna jest...
- Zgaduję, Vivienne, że oprócz Snowa nikt nie był twoim przyjacielem - powiedziałam, na końcu biorąc głęboki wdech. Ta fuknęła coś pod nosem, opierając podbródek na dłoni. - Racja, przyjaźń moja, Martyny, Alexa i Felixa nie jest darmowa, jednak oprócz popularności w szkole, którą obdarujemy siebie nawzajem, nasze uczucia są szczere. Zwłaszcza że ja i Martyna znamy się już dobre cztery lata i zawsze była jak moja druga matka - wyjaśniłam jej, lekko się uśmiechając. Martyna zawsze taka była, już od dnia, w którym się poznałyśmy, a było to na rozpoczęciu roku szkolnego w liceum. Nie wiedziała, gdzie znajdowała się jej klasa, a gdy powiedziałam jej, że jestem w tej samej, od razu postanowiła, że się zaprzyjaźnimy. Wtedy jeszcze miałam problemy w rodzinie, więc na początku byłam trochę dla niej chłodna, więc to dziwne, że wytrzymała tyle czasu, aż się sama ogarnę. Dodatkowo jeszcze te momenty, gdy się o mnie szczerze martwiła. Ach te wspomnienia...
- Pokręcone to - stwierdziła Vivienne, odchylając się na krześle i przystawiając kubek do ust. Cicho się zaśmiałam, sama upijając herbatę w swoim ulubionym kubku. Lekko się zdziwiłam, gdy nie poczułam żadnego płynu wlewającego się do mojej buzi. Zawiedziona odstawiłam naczynie do zlewu, wychodząc z kuchni, przechodząc do pokoju obok. Pora w końcu się zabrać do pracy... Zrobiłam jeszcze dwa kroki w tył, chcąc zobaczyć, co robią moje kociaki. Tobio i Lie grzecznie leżeli na kocyku, zwinięci w dwa małe kłębki. Uroczy widok, muszę później zrobić im zdjęcie. Powróciłam do kuchni, patrząc na czarnowłosą z kubkiem w dłoni.
- Chcesz coś zobaczyć? - spytałam ją, patrząc, jak powoli wstaje od dosyć małego stolika. Dziewczyna spojrzała na mnie wyraźnie zaciekawiona. Kiwnęłam głową, by do mnie podeszła, gdzie sama zaraz wróciłam do dębowych drzwi. Usłyszałam dźwięk odstawianego naczynia od zlewu, po czym ujrzałam głowę Vivienne wystająca z kuchni. Delikatnie przekręciłam kluczyk znajdujący się w zamku, łapiąc za klamkę, jednak spojrzałam jeszcze w czarne oczy mojej koleżanki.
- Tylko szybko za mną wejdź, nie powinno tam być w ogóle światła - poleciłam jej, na co ta skinęła lekko głową. Pociągnęłam klamkę w dół, otwierając drzwi na tyle szeroko, bym mogła spokojnie się między nimi przecisnąć. Za mną zaraz weszła czarnooka, a ja szybko za nią zamknęłam. Wcisnęłam przełącznik światła na ścianie, przez co w pokoju zaraz rozbłysło czerwonawo światło. Uśmiechnęłam się, spoglądając na Vivienne.
- Co to jest? - spytała, spoglądając na mnie. Szerzej się uśmiechnęłam, stojąc przed nią i rozkładając ręce na boki.
- Witaj w moim królestwie! - zawołałam, śmiejąc się przy okazji. Zauważyłam, jak jedna brew dziewczyny idzie trochę wyżej. Westchnęłam, lekko się garbiąc. - A tak serio, to moja domowa ciemnia. Nie jakaś profesjonalna, jednak jest mi potrzebna na studia. Muszę na jutro przynieść kilka zdjęć, które robiłam w zeszłym tygodniu, jednak nie do końca pamiętam, gdzie je położyłam. Chcesz mi pomóc? - zaczęłam mówić, na końcu pytając się jej. Za ten czas, czarnowłosa rozglądała się po pokoju. Gdy usłyszała moje pytanie, przeniosła wzrok na mnie, otwierając usta, by coś powiedzieć. Jeśli zaprzeczy, to i tak mi pomoże, nie ma opcji. Na półkach ma trochę dużo albumów, jak i segregatorów. Zamknęłam drzwi na klucz, więc raczej nie powinna stąd wyjść. Chyba że zamieni się w ten dziwny cień...

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz