29.4.17

Od Vivienne cd. Kamille

Byłam ciekawa z kim ona tak rozmawiała. Stanęłam w progu kuchni i słuchałam jej radosnego głosu, oraz dziwnego chrzęstu w słuchawce. Być może był to dla mnie "chrzęst", ponieważ ja nigdy nie rozmawiałam przez telefon. Chyba, że w potrzebnych chwilach ze Snow'em, jak na przykład powiadomienie go, że coś jest nie tak z moją ofiarą, ale to było całkowicie coś innego, w porównaniu do obecnej chwili. Kamille się uśmiechała, mówiła radosnym głosem, a nawet się śmiała. Dziwne... 
Obserwowałam jak wrzuca saszetki z herbatą do kubków, nie czekając nawet na moją odpowiedź. Ona i tak była nie ważna, ponieważ dziewczyna zaczęła już zalewać wrzątkiem z czajnika oba napoje. Postawiła cukier, wyjęła dwie łyżeczki i wrzuciła sobie dwie kostki cukru.
- Ile? - zapytała. Tym razem patrzyła na mnie i oczekiwałam odpowiedzi, kiedy w słuchawce dalej słyszałam chrzęst, nazywany "rozmową". 
- Cztery - nieco się zdziwiła, ale tyle wrzuciła. Pomieszałam łyżeczką w obu kubkach i wzięła swój z kotem do ręki i usiadła na stół.
- No dobra, to do jutra - powiedziała żegnając się, po czym się rozłączyła i położyła telefon na stole. - Przyjaciele się o mnie martwili - powiadomiła mnie. Wzięłam do ręki kubek z wilkiem i usiadłam na przeciwko dziewczyny. Martwili? Jestem ciekawa, czego będą oczekiwać w zamian. W końcu gdy ludzie są mili, martwią się o siebie, to znaczy, że łączy ich jakaś umowa, albo któreś od kogoś chce. Tak jak mnie i Snow'a łączy fach. 
- Co chcieli od ciebie? - zapytałam popijając gorąca kawę. Była słodka, taką lubiłam. Kamille popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie rozumiem... - odparła po chwili.
- No czego od ciebie chcieli, jeśli się martwili - wytłumaczyłam jej machając ręką. Czego nie rozumiała?
- No... sprawdzić, czy żyje, bo nie odbierałam telefonu - uśmiechnęła się lekko biorąc łyk. 
- No to wiem - odparłam zirytowana. - Więc czego od ciebie chcieli? - dziewczyna dalej nie wiedziała o co mi chodzi. Walnęłam głową o stół. Czy ona jest taka głupia? W sumie... w lesie nie pochwaliła się swoją inteligencją, więc wszystko możliwe. - Gdy ktoś jest dla kogoś miły, to znaczy, że coś od ciebie chcę. Gdy się o ciebie martwi, też od ciebie czegoś chce - wytłumaczyłam jej tak, jak ja to rozumiem. W jej oczach widziałam rozbawienie, a po chwili po kuchni rozległ się jej głośny śmiech. - Co cię bawi? - zapytałam jednocześnie zdziwiona, jak i zirytowana. Jak można być tak głupim? Ja na prawdę nie rozumiem ludzi i najwidoczniej nie potrafię z nimi rozmawiać, skoro się ciągle śmieją, albo dziwią. 

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz