26.4.17

Od Kamille CD Vivienne

- Dziwny gość... - szepnęłam pod nosem, znowu czując wbijające się pazurki w moją dłoń.
- Nie zaprzeczę - westchnęła dziewczyna, odchylając się do tyłu. Uśmiechnęłam się, zamykając oczy i wstałam z czerwonej skóry, podchodząc do czarnego drapaka i tam odstawiając Lie. Chyba jeszcze nie patrzyłam do telefonu. Ciekawe ile mam nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości... Właśnie! Miałam jeszcze coś sobie do twarzy przyłożyć. Wyszłam z salonu, minęłam półkę z lustrem i stanęłam przed drzwiami do drugiego pokoju. Przekręciłam kluczyk w zamku, chwytając za klamkę i pchając drzwi od siebie. Wtedy ujrzałam średniej wielkości sypialnię z podwójnym łóżkiem, szafą przy drzwiach i komodą przy oknie na wprost. Weszłam do środka, idąc w kierunku najbliżej znajdującej się szklanej szafki nocnej. Zabrałam z niej telefon, naciskając boczny przycisk do odblokowania ekranu. Ciekawe, jak bardzo Martyna się o mnie martwiła... Dwadzieścia połączeń i piętnaście wiadomości. Nie jest tak źle. Dalej nie pobiła rekordu mojej matki. Nagle telefon zaczął wibrować, a na ekranie pojawił się napis "Tina" razem ze zdjęciem czekoladowego labradora. O wilku mowa...
- Halo? - spytałam, odbierając nadchodzące połączenie.
- No wreszcie! Ile można? Wiesz, jak ja się martwię? Nie było cię na żadnych zajęciach! - zaczęła gadać...a raczej wrzeszczeć. W tle usłyszałam, jakby ktoś zabierał telefon właścicielce.
- Spokojnie, Tyn Tyn. My też chcemy posłuchać, a nie... - Felix, na bank. Tylko on nazywa tak Martynę. - Halo? Liluś? Żyjesz? Czy możemy zabrać twój aparat? - zaczął mówić dosyć szybko, jednak ja już zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
- Łapy precz od Szkiełka - skarciłam go, wychodząc z sypialni i wchodząc do kuchni. To głupie, dając imię aparatowi w moim wieku, jednak...nie mogłam się powstrzymać. - I tak, żyję. Jeszcze... Co chcecie? - spytałam, nastawiając czajnik na gazie. Wypiłabym ciepłą herbatę. Najlepiej karmelową. Wtedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się do tyłu, spotykając zaciekawione spojrzenie Vivienne. Założę się, że Felix wołałby na nią "Vivi". - Chcesz herbatę? - zapytałam, otwierając górną szafkę, gdzie znajdywały się kubki. Ta tylko wzruszyła ramionami, opierając się o framugę.
- Liluś, wiesz, że twoją herbatę zawsze, ale po co? - usłyszałam głos ciemnowłosego. No tak...
- To nie było do ciebie. Gościa mam - wyznałam, wyciągając jeden kubek z wizerunkiem wilka oraz drugi z kotem.
- To wiele wyjaśnia. Dobra, wracając...Tyn Tyn się martwiła, więc dużo dzwoniła i teraz tak odebrałaś... Chcieliśmy w sumie zobaczyć czy żyjesz - na końcu się zaśmiał. Przyłożyłam rękę do czoła.
- Jaki głupek... - szepnęłam, wywracając oczami.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz