20.3.17

Od Vivienne cd. Kamille

Nie byłam przyzwyczajona do rozmawiania ze swoją ofiarą,której w planach nie miałam zamiar zabić. W sumie to jest drugi przypadek, w których musiałam kogoś związać i pomyśleć, co z nim zrobić, za nim wyposzczę na wolność. Wcześniej było to dziecko, chłopczyk może o pięć lat ode mnie młodszy. Koniec końców udało mi się mu wyczyścić pamięć, wrócił do rodziny po tygodniu mówiąc, że się zgubił i pomogła mu jakaś miła pani o czarnych włosach. Ta... czasem i siebie trzeba postawić w dobrym świetle, prawda? Ale ta Kamille to nie było dziecko, nie znałam jej, nie wiedziałam dokładnie co słyszała, a do tego musiałam przemyśleć, co z nią zrobić. Wypuścić? To może być ryzykowne.
- Storczyk? - zapytałam dziwiąc się, skąd u niej takie przezwisko. Ale za nim odpowiedziała do pokoju wszedł Snow, chłopak, który zawsze kojarzył mi się z białymi różami.
- Miło się gawędzi z ofiarą? - zapytał wchodząc do pokoju wycierając ręcznikiem włosy. Usiadł obok mnie i przyjrzał się uważnie dziewczynie. - Jak się nazywasz? - zapytał.
- Kamille - tym razem podarowała sobie wszystkie pseudonimy. Moze to i dobrze, on ich nie musi znać. On raczej z nikim innym nie rozmawia i się nie spotyka, tylko ze mną. Nawet jeśli nie jestem w żadnym stopniu towarzyska, to jednak bardziej od niego. On to by tylko siedział w ciemnościach i obserwował ludzi, wyszukując kolejnej ofiary. Ale w sumie fajnie mieć przyjaciela diabła. Bynajmniej wiem, że gdy wyląduje w piekle, nie będę sama. Może będzie mi towarzyszył? A może mnie stamtąd wyciągnie, aby kontynuować nasz biznes?
- To jak, co z nią zrobimy? - powiedział nieco ciszej w moją stronę, chociaż wszyscy wiedzieli, że każdy to słyszał. Zrobił to tylko dla efektu, lubi to robić. Nie spuszczałam wzroku z dziewczyny, w jakiś pewny dziwny sposób przyciągała moją uwagę.
- Właśnie, mogłabym się dowiedzieć, gdzie się znajduję? - zapytała. Przez chwilę oboje milczeliśmy zastanawiając się nad odpowiedzią.
- W moim domu. Albo w jej - powiedział po chwili chłopak. - W naszym - od jakiegoś czasu oboje spędzamy czas w tym samym domu. Co zabawniejsze, już żadne z nas się nie zastanawia czyj to dom, a do kogo należy ten, który zazwyczaj stoi pusty. Ten wybraliśmy, bo znajdował się na obrzeżach miasta, czyli z dala od ludzi. A my nie potrzebowaliśmy kolejnych świadków.
- A co ja tu robię? - dobre pytanie. Dalej nie wiedziałam czy ją zabić, czy puścić ją wolno, czy wymazać jej pamięć... coś dziwnego w głowie podpowiadało mi, abym nie robiła jej krzywdy. Ta, szkoda, że nie odzywał się wcześniej, czyli wtedy, kiedy ją biłam i miałam chęć połamać jej wszystko, żeby się wykrwawiła i umierała w męczarniach, jak to się mówi.
- Dowiesz się później. Teraz się zastanawiam, czy masz tak siedzieć, czy się lepiej zabić - na ostatnie słowo dziewczyna się lekko zdziwiła. Może rzeczywiście nic nie wie? Westchnęłam zrezygnowana i nie czekając na żadne komentarze chłopaka podeszłam do dziewczyny z nożem.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytał podejrzanie chłopak, a ja nie zwracając na niego uwagi przecięłam dziewczynie sznury, które trzymały ją przy krześle. Spojrzała się na mnie zdziwiona i nieco wystraszona.
- Możesz łazić sobie po domu, chociaż ja bym na twoim miejscu odpoczęła - powiedziałam do niej i zabrałam wszystkie liny. - Ale nie próbuj stąd wychodzić, bo i tak ci się nie uda - po tych słowach zamieniłam się w cień i wyszłam z pokoju, a za mną chłopak po zamianie w mały płomyk. Dlaczego miałam pewność, że nie ucieknie? Drzwi zamknięte na klucz, żeby je otworzyć, na pewno stworzy jakiś hałas, który chłopak usłyszy. Po tym obydwoje znajdziemy się przed nią w ciągu paru sekund, za nim opuści mieszkanie. Takie są plusy bycia niematerialnym, gdzie możesz się poruszać niczym dźwięk.
- Spodobała ci się? - stwierdził chłopak, gdy znaleźliśmy się w innym pokoju, zamkniętym. - Normalnie nie jesteś taka miła - uśmiechnął się łobuzersko, przez co dostał w twarz moja bluzke, kiedy się przebierałam.
- Wal się - fuknęłam zdejmując stanik, aby się całkowicie przebrać.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz