23.3.17

Od Kamille CD Vivienne

Po wyjściu pary...a może raczej po wyleceniu..? Nieważne, po ich "wyjściu" zamrugałam zdziwiona kilka razy oczami.
- Co się właśnie stało? - wymamrotałam do siebie, chwytając się za nadgarstki, rozmasowując je. Ciągle siedząc na krześle, rozejrzałam się wokół pokoju. W ich domu, co..? Powoli wstałam, odgarniając swoje włosy z oczu. Takie długie czasem naprawdę potrafią przeszkadzać... Podeszłam do dębowych drzwi, ostrożnie chwytając za klamkę, zaciskając na niej swoją dłoń. Wzięłam głęboki wdech, od razu czując okropny ból w okolicach klatki piersiowej. Złapałam się ręką za brzuch, sycząc przy okazji oraz schylając głowę w dół. Gdy to uczucie zniknęło, chociaż może tylko na chwilę, od razu otworzyłam drzwi, robiąc pierwszy, powolny krok poza pokój, w którym wcześniej byłam przetrzymywana. Zabrałam rękę z brzucha, przyglądając się korytarzowi, który przede mną się rozciągał. Wspięłam się po dwóch-trzech schodkach, gdzie po bokach zobaczyłam kolejne drzwi. Ominęłam je, wchodząc do dosyć dużego salonu, połączonego z jadalnią i kuchnią. Podeszłam do stołu z krzesłami dla sześciu osób, odsunęłam jedno i na nim usiadłam. Mój wzrok natychmiastowo spoczął na białej róży w wazonie. Powąchałam powietrze wokół siebie, czując, że to jeden z kwiatków Ethana. Uśmiechnęłam się, wędrując spojrzeniem już po całym pomieszczeniu. Białe ściany, w większości białe meble, dębowa podłoga, duży płaski telewizor, zegar naścienny... Spojrzałam na godzinę, którą aktualnie wskazywał. Już po jedenastej?? Westchnęłam, przykładając swój policzek do zimnego blatu stołu. Zapewne teraz Tobio razem z Lie bawią się na drapaczce. Uśmiechnęłam się, na samo wspomnienie o nich. Od wczorajszego wieczoru ich nie widziałam... Nagle zamarłam. Skoro nie wróciłam do nich zaraz po tym, jak się przemieniłam, to nikt nie dał im jedzenia... Muszą umierać z głodu! Moje małe, słodkie kocięta... Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, na co od razu odwróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam Vivienne, wychodzącą z jakiegoś pokoju, razem z tym białowłosym. Miała na sobie inną bluzkę, jak i spodnie. Przebierała się? Przy nim? Powoli wypuściłam powietrze, przywołując do mojego umysłu ostatni raz, gdy tak robiłam. Natychmiastowo pokręciłam przecząco głową, odganiając od siebie te wspomnienia z przeszłości. Wyprostowałam się na krześle, nie spuszczając z tej dwójki wzroku. Czarnowłosa poszła usiąść na kanapę, gdy chłopak skierował się w moją stronę, zapewne do części kuchennej.
- Ej, ty, biały - zagadałam do niego, wstając z mebla. Niechętnie zwrócił wzrok w moją stronę. - Długo będziecie mnie tu przetrzymywać? Wybacz, ale mam swoje obowiązki, które czasem nie mogą zbyt długo czekać... - powiedziałam do niego, opierając się o blat stołu. "...jak karmienie i ogólnie opiekowanie się porzuconymi kociętami" dodałam w myślach. Nie muszą wiedzieć, o co chodzi. Zresztą, mogą jeszcze wykorzystać te rzeczy do niezbyt dobrych celów, a tego wolałabym uniknąć.

<Vivienne?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz