12.2.17

Od Elentii - Cd. Archalda

  Oparłam głowę o chłodne, mokre już kafelki pozwalając, by woda zmyła ze mnie cały brud. Dziwnie się czułam biorąc prysznic w cudzym mieszkaniu, aczkolwiek Archald miał rację - mieszkał bliżej niż ja. I to o wiele. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. Poczułam, jak moja twarz przybiera kolor dorodnego pomidora. Zawołałam jednak ciche proszę, gdy ogarnęłam, że szkło jest zaparowane od wewnątrz. Zauważyłam zarys mężczyzny zostawiającego ubrania na sedesie. Ciemnowłosy życzył mi miłej kąpieli i zmył się z łazienki szybciej, niż syf z moich rąk i nóg. Westchnęłam cicho, gdy zamknął za sobą drzwi i zakręciłam kurek. Czym prędzej opatuliłam się ręcznikiem, bo zaczynało mi się już robić zimno i założyłam ciuchy, które przyniósł mi Arch. 
   Zeszłam cichym krokiem do kuchni, w której krzątał się ciemnowłosy; zdecydowanie pochłonięty gotowaniem. Uśmiechnęłam się pod nosem i odgarnęłam z oczu wilgotne włosy, po czym oparłam się o framugę drzwi. Mężczyzna zauważył mnie dopiero wtedy, gdy stanęłam niecałe półtora metra od niego. Odwrócił się do mnie i, uniósłszy lekko kąciki ust, wskazał na blat. 
- Lubisz? – zapytał.
- Arch.. Jestem tak głodna, że w tym momencie lubię wszystko. Byleby nie było to żarcie ze stuletniej puszki. – parsknęłam i założyłam ręce na piersi, odsuwając się trochę od miejsca pracy ciemnowłosego i pozwalając mu tym samym na kontynuowanie gotowania. Gdy uniósł nóż, by wrócić do krojenia mięsa spostrzegłam ranę na jego ramieniu. Była długa, ale wydawała się być również płytka. – Nie boli cię to? – zapytałam po chwili, wskazując na zadrapanie.
- Co jakiś czas piecze, ale nic poza tym. – odpowiedział i wrzucił do ust kawałek.. No, czegoś na pewno. Zacmokałam cicho i ponownie stanęłam obok niego, po czym podwinęłam rękaw tak, że odsłaniał całe ramię. Rzeczywiście, rana była długa, acz głębsza niż myślałam. 
- Obmywałeś ją, w ogóle? – mruknęłam, zadzierając głowę w górę. 
- Nieee..? Jeszcze niee.. – dodał moment później. Westchnęłam cicho i zapytałam, gdzie trzyma apteczkę. Wskazawszy na jedną z półek usiadł na krześle i spoglądał na to, co robię. Wyjęłam z szafki sól fizjologiczną, gazę i bandaż, po czym przycupnęłam na stole obok Arch'a. – Po co tyle zamieszania..? – jęknął, patrząc to na opakowanie, to na mnie. 
- Bo jeśli ci jej nie przemyję, może wdać się zakażenie. Kto wie co było w tych jaskiniach.. – mruknęłam, nalewając trochę cieczy wokoło rany. Ciemnowłosy cicho syknął. Ups, zapomniałam go uprzedzić. Następnie nałożyłam na nią gazę, którą opatuliłam szczelnie bandażem. Czułam na sobie wzrok mężczyzny, mówiący jedynie "serio?"
- Grzeczny chłopiec. – powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go delikatnie w policzek, po czym zeskoczyłam ze stołu, by posprzątać narobiony przez siebie syf.

[ Arch? Tak, tyle zachodu o ranę (y) xD ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz