11.2.17

Od Collina cd. Yaotzina

Nie rozumiejąc co się z nim działo, podniosłem się i usiadłem na skraju łóżka. Skulił się, ale nie chował twarzy. Patrzył pustym wzrokiem na jakiś nieistniejący punkt na ścianie. Położyłem dłoń na jego głowie, czując między palcami jego włosy.
- Yao, co się stało? - zapytałem, ale odpowiedzi nie uzyskałem. Usiadłem obok niego na podłodze obejmując go. Oparł się o mnie, ale nie miał zamiaru najwidoczniej spojrzeć na mnie. - Yaotzine - szturchnąłem do lekko, ale nie zmienił pozycji. Sam skręciłem jego głowę, aby spojrzał na mnie. Odwrócił wzrok. - Co się dzieje - nie rozumiałem tak właściwie, co się właśnie stało. Tak z chwili na chwilę nagle jego twarz przybrała smutny wyraz i usiadł na ziemi próbując się schować.
- Nic - odsunął się trochę ode mnie, ale ja nie dałem za wygraną.
- Przecież widzę - nie pozwoliłem mu się dalej odsunąć. Objąłem go od tyłu, gdy odwrócił się do mnie plecami. - Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem. Pokręcił głową.
- Ty nie - ponownie schował głowę. Skoro nie ja, to kto? On sam? A może coś sobie przypomniał? Może do jego głowy wrócili tamci mężczyźni?
- Yao, jeśli chodzi o nich... - nie dokończyłem, bo mi przerwa.
- O nikogo nie chodzi - podniósł głos. - Nie o ciebie, nie o tamtych, tylko o mnie - odwrócił się w moją stronę i położył głowę na moim torsie.
- Nie rozumiem - westchnął zrezygnowany.
- Po prostu... - podniósł głowę. - Nie wiem... Bo... - nie potrafił się wytłumaczyć. Pocałowałem go, aby się uspokoił.
- Spokojnie, jeśli nie chcesz tego robić, nie musimy - zapewniłem go z uśmiechem. Może i miałem na niego ochotę, ale nie będę go do tego zmuszał. Tego nie potrafię, to tak, jakbym go zgwałcił, a tego bym nigdy w życiu nie zrobił.
- Ale... ja chcę... ale... - znowu próbował, ale nie wyszło. Podniosłem go i usiadłem z nim na łóżku. Siedział na moich kolanach przodem i wtulił się we mnie. Oparłem się o ścianę i go przytuliłem. - Po prostu... Nie uważasz... - dalej próbował, aż w końcu się odsunął ode mnie i usiadł obok. - Myślę, że nie zasługuje na ciebie. Że... nie jestem dla ciebie odpowiedni - uśmiechnąłem się, bo chciało mi się śmiać. Jak mógł takie głupoty w ogóle wymyślać? Ja się pytam, jak?!
- Yao... - przytuliłem go od tyłu. - Dlaczego tak myślisz? - musiałem to wiedzieć. - Przecież wiesz, że to ciebie tylko kocham - oparłem głowę o jego ramię tuląc go. Nie rozumiem, jak mógł tak w ogóle pomyśleć? Może robię coś nie tak?
- Rodzice tak samo mówili - westchnął i schował twarz.
- Zostawili cie - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem. Pokiwał twierdząco głową. Rozumiałem go, przecież sam w końcu wylądowałem w sierocińcu, a potem nigdy w życiu nie miałem nikogo. Dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat spotkałem Yao. Dopiero wtedy zrozumiałem, że mam dla kogo istnieć. Szkoda mi go było, że on tego nie czuje. Teraz to ja się chyba zaraziłem od niego tą depresją. - Wiem jak to jest, gdy cię nikt nie chce - puściłem i oparłem się o ścianę. Nienawidziłem wspominać swojej przeszłości w taki sposób, w taki negatywny, że aż serce boli. A teraz właśnie to robiłem. Spojrzałem na chłopaka, który postanowił skierować w moją stronę wzrok. - Przez dwadzieścia dwa lata nie miałem nikogo. Rodziny żadnej nie znam, nikt mnie nie chciał. Dopiero jak ty się tu pojawiłeś - przyłożyłem dłoń do jego policzka gładząc je. - Zrozumiałem, że mam dla kogo żyć - uśmiechnąłem się lekko, po czym się zachyliłem i pocałowałem go. - Ja cię kocham, zrozum to. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu, nigdy bym cię nie zostawił. Nigdy, nie ważne co się stanie. Nawet gdyby nas rozłączyli i tak bym cię odnalazł. Gdybyś nie był dla mnie odpowiedni, nie kochał bym cie, nie podniecał się na sam widok, nie mówił bym tego, co teraz. Bo cię kocham Yao, zrozum to. I już nigdy nie myśl, że nie jesteś dla mnie. Przecież to dla ciebie płynąłem na statku, dla ciebie świętowałem coś, czego nigdy nie świętowałem - popatrzyłem mu głęboko w oczy. Chciałem, aby to zrozumiał i nigdy już nie myślał w ten sposób. Wtedy zdawało mi się, że robiłem coś nie tak, a chciałem z nim być.

Yao? Za słodko mi >.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz