26.1.17

Od Zena CD Zacharie

Westchnąłem zrezygnowany i poszedłem przed siebie, próbując przeczytać te dziwne japońskie znaczki, jednak nic z tego nie wyszło. Sklepy ogarniałem mniej więcej przez to co znajdowało się na wystawach. Z rezygnacją wszedłem do jednego z nich z zaskoczeniem stwierdzając, że jest to jakiś przereklamowany sklepik z onesiami. Jednak jam jest Zenon, który lubi mięciusie rzeczy, więc wróciłem się na korytarz i pociągnąłem Zacha z całej siły do środka. Rudzielec spojrzał na mnie jak na pojebanego i rozejrzał się dookoła.
- Mieliśmy iść na Pocky, Zen - mruknął niezadowolony. Wytknąłem na niego język i podreptałem wgłąb ubrań. Przywołałem chłopaka dłonią do siebie i podałem mu kilka pidżamek z uśmiechem dwuletniego dziecka, które właśnie dostało cukierka. Zach zrezygnowany wziął tą z pikachu i rzucił we mnie czarnym kotem. Naburmuszony spojrzałem na kocie uczy na kapturze.
- Nienawidzę cię - wręcz przeciwnie, Zen. Bez zbędnych protestów zabrałem od niego żółty strój i poszedłem do kasy. Chwilę później wychodziliśmy ze sklepu z torbą pełną sztucznego futerka. Przy wychodzeniu jednak wpadłem na naszą białowłosą zgubę, która taszczyła brązowego huskyego... O CHOLERA TOFFIEFIE.
- Zostawiliście ją w samolocie - warknął na nas i zaczął iść dalej.
- Też tam byłeś - burknąłem i pociągnąłem oboje po nasz pierwotny cel - pocky. Uradowany popchnąłem Neza by poszedł kupić opakowanie i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Idioto czemu my tu tak biegamy - jęknął Zach i widziałem jak z całych sił próbuje powstrzymać się od przywalenia mi w mordę. Wytknąłem na niego język i gdy tylko braciszek wrócił z zakupami wyrwałem mu opakowanie i pociągnąłem Zacha za rękę, tym samym wyprowadzając z budynku w przeciągu kilkudziesięciu minut. Z niecierpliwością czekałem aż Nez z wszystkimi tobołami się do nas doczłapie, a kiedy w końcu to zrobił wepchnąłem Zacha do hotelu.
- Teraz ty załatwisz - zaśmiałem się zwycięsko i wróciłem do brata maltretować niewinnego pieseła przy drzwiach, nie zwracając uwagi na rudzielca posyłającego mi piorunujące spojrzenie. Pewnie to myśli jakby mnie tu zabić, gdy nie będę patrzył.

<Zach?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz