- Możesz przestać? Chcesz zaliczyć Mile High Club po drodze czy jak? Idź to ty tej cycatej od Neza. Albo nie, bo się bidny załamie jeszcze bardziej – warknął, wygaszając ekran. Zaśmiałem się krótko, prostując w łokciach. Tym samym znalazłem się z nim twarzą w twarz.
- Nahe, wolałbym zaliczyć ciebie – usiadłem na miejscu z powrotem, grzebiąc w swojej torbie. Kątem oka spojrzałem na piękny wkurw Zenona – No co?
- P-Przestań, cholera jasna. Nie zgrywaj się, bo wyrzucę cię przez kibel. Okno, nhh – schował mordę za kotarą z włosów. Przewróciłem oczami, padając na oparcie fotela. Kurde, nie było takie wygodne jak nogi Hyuna, duh. One naprawdę mają lepszą przyszłość niż on sam.
- No ale to prawda. Byś na własną dupę nie usiadł przez tydzień. Gdybyś nie był wampirem, prawdopodobnie cierpiałbyś równy miesiąc – tutaj stęknął żałośnie, zabijając mnie umysłowo. Ja to wiem. Noi oczywiście za swój zajebisty śmiech musiałem dostać w bara nO BOŻE JEDYNY NO – aLE MASZ SZCZĘŚCIE, JESTEM HETEROOO – nad łbem Zena powinien pojawić się wielki, wyjebisty złoty napis co. Ale tak nie było. Jest na niego za biedny.
- Pieprzysz głupoty – powiedział takim tonem, jakby zwracał się do idioty. No halo halo, przecież tylko ja tu jestem. O okej, jak tylko wyjdziemy z samolotu umrze od nadmiaru śniegu w powiekach. Jego włosienica doskonale się z nim skomponuje. A krew z oczami. Takkk.
- Mówiłem ci coś na ten temat – syknąłem, celując w niego palcem. On tylko uśmiechnął się bez powodu, łapiąc mnie za nadgarstek. Zacisnąłem usta w wąską linię, czekając tylko co zrobi. Tutaj miał akurat punkta przewagi, jakby chciał to mógłby mi go wyrwać. Od nowego roku idziemy na siłkę, Zachie~! Wyrobisz sobie bicki i będzie dobrze. Raczej.
- Ale nie zaprzeczyłeś. Poza tym, meridż i w ogóleee. Obrączkiii, noi całusek, hmhm – zmrużył oczy, wracając do swoich zajęć. Burknąłem pod nosem, zakrywając się bardziej kołnierzem bluzy. Jak on śmie tak wykorzystywać moje błędy.
- Z powodu złych warunków atmosferycznych będziemy zmuszeni lądować w Japonii. Lot opóźni się o kilka godzin, tymczasem za niedługo znajdziemy się w Fukuoce. Przepraszamy za problemy, podróż wznowimy po poprawieniu się pogody – to są jakieś jaja prawda. Życie nie rób mi tego, proszę ty głupia cioto. Więcej czasu w miejscu, gdzie znajdują się sami dzicy hentaiowcy, tentacle i tego typu pierdoły. A Zen nic sobie z tego nie robił. Super. TrzeBA BYŁO LECIEĆ PRZEZ AFRYKĘ, KUŹNA MAĆ A NIE NA SKRÓTY.
- Omfg, jak tu pi-fAK WEŹ TEN ŚNIEG CWELU – tak jES, mOŻE RĘCE ZIMNE ALE WYGRAŁEM, TAK – Ty głupkU, PSUJESZ MI FRYZURĘ ŚMIECIU – jego wrzaski są super. Ale niebieskooki nie podzielał tej radości, na obecną chwilę nosił na rękach tylko walizki, a nie tę cycatkę z podkładu.
- Zen pierdoło, nie będę taszczył twoich wibratorów
- Nie brałem ich, przecież Zacha leci z nami
- Co
- co
- Idzieeemy na Pockyyy~!
< eror 432658 :"") >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz