- Kocham cię - mruknąłem i zamknąłem oczy, nie zdając sobie nawet sprawy, że zasypiam.
Kiedy się obudziłem nikogo nie było w pokoju, dlatego zaalarmowany zerwałem się z łóżka i zacząłem rozglądać się po każdym możliwym pomieszczeniu. Nie sądziłem, żeby Cole sam z siebie tak po prostu wyszedł, nie po tym jak bardzo panikował, gdy miał wejść na statek. Pochłonięty poszukiwaniami nie zauważyłam nawet, że nie płyniemy, a wszystkie światła nie działają. Zrezygnowany wróciłem do pokoju, by strzelić sobie solidnego klepa w twarz. Jak mogłem być tak głupi i stwierdzić, że pokój jest pusty, kiedy Cole leży sobie pod kołdrą. Szybko podbiegłem do niego i przytuliłem mocno, szepcząc słowa otuchy. W pewnym momencie można było usłyszeć ciche pukanie do drzwi. Szybkim krokiem wstałem, by zobaczyć o co chodzi.
- Obsługa. Niestety na statku nastąpiła awaria, więc proszę wziąć te świeczki - powiedziała dziewczyna. Mruknąłem coś w odpowiedzi, wziąłem dwie i już miałem zamykać drzwi, kiedy ta znowu się odezwała. - Mogę pożyczyć twój telefon?
-Po co?
-Bo chcę zadzwonić do mamy i powiedzieć jej, że znalazłam faceta swoich marzeń.
Nie mając pojęcia co zrobić, zatrzasnąłem jej drzwi pod nosem i przerażony schowałem się pod kołdrą tuż obok swojego chłopaka.
- Teraz ty musisz ratować mnie - mruknąłem rozdygotany i schowałem głowę pod jego koszulkę.
<Cole? Lajk jeśli coś tu jest zrozumiałego xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz