22.1.17

Od Renesmee CD Reika

Szybko zamknęłam okno, opierając się potem o parapet z głową w dole. Przed oczami ciągle miałam scenę, gdy ten mnie pocałował. Jeszcze bezczelnie z językiem! Przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie powinno znajdować się serce, które z niewiadomych przyczyn waliło mi jak szalone. Co się ze mną dzieje... Potrząsnęłam głową, po czym się wyprostowałam. Wytarłam z oczu łzy i odwróciłam się plecami do okna.
-Rene! Wróciłem!- usłyszałam krzyk z przedpokoju. Opierając się o ławę, próbowałam dojść do fotela, gdzie leżała moja kula. Złapałam ją i ruszyłam do Leo, który wrócił zapewne zmęczony z pracy.
-Cześć- przywitałam się z bratem, który ściągał buty. Leoander spojrzał w moją stronę, mierząc mnie od stóp do głów.
-Jak się czujesz?- spytał, podchodząc do mnie i obejmując.
-Dobrze- odpowiedziałam mu, wtulając się w jego klatkę piersiową. Leo wziął głęboki wdech powietrza, o mało się nim nie dusząc. Odsunął się szybko ode mnie, kaszląc w bok, a ja go klepnęłam w plecy. Gdy w końcu przestał się dusić, wyprostował się i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. -Coś się stało..?- spytałam uważnie.
-Czuć od ciebie męski dezodorant, i to całkiem mocno- znieruchomiałam. Reik, musiałeś mnie aż tyle razy przytulać?? Jeszcze zasnęłam na nim... I ten pocałunek! Na samo przypomnienie, lekki dreszcz przeszedł przez moje ciało. -Czy ktoś był u nas w domu?- jego wzrok, którym mnie teraz obdarzał, mógłby zabić, serio. Zaczęłam szukać wzrokiem jakiejś rzeczy, którą mogłabym użyć jako wymówki, by mu nie odpowiadać. Nagle usłyszałam szczek Rena. No przecież!
-Później ci odpowiem, najpierw wyjdę z Renem na dwór, powinien się załatwić- powiedziałam, uśmiechając się do niego i jednocześnie omijając go, by zdjąć smycz szpica z wieszaka. Leoander westchnął.
-Dobra, ale wróćcie szybko- zwrócił mi uwagę, wchodząc w głąb mieszkania do swojego pokoju. Odetchnęłam ze spokojem w duchu, po czym zapięłam Rena, ubrałam się i wyszłam z domu. Gdy znaleźliśmy się na dworze, głęboko odetchnęłam. Udało mi się... Jednak gdy wrócę, to odpowiedź mnie nie ominie... Chyba że o tym zapomni, co jest mało prawdopodobne...
-Dzień dobry, Ren- usłyszałam przed sobą kobiecy głos, więc odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Na dole schodów stała pani Dysia, głaszcząc szpica. -I dzień dobry, Renesmee- przywitała się ze mną, co odwzajemniłam skinieniem głowy. -Jak noga?- spytała opiekuńczo. Lekko się uśmiechnęłam.
-Coraz lepiej- odpowiedziałam. -Miłego dnia pani Dysiu- pożegnałam się ze starszą panią, schodząc powoli po schodach.
-Niedawno, gdy wracałam z apteki, zauważyłam, jak do krzyczysz do jakiegoś chłopaka, który wcześniej wyskakiwał z twojego okna. Czy coś się stało?- spytała. Znowu stanęłam jak słup soli. Reik... Odwróciłam się do starszej kobiety.
-Nic, pani Dysiu. Na prawdę. Proszę się tym nie interesować- powiedziałam z lekką złością w głosie, po czym ruszyłam z Renem w stronę parku. Jeszcze tego by brakowało, żeby sąsiedzi zaczęli się interesować moim życiem...

<Reik?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz