25.1.17

Od Lisabeth

Nerwowo rozejrzałam się dookoła, szukając źródła podejrzanego dźwięku. Uniosłam naładowany pistolet, ściskając go mocniej w dłoni. Z tryumfalnym uśmiechem na ustach wycelowałam i nacisnęłam spust.

Niestety, wygrana walka okazała się jedynie senną fantazją, a mnie czekało o wiele trudniejsze starcie - rzeczywistość. Ponadto wreszcie odnalazłam źródło dźwięku.
- Przeklęty budzik... - mruknęłam zaspanym głosem.
Leniwie podniosłam się z łóżka. Następnie odwiedziłam w odpowiedniej kolejności łazienkę i kuchnię, aby spełnić wszystkie warunki mojej codziennej rutyny. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszłam z mieszkania. Świat powoli budził się do życia. Wszyscy biegali gdzieś we własnych interesach, nie zwracając uwagi na innych. Od strony ulicy dobiegał co chwilę donośny odgłos klaksonu, na co z drugiego końca miasta odpowiadał mu kolejny. Zastanawiam się czasami czy kierowcy mają jakiś własny alfabet, używany za pomocą klaksonów. W końcu chyba musi być jakiś powód tego ciągłego hałasu, no nie? Wyciągnęłam z kieszeni fioletowe słuchawki. Podpięłam je do telefonu, by już po chwili móc odciąć się od świata. Muzyka - najwspanialsza rzecz, jaka została stworzona. Chociaż... Możnaby było wymienić jeszcze parę innych cudownych wynalazków, jednak pozostańmy na razie przy tym. Na horyzoncie ukazała mi się moja ulubiona kawiarnia, w której to zazwyczaj pijam poranną kawę. Podeszłam do drzwiczek i pchnęłam je lekko. Jak zwykle zamówiłam cappuccino na wynos, a kiedy otrzymałam zamówienie, szybko ewakuowałam się z budynku. Panował tam okropny tłok, więc postanowiłam jak najprędzej znaleźć się na świeżym powietrzu. W tym celu udałam się do miejskiego parku, gdzie o tej porze próżno było szukać większych zbiorowisk ludzi. Spacerowałam spokojnie pustymi alejkami, podziwiając krajobraz. Nagle poczułam mocne uderzenie, przez co już po chwili wylądowałam na ziemi. Gorący napój wyleciał z kubka, lądując prosto na mojej kurtce. Telefon, który do tej pory trzymałam w drugiej ręce, wyślizgnął mi się podczas upadku i uderzył o twardy grunt. Z rozpaczą spojrzałam na poplamione ubranie, a zaraz potem na rozbitą szybkę urządzenia.
- Dzięki! - fuknęłam w stronę nieznanej mi postaci, gdyż to właśnie przez zderzenie z nią poniosłam takie szkody.

[ Ktoś chętny? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz