- Jesteśmy na miejscu. Komnata która znana jest tylko mnie i kilku wyższym stanowiskiem łowcom. To co zrozumieliśmy z poszczególnych fragmentów mówi, że jest tu swojego rodzaju przepowiednia i jest tylko jedna osoba która może ją odczytać.
- Jednym słowem chcesz, żebym spróbował to przeczytać.
- Dokładnie
Stanąłem na środu pomieszczenia po czym przyjrzałem się dokładnie każdemu znakowi po kolei, każdy znak był inny i żaden nie był podobny do poprzedniego. Jeśli to naprawdę znaczy cokolwiek to raczej się tego nie dowiem patrząc na to. Podszedłem do ściany po czym dotknąłem skalnego rytu, w jednym momencie moc ogarnęła moje ciało i przez nią mogłem odczytać inskrypcję znajdującą się na suficie. Niezrozumiałe znaki zaczęły się uzupełniać niebieską energią w zrozumiałe wersy:
"Całe klany poświęcone,
wiele wieków walka trwa.
Z krwi powstanie człowiek mały
który w runach moc swą ma.
Niech się spełni przepowiednia,
tak Zatrasa koniec brzmi.
Z prochów wstanie potępiony,
bożek bronią świętej krwi.
Klejnot życia jest nie jeden,
niech się wszystkie złączą tu.
Gdzie od wieków pogrążony
stoi kamień wielu dróg."
Nagle wszystko się skończyło, lecz słowa pozostały jakby zapisane w mej pamięci. Albert stał wpatrując się we mnie zaciekawiony
- To było widowisko, nie powiem. W każdym razie pewnie zauważyłeś, że poza tym w rogu sali stoi skrzynia.
Przez to całe zamieszani nawet jej nie zauważyłem, ciekawe co jest w środku.
- Chciałbym ci coś dać. - powiedział po czym wyciągnął z pod szat srebrny kluczyk którym otworzył mechanizm skrzyni.
- Szczerze powiedziawszy taka była prośba twojego ojca. Powiedział, że gdybyś odkrył prawdę mam ci powierzyć to co jest w środku.
Wieko odskoczyło z cichym sykiem. Podniosłem je, po czym zajrzałem do środka. W środku poza sporych rozmiarów księgą znajdowała się koperta, przedmiot opakowany papierem oraz płaszcz.
- Dziękuję Albercie. Jestem ci na prawdę wdzięczny.
- Nie ma sprawy. Jeśli będziesz miał problem zawsze możesz się do mnie zwrócić - odpowiedział po czym puścił do mnie oczko. Chwilę później wychodziliśmy z sekretnej komnaty, miałem już wracać do Cel gdy zwrócił się do mnie poważnym głosem:
- Dobrze wiesz, że jest to twoja misja, prawda?
Odwróciłem się do niego po czy odpowiedziałem:
- Oczywiście
Ukłoniłem się, a następnie otworzyłem wrota i stanąłem na korytarzu nie wiedząc w którym kierunku iść. Z pomocą przyszedł mi ten sam staruszek którego poprzednio spotkaliśmy na recepcji. Odprowadził mnie do głównego wejścia po czym milcząc wręczył woreczek z prochami. Idąc w kierunku głównej bramy posiadłości zasępiłem się. Nie wiedziałem co dalej robić, nie zauważyłem przez to Celki siedzącej na pobliskim budynku. Zaskoczyła mnie zaskakując tuż przede mną po czym powiedziała:
- Sądziłam, że zejdzie wam dłużej.
- Nie ty jedna... - odparłem
Chwyciła moją dłoń, po czym spytała:
- Co tam się stało?
- Albert pokazał mi pewne słowa z których wynika, że nasza batalia z tym przyjemniaczkiem jeszcze się nie skończyła - rzekłem po czym podniosłem worek.
Dziewczyna wydawała się na lekko przestraszoną.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - powiedziałem po czym objąłem ją i mocno przytuliłem.
Staliśmy tak chwilę patrząc sobie w oczy, by chwilę później złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
(Cel? ;3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz