21.1.17

Od Collina cd. Yaotzina

Zaśmiałem się.
- Ostrzegałem - ucałowałem go w czoło, po czym rzuciłem na siebie szlafrok. Yao dalej stał z wyciągniętymi dłońmi w moją stronę. Zgiąłem się lekko, po czym złapałem go za zgięcie u kolan, wywracając go na drugą rękę. Trzymałem go na rękach jak pannę młodą, a chłopak zakrył się nieco szlafrokiem. W sumie nie chciałbym w tej chwili spotkać jego dziadka, oby spał. Chociaż w to wątpię...
- Wiem - schował głowę w moim torsie. Przytuliłem go i wyszedłem z pokoju. Jego dziadka na szczęście nie było, bynajmniej tak sądziłem, ponieważ do łazienki doszedłem cały, bez żadnych zawstydzeń, które by się pojawiły, jeśli bym natrafił na jego dziadka. W sumie może i wie co robiliśmy, ale to niczego nie zmienia. Wszedłem do łazienki, po czym postawiłem chłopaka na ziemi.
- To co? Może ci rozmasować? - zaśmiałem się. On popatrzył na mnie tylko spod byka, ale kiwnął głową. Słodziak...
~~~
- Jutro wyjeżdżacie? - zapytał dziadek. Siedzieliśmy wszyscy razem przy stole i jedliśmy obiad zrobiony przez starszego mężczyznę i pewną kobietę, która chyba była w jego wieku, może odrobinę młodsza i pomagała w przygotowaniach obiadu. 
- Tak, ale postaram się jeszcze przyjechać - Yao się uśmiechnął i wziął do ust pieczonego kurczaka, który był na prawdę dobry.
Dziadek i ta kobieta wyglądali... jak para. Może nie powinienem się wtrącać w takie stare związki, ale patrząc na nich, wyobrażałem siebie i blondyna w starości. Ja być może łysy, on siwy, siedzący dalej mi na kolanach, bawiący się z kotem, jeśli Alexandre uda się tyle przeżyć. W sumie jest młodym kotem, więc nic nie wiadomo. Ciekawie by było, gdyby się okazało, że jego kocur to kotka i nagle miała młode kociaki. Ciekawe czy by się cieszył... Znając go, zapewne tak. W końcu by miał wnuki, prawda?
~~~
Nadszedł dzień wyjazdu. Sam nie byłem pewien, czy się z tego cieszę, czy nie. W końcu właśnie staliśmy na pomoście, a ja znowu miałem wsiąść do tego ustrojstwa, które w każdej chwili może utonąć! Jeju... gdy tak stałem i przyglądałem się wielkiemu statkowi, który właśnie był zapełniany pasażerami, czułem, jak moje nogi się trzęsą i raptownie zmieniłem zdanie co do wyjazdu.
- A może zostaniemy? - zaproponowałem ze speszoną miną. Yao stał przy dziadku i z nim rozmawiał, dlatego też im przerwałem. Blondyn się zaśmiał, a jego dziadek uśmiechnął.
- Widzisz, mówiłem - zaśmiał się Yao do dziadka, a ja nie wiedziałem o co chodzi i zapewne wyglądałem jak ten idiota. - Powiedziałem dziadkowi, jak się boisz statków i wody - wytłumaczył, a ja zmarszczyłem brwi. Nie spodobało mi się to, ale co będę się teraz odzywał, gdy za późno? Na szczęście jego dziadek nie wyglądał na niezadowolonego tą sytuacją. Zamiast tego przytulił ponownie małego blondyna i uściskał go na pożegnanie.
- Czekam na ciebie - powiedział, po czym puścił Yao, który podszedł do mnie i wziął do ręki swoją walizkę. Pożegnałem się ze starszym mężczyzna uściskiem dłoni. - Pamiętaj, że jeśli coś zrobisz dla niego, znajdę cię - zagroził mi ponownie, a ja poczułem się nieswojo. Ale zaraz się uśmiechnął i mnie przytulił mówiąc, ile to znacze dla Yao. Miło mi się zrobiło.
Chwyciłem obie walizki, moją, a chłopaka wyciągnąłem z jego dłoni, po czym zaczęliśmy iść do statku, chociaż w rzeczywistości Yao musiał mnie tak wepchnąć.

<Yao?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz