14.1.17

Od Collina cd. Yaotzina

Przygryzłem wargę, gdy chłopak odłączył nasze usta. Nagle zapomniałem, że znajdowaliśmy się w jego domu i nie jesteśmy u siebie, więc nas to nie wypadało. Ech... jeszcze zaczął się ocierać kroczem o moje kolano... czy on to robi specjalnie?
- Wiesz co? - oparłem swoje czoło o jego, lekko schylając głowę w dół. - coś czuje, że będzie cię boleć tyłek, jak wrócimy – stwierdziłem z lekkim uśmiechem. Yao popatrzył na mnie jak na idiotę, ale nie odpowiedział, tylko mnie przytulił.
- Domyślam się – fuknął w końcu i przestał się ocierać, gdy usłyszeliśmy charakterystyczne uderzanie butów o posadzkę, aby strzepnąć śnieg z obuwia. Blondyn podniósł się i usiadł obok mnie, opierając się o ramię i włączając telewizję. I tyle było z tego. Gdy wrócił jego dziadek, kontynuowaliśmy robienie kolacji na wigilię. Obydwoje trochę mi opowiadali o świętach – o dwunastu apostołach i dwunastu daniach, o śpiewaniu kolęd, pasterkach. Co lepsze, jego dziadek włączył nam muzykę, a konkretniej kolędy. Każdą kojarzyłem z melodii, ale nie potrafiłem śpiewać. Dopiero gdy zaczynaliśmy kończyć, potrafiłem zaśpiewać razem z nimi parę kawałków.
~~~
Następnego dnia pierwszy wstał mój chłopak, gdy odwróciłem się chcąc go przytulić, okazało się, ze go nie było. To mnie wybudziło ze snu. Przetarłem zmęczone oczy i wstałem z łóżka. Okazało się, że Yao rozmawiał w kuchni z dziadkiem, ale gdy przyszedłem, zamilkli. Nie powiedzieli mi nic, tylko zmienili temat na temat świąt. Byłem ciekaw o co chodziło. Po godzinie gdy Yao poszedł do łazienki, jego dziadek podał mi opakowanie z łyżwami i papier do pakowania prezentów mówiąc, abym to owinął, póki blondyn jest zajęty. Uwinąłem się z tym szybko, okazało się, ze to wcale nie takie trudne. Co zabawniejsze, gorzej mi poszło z kokardą, okazało się, że nie potrafiłem zawiązać wstążki tak, żeby się trzymała, a nie ciągle rozwiązywała. Pomógł mi jego dziadek, któremu opowiedziałem co nieco o sierocińcu. O dziwo przyjął to bardzo spokojnie, chociaż przez pierwsze minuty, gdy chłopak wyszedł z łazienki, czułem na sobie jego uważny i podejrzliwy wzrok, który zniknął, gdy nadeszła kolacja.
~~~
Zasiedliśmy do stołu we trójkę, wpierw krótka modlitwa, której oczywiście nie znałem – przez co znowu czułem się strasznie obserwowany przez starszego mężczyznę – następnie podzielenie się opłatkiem, złożenie życzeń i kolacja. Czasem zaśpiewaliśmy jakieś kolędy. Te, które pamiętałem ze wczoraj, śpiewałem urywkami, inne tyko nuciłem, dopiero po jakimś czasie potrafiłam załapać jakieś słowa. Dużo rozmawialiśmy, na różne tematy. O łyżwiarstwie Yao, o Finlandii, w której się urodziłem, o gotowaniu starszego dziadka, o jakichś pupilkach, szkole i innych rzeczy. Jedyny temat jakiego unikaliśmy z Yao w rozmowie z dziadkiem, to mojej pracy. Nie życzyłem sobie, nie chciałem, aby wiedział, gdzie pracuje. To już by była lekka przesada, jak na pierwsze spotkanie, prawda? Sierociniec, bijatyki, kradzieże, nie znam kolęd, modlitwy, nie wyznaje raczej żadnej religii, a na sam koniec pada odpowiedzieć, ze pracuje w sex shopie. Wolałem to sobie darować, może kiedyś, albo nigdy. Po za tym może uda mi się znaleźć inną robotę? Ale to później, teraz rozdanie prezentów.
- Wesołych świąt kochanie – ucałowałem go podając Yao opakowane przeze mnie pudełko, w których były łyżwy, a konkretniej figurówki.

<Yao? <3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz