- Przepraszam bardzo, że jakiś dziki wonsz mnie zaatakował, miałam truciznę w żyłach i jak to ująłeś, byłam Harym Portierem. W nagrodę chcę gryzak, ty już dostałeś swoją działkę – dziewczyna wydęła wargę, zakładając ręce na piersi.
- Walić to. Chociaż ty wyglądasz gorzej, ale nie tak bardzo, jak inni pacjenci. Że Bóg to widzi i nie grzmi. Spleśniała biedronka, albo obrus z kupkami koki do wciągania. Lekarze są chyba ślepi, specjalnie dają takie stroje, żeby ludzie zawału dostawali. Oni biorą z tego hajs, mówię ci – poprawiłem swoją pozycję na krzesełku, ponownie gryząc czeko. Za spędzenie nocy w tej dziurze, śpiąc na tym cholernym taborecie powinni dać mi pieniądze. Żeby chociaż kocyk dali, ale nie. Rudemu wszyscy zabraniają. Bo pogryzie, pewnie hiva ma i cię zarazi wzrokiem.
- Taa, dobrze że wbiłam się w swoje ciuchy – jęknęła z obrzydzeniem – I wiesz, że mi w ogóle swojego imienia nie wyjawiłeś, o wybawco – zajęła miejsce koło mnie, zakładając nogę na nogę.
- Zacharie – rzuciłem, po raz kolejny z pełną gębą – Kiedy cię wypiszą, co? Muszę ci kupić gryzaka, Elko. A nie chcę cię zawieść, oj tak bardzo tak – powiedziałem, udając załamanie. Bo to doprawdy, tragedia będzie, gdy wezmę jej zabawkę z gumy z Orbita niż z lateksu. Czy cokolwiek.
< Elentiaaa?🍍>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz