Wysunąłem dolną wargę niezadowolony, ale związałem warkoczyki ze sobą frotką z nadgarstka.
- Wyglądam, jakby była żona mojego byłego nauczyciela baletu dorwała się do mojej głowy - mruknąłem, oglądając się w lustrze. Westchnąłem cicho i oparłem czoło o ramię blondyna, przymykając oczy. - Tak bardzo, ale to bardzo cię nienawidzę. Chociaż pomiędzy miłością, a nienawiścią jest cienka granica, więc można powiedzieć, że cię kocham - wymamrotałem, mając niewyjaśnioną ochotę na filozofowanie. Przygryzłem wargę i uniosłem wzrok na rozbawionego moim zachowaniem Cole'a. - Nie śmiej się, nie mam co ze sobą zrobić - syknąłem i zmierzyłem go stanowczym wzrokiem.
- Ja się wcale nie śmieję - odparł, oblatając mnie rękoma w pasie. Przewróciłem oczami i rozejrzałem się po pomieszczeniu znudzony.
- A ja jestem Maria Dziewica - mruknąłem, nie zdając sobie sprawy z wypowiedzianych słów. Usłyszałem ciche prychnięcie.
- Po pierwsze nie masz na imię Maria, a po drugie, już nie jesteś "dziewicą" - zaśmiał się. Zirytowany posłałem mu piorinujące spojrzenie.
- Po pierwsze, zmieniłem swoje prawdziwe imię, po drugie odpkerdol się - warknąłem i poszedłem do sypialni, by walnąć się na łóżko.
<Cole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz