2.12.16

Od Yaotzina cd Collina

- Wolałbym jednak nie powtarzać tamtego zdarzenia - mruknąłem cicho. Oparłem głowę o ramię chłopaka i zamknąłem oczy szczęśliwy. Nagle zerwałem się gwałtownie. - Skąd masz mój numer? Przecież nigdy ci go nie podawałem - mruknąłem cicho. Wyciągnąłem rękę w oczekiwaniu. - Telefon - powiedziałem, podając mu swój. Cole zaśmiał się cicho i chwilę później wstukiwałem swój numer w kontakty chłopaka. Uśmiechnąłem się chytrze, gdy wpisywałem jakże majestatyczną nazwę kontaktu i oddałem mu telefon przygryzając niepewnie wargę.
- "Żonka"? - zapytał śmiejąc się cicho. Wysunąłem dolną wargę w proteście i odsunąłem się od niego fochnięty.
- Nie podoba się to zmień - warknąłem cicho. Schowałem swój smartwon to tylnej kieszeni i podciągnąłem nogi pod brodę. Cole chichotał jeszcze przez moment, puki nie objął mnie od tyłu i przytulił się do moich pleców.
- Nie gniewaj się - jęknął w proteście i zaczął miętosić moje włosy. Wyrwałem się mu wkurzony.
- Nie tykaj moich włosów - warknąłem. W tej samej chwili na przystanku zawitał autobus, do którego szybko wsiadłem. Na moje szczęście nie trzeba było płacić za bilet. W kilka minut znaleźliśmy się przed typowo szkolnym budynkiem, co spowodowało moje załamanie psychicznie. Naprawdę myślałem, że opuszczając Rosję, zostawię za sobą szkołę. Widocznie się myliłem. Może nie była to jakaś typowa szkoła, bo uczą w niej posługiwania się mocami, ale jednak. Westchnąłem zrezygnowany i odwróciłem się do stojącego opok Collina. Stanąłem na palcach i cmoknąłem go lekko w policzek i zacząłem odchodzić, wymijając go, jednak przypomniałem sobie, że musi iść ze mną. - To miało być na pożegnanie, ale tak jakby się zapomniałem.
Kolejne godziny zleciały mi jak mrugnięcie okiem i zanim się obejrzałem, dostałem sms-a z adresem pracy Cole'a. Nie bardzo ogarniając zapytałem pierwszego lepszego przechodnia gdzie to jest. Okazało się, że zawędrowałem tak daleko, że miałem budynek centralnie przed sobą. Prychnąłem cicho, ale postanowiłem wejść do środka. Znalazłem chłopaka w jednej z alejek, kiedy pomagał jakiemuś dziadkowi w wybieraniu kondomów. Serio nie wnikam. Chrząknąłem głośno, na co blondyn się obrócił. Uniosłem brwi pytająco rozglądając się po pomieszczeniu. - Sex shop? Serio? Mogłeś powiedzieć wcześniej - zaśmiałem się i przejechałem palcem po jednej z zabawek. Strzeliłem perfidnego lenny face'a i wziąłem sztucznego członka do ręki. - Normalnie jak w chińczyku.

<Cole?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz