Coś szorstkiego i wilgotnego rytmicznie przejeżdżało mi po policzku. Zirytowana powtarzającą się czynnością uniosłam dłoń, by odgonić to coś, jednak napotkałam tylko puchate futro i usłyszałam radosny szczek. Zaskoczona uniosłam jedną powiekę i stanęłam oko w oko z puchatym psem. Uniosłam się natychmiastowo, a mastif skoczył na mnie i zaczął ciągnąć zębami za potarganą koszulkę. Zdezorientowana poklepałam psa po głowie i zaczęłam rozglądać się dookoła. Miejsce nie bardzo mi coś mówiło, a tak dokładniej to nic. Zupełna pustka, czarna dziura. Moją uwagę przykuł jednak opierający się o płot chłopak z mieczem w ręku. Otworzyłam szerzej oczy przerażona. Po pierwsze, nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam, a po drugie ON TRZYMA MIECZ W DŁONI. Powstrzymałam strach i powoli wstałam, nie przestając głaskać czworonoga. Uniosłam brwi pytająco, a towarzysz zagwizdał palcami i pies podbiegł do niego. Po raz kolejny obejrzałam się dookoła i zobaczyłam to nieczyste stworzenie. Wszystkie wcześniejsze zdarzenia nagle do mnie wróciły, aż odskoczyłam w stronę czarnowłosego z piskiem. Usłyszałam cichy chichot i zmierzyłam go piorunującym wzrokiem.
- Za kogo ty się uważasz, żeby się ze mnie śmiać - warknęłam, targana strachem przed indorem, który w tym momencie znowu patrzył prosto na mnie. Przygryzłam wargę aż do krwi i powoli zaczęłam się cofać w tył, jednak drób podchodził coraz bliżej. W ułamku sekundy zaczął jednak uciekać przed mastifem i zniknął gdzieś daleko w lesie. Odetchnęłam z ulgą gdy futrzak wrócił samotnie i usiadł tuż przy moich stopach, gapiąc się na mnie swoimi czarnymi ślepiami. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, a następnie podeszłam niepewnie do chłopaka. - Dzięki - wymamrotałam i uniosłam do niego powitalną dłoń. - Sylph Wilden.
<Hiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz