- Mam alektrofobię. Indyki to jeden z rodzaju drobiu, którego panicznie się boję - mruknęłam. - Wiesz, niektórzy boją się pająków, jeszcze inni burzy czy ciemności. Ja jestem tą od ptactwa domowego - wzruszyłam ramionami. Pomimo tej jego broni i dziwnej potrzeby śmiania się z mojej fobii wydaje się spoko gościem, dlatego rozluźniłam się znacznie i nawet nie zauważyłam, kiedy znów leżałam na trawię przygniatana przez mastifa. Niekontrolowanie popadłam w falę śmiechu, której nie mogłam przerwać, co jeszcze trudniejsze stało się, gdy zobaczyłam minę chłopaka.
- Brzmisz jak zabijana foka - prychnął i odsunął się od ogrodzenia, podchodząc bliżej mnie i zabierając psa z drogi. Zakryłam usta dłonią, powoli zyskując kontrolę nad śmiechem i uspokoiłam się, czując niewielki ból płuc.
- Przepraszam cię - mruknęłam i podniosłam się z trawy. Spojrzałam na niego od dołu, dopiero teraz zdając sobie sprawę z ogromnej różnicy wzrostu między nami. Wysunęłam dolną wargę niezadowolona i skrzyżowałam ręce na piersi. - Czemu każdy jeden facet, którego spotykam na drodze musi być taki wielki?- mruknęłam niezadowolona. Hiro zaśmiał się cicho, na szczęście nie dodając swojego komentarza. - Planujesz coś robić, czy możemy wypaść na tortillę w McDonaldzie?
<Hiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz