Solennie przysięgam jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś był tak przerażony widokiem Indyka.
Uciekała gdzie pieprz rośnie, najśmieszniejsze jest to, że na końcu porządnie przygrzmociła w drzewo stojące nie opodal. Myślałem, że po prostu zejdę ze śmiechu. Maxis ruszył w jej kierunku wąchał, polizał i czekał, indor wpatrywał się w nią zapamiętale swoimi małymi oczkami. Sam do końca nie wiem czego mogę się spodziewać, ku mojemu zdziwieniu wstała czując miękkie futro psiaka. Wpatrywałem się w nią opierając głowę na głowni miecza, chyba chwilowo straciła pamięć w każdym razie nie minęło wiele czasu nim się zorientowała, że indor cały czas za nią podąża. Jak ona odskoczyła. Mimo próby opanowania się z moich ust wydobył się cichy chichot, odburknęła coś niezrozumiale. Całe szczęście, że nie słyszała mnie wcześniej, w tym samym czasie Max zdążył wypłoszyć indyczka z zasięgu wzroku, po czym wrócił po krótkim gwizdnięciu.
Podeszła i przedstawiła się jako Sylph Wilden, jednak nie jest taka zła jaką próbowała zgrywać.
- Hiromi Kagimore, ale możesz do mnie mówić Hiro - uśmiechnąłem się
Rozchmurzyła się po czym spytała:
- Po co ci ten miecz? Chyba nie masz zamiaru kogoś nim zabić?
- Jestem po prostu przyzwyczajony nosić go zawsze ze sobą, a "mały" przyjaciel którego już zdążyłaś chyba poznać to Maxis.
Jak na ironię jeśli stanąłby na tylnych łapach byliby prawie równego wzrostu, w między czasie odezwała się jego prawdziwa natura i już poruszał się od moich nóg do Sylph domagając się pieszczot. Zlitowała się nad nim i zaczęła czochrać przez co nastała niezręczna cisza.
- Mam do ciebie zasadnicze pytanie, na prawdę aż tak boisz się indyków?
12.12.16
Od Hiro - Cd. Sylph
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz