Przewracam oczami i silę się na słaby uśmiech. Szczerze mówiąc, to chłopak gada więcej, niż ja. Ale nie przeszkadza mi to jakoś szczególnie. Póki nie zadaje pytań, na które muszę odpowiadać monologiem.
- Zapiszę ci w testamencie dwa ogórki. I może jakiś bon upominkowy na gumowe je.. ekhm. Na przyjaciela od ręki. – gryzę się w język w odpowiednim momencie. Słyszę ciche prychnięcie ze strony rudowłosego. – Teraz z tobą wypadałoby iść do weterynarza.
- Może dostaniemy jakąś zniżkę, tak po znajomości.. – odzywa się, pocierając dłonią brodę.
- Często tam bywasz, w takim razie. – odpowiadam, unosząc lekko brwi. Skutkuje to kolejną falą bólu, którą jednak udaje mi się zignorować.
- Czemu tak myślisz? – pyta niewinnym tonem, uciekając wzrokiem gdzieś w prawo.
- Skoro masz już zniżki po znajomości, to.. – nie udaje mi się dokończyć, bo głowę przeszywa nagły ból. Przed oczami widzę ciemne plamki, a w uszach znów zaczyna szumieć. Czyżbym została czymś zatruta? A może rudowłosy nie pomylił się tak bardzo.. Może użarł mnie jakiś wonsz, czy inne wsio.
- Zieemiaa dooo Portieeeraa, odbiór.. – słyszę parę chwil później. Mrugam trzykrotnie, by wyostrzyć wzrok.
- Halo, tu Portier. Bez odbioru. – mruczę cicho, pod nosem, i przygryzam wewnętrzną stronę policzka. Znów nastąpiłam na tę kostkę!
- No spoko. – odpowiada chłopak i szczerzy się do mnie.
- Daleko jeszcze do tego weterynarza? Bo zaraz zacznę gryźć.. – mamroczę pod nosem i spoglądam na rudowłosego.
[ Zacharie? Głodna nie jest sobom. 🐬 ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz