Stworzenia nie da zabić się stalą. Czytałam o tym w jakiejś książce, wypożyczonej ze szkolnej biblioteki. Jedynym sposobem na pozbycie się go jest ogień lub strach. Jako, że moją opiekunką jest Pani Iluzji, pozwalam sobie na to drugie. Zmieniam postać, by lepiej oszukiwać wzrok kreatury i szybkim krokiem idę w jego stronę. Machnięciem dłoni sprawiam, że pojawia się w niej gorejący łuk, którego jednak nie mogę użyć. W końcu jest wytworem mojej wyobraźni. Potwór wydaje z siebie gardłowy wrzask i unosi swoją broń. Jeśli bronią można nazwać gałąź z kamieniami. Ku mojemu zdziwieniu, jest o wiele szybszy niż oczekuję. Udaje mi się uskoczyć przed atakiem, jednak ostro zakończony kamień rani mój policzek. Wyimaginowane płomienie go tylko i wyłącznie rozjuszyły. Odwracam się szybko, korzystając z tego, że maczuga potwora wbiła się w bruk i chwytam Archalda za przedramię, ciągnąc go w stronę namiastki ściany.
- Nie dałaś mi go nawet drasnąć! – woła, wielce oburzony.
- Bo to by nic nie dało – odpowiadam spokojnie, wyglądając zza kawałków szarej cegły. – Jest nieczuły na takie obrażenia. Można go jedynie zranić ogniem albo wystraszyć.
Nie słyszę odpowiedzi, więc uznaję krótką dyskusję za zakończoną. Właśnie. Skoro ogień nie zadziałał, pozostał strach. Klękam przy ścianie, przymykając lekko powieki. W powietrzu rysuję miniaturowe runy, przez które czuję zawirowania powietrza za moimi plecami. Chwilę później światło dnia przesłania ogromna wiwerna, która nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. Jest to bowiem jedynie odpowiednia gra świateł i cieni oraz zmiana gęstości niektórych cząstek, znajdujących się w powietrzu. Czuję, jak po moim policzku spływa pojedyncza kropla potu. Mimo to, kieruję iluzję w stronę kreatury. Ta, ujrzawszy drakonida, wyje krótko i zapada się gdzieś pod ziemię. Podobnie jak moje smokopodobne stworzenie. Wstaję, podpierając się o murek i zmieniam postać na ludzką.
- Daj mi.. Chwilę.. – mruczę bardziej do siebie, niźli do ciemnowłosego.
[ Archald? Takie o :v ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz