- Jak bym z chętnie z tobą poleciał do niego. Tak czy siak od dawna ni spędzałem świąt - wróciłem do swoich wspomnień. - W sierocińcu raczej były one skąpe, a potem nie opłacało mi się samemu ich obchodzić - wyjaśniłem mu, za nim zapytał dlaczego ich nie obchodziłem. Przecież to by było bez sensu, gdybym sam sobie kupował prezent, prawda? Po za tym samemu ubierać jakaś choinkę? Albo jeść kolację wigilijną? Chyba z duszami, które tak samo jak ja by nie miały gdzie się podziać i z kim spędzać świąt. - Tylko też nie wiem, czy możemy opuścić wyspę. Ale raczej na święta można. Czasem widziałem odpływający statek z wyspy, który zabierał ludzi, a drugi z nimi wracał - teraz przypomniałem sobie tą scenkę, gdy siedziałem na dachu. Miałem widok na morze, gdzie płynął statek. - I wiesz co? - otworzyłem oczy i się lekko podniosłem. - Możemy popłynąć do Rosji, ale ostrzegam cię, że ja nie wyjdę z pod pokładu. Pierwsza rzecz jest taka, że mam chorobę morską, a druga, że nienawidzę wody - mruknąłem niezadowolony na myśl, że znowu będę musiał płynąć tą cholerną maszyną. Normalnie bym tego nie zrobił, ale nie ma innego wyjścia, aby wydostać się stąd. A dla niego zrobię wszystko. Ale statek...
< Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz