Nożami... o matko... w pewnym sensie zacząłem mieć możliwości, ale nie o wypłynięcie do Rosji - o to ciągle miałem, miałem wrażenie, a raczej w głowie miałem myśl, że gdy tylko wypłyniemy z portu, cały statek się zatopi - tylko o to, czy na pewno chce poznać jego dziadka. Jeśli nigdy nie chciał, aby Yao był w związku, to co to będzie, gdy dowie się, że znalazł sobie chłopaka po trzech dniach i o to pięć lat starszego?! Wyzwie mnie od pedofilii, zboczeńców i wyrzuci z domu! A ja sam na pewno nie wejdę na statek, by wracać na tą wyspę. Przynajmniej nie zmienił bym swoich zwyczajów, jeśli chodzi o święta - w końcu ich nie obchodzę, prawda? Bo po co? Sam sobie prezentów nie będę kupował, a do kogoś na wigilię się nie będę wpraszał. Prawda jest taka, że ludzie mają mnie dosyć. Aż dziwie się, że Yao ze mną wytrzymuje.
- To chyba będzie po mnie - westchnąłem skrzywiony, na co chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie nieco zaskoczony.
- Aż tak źle chyba nie będzie... - przygryzł dolną wargę. Obejmując go patrzyłem mu się w oczy, a przed swoimi miałem obraz, jak jego dziadek rzuca we mnie krzesłem.
- Chyba - podkreśliłem to jakże ważne słowo, które wystąpiło w obu wypowiedziach. - Jak się dowie, że zamieszkałeś z chłopakiem o pięć lat starszym, którego poznałeś z trzy dni temu, który żył w sierocińcu, nie miał normalnego wykształcenia, wdawał się w bójki, jest strasznie denerwujący, który często cię obmacuje... - złapałem się za głowę. - Padnie ci na zawał! Albo on, albo ja! - normalnie wykrzyczałem.
< Yao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz