4.12.16

Od Collina cd Yaotzina

Yao za dużo myślał, dlatego też musiałem go uciszyć długim pocałunkiem, który poskutkował. Puściłem go, aby mógł nakarmić kota, ale potem znowu wrócił w moje objęcia.
- Niech ci będzie - zamruczałem mu do ucha. - W sumie i tak już nie przysparzasz mi koszmarów, ale jutro masz iść - zagroziłem mu palcem, na chłopak przewrócił oczami.
- Zobaczę - położył głowę na moim torsie.
- A idziesz chociaż na balet? - zapytałem, na co chłopak podniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy. Alexandre sobie spokojnie jadł karmę, jakby wstąpiła w niego dobra dusza, która go uspokoiła. Yao pokiwał entuzjastycznie głowa na co się uśmiechnąłem. Jednak nagle jego mina zbrzydła.
- Nie odpowiedziałeś mi na tamto pytanie - fuknął kryjąc się w mojej koszulce, aby uniknąć mojego wzroku. Ucałowałem go w głowę.
- Czy się często bije? - chciałem się upewnić. Blondyn powoli pokiwał twierdząco głową. - Teraz nie, ale kiedyś to było moją jakby codziennością - westchnąłem na wspomnienia z przeszłości. Puściłem chłopaka i usiadłem na krześle, po czym pociągnąłem jego rękę do siebie, a on usiadł na moich kolanach. Oparł głowę o moje ramię i zamknął oczy, jakby jeszcze chciał spać. W sumie dzisiaj może spać do dwunastej, potem ma balet, na który sam powiedział, że idzie. - Od małego mieszkałem w sierocińcu i na moje nie szczęście należał on do takich, gdzie panowała zasada "przetrwają najsilniejsi". Była tam może jedna dziewczyna, która sama się zabiła. Wszyscy byli wredni, ciągle się bili, a żebym ja jakoś tam przetrwał też to robiłem. Weszło mi to w nawyk i czasem nawet przypadkiem wdawałem się w takie walki, aż wyjechałem tutaj i się skończyło. No dobra, czasem mi się zdarzy coś takiego, ale tylko w obronie własnej - broniłem się na końcu, tuląc do siebie Yao.

< Yao?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz