28.12.16

Od Collina cd. Yaotzina

Dalej siedziałem na swoim miejscu. Miałem zamiar wracać do domu, gdy nagle podszedł do mnie chłopak. Uśmiechnął się miło i przedstawił się jako Yao. Był zwykłym chłopakiem z innego kraju. Gdy przestało padać, postanowiliśmy się przejść, do lasu. Tam widziałem... białego jelenia z pięknymi czarnymi porożami. Szybko zwróciłem uwagę Yao, który tylko się uśmiechnął i dalej szedł. Zwierze uciekło, a on zniknął. Zacząłem go wołać, gdy w końcu pojawił się na drzewie. Pomachał mi radośnie.
- Poczekaj na mnie! - krzyknąłem, po czym sama zacząłem wchodzić na drzewo.
Usiadłem obok chłopaka i poczułem znużenie. Znowu zachciało mi się spać, a ja bałem się otworzyć oczy. Zmusiłam się do ich otwarcia, a chłopak zniknął. Zacząłem się rozglądać. W oddali na dole zobaczyłem znowu tego samego białego jelenia.

- Ale jesteś piękny - westchnąłem zahipnotyzowana. 
Zacząłem machać nogami, gdy nagle w coś uderzyłem. Zdziwiłem się i spojrzałam w dół. Zobaczyłam... uderzyłem o głowę... człowieka... zawieszonego... na drzewie! Krzyknąłem przerażony i straciłem równowagę. Odchyliłem się do tyłu chcąc, aby zniknął mi z oczu. Zacząłem spadać w dół. Biały jeleń stał niedaleko i przyglądał się mi i wiszącemu bezwładnie ciału.
~~~
W końcu uderzyłem o podłogę całym ciałem i automatycznie otworzyłem oczy. W głowie miałem scenę z martwym Yao wiszącym na drzewie. Chciałem się pozbyć tego. Zamknąłem mocno oczy zaciskając je tak, aż łzy mi poleciały. Wstałem i zacząłem się rozglądać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że znajduje się w jego pokoju, w Moskwie, a z kuchni dochodziły rozmowy. W niej słyszałem ochrypły głos chłopaka. Odetchnąłem z ulgą, że to był tylko kolejny koszmar, ale tym nie wywołany przez jego moc - w końcu nie było przy mnie chłopaka. Tym razem to czysty przypadek losu, który postanowił się mną zabawić. Ubrałem koszulkę, w której rzekomo spałem, oraz spodenki. Przetarłem oczy wycierając z nich łzy, po czym wyszedłem z pokoju i skierowałem się do kuchni.
- Macie jakieś zebranie? - zapytałem przyglądając się wszystkiemu, co leżało na stole. Gdy zauważyłem chusteczki, a potem usłyszałem ciąganie nosem, przeprosiłem chłopaka i podszedłem do niego tuląc do go tyłu. Jego dziadek już mi nie przeszkadzał. 
- Zarazisz się - tak czy siak się we mnie wtulił, a ja się cieszyłem, ze nie widzę już powieszonego ukochanego na drzewie, tylko tule go w ramionach. Zaśmiałem się pod nosem.
- Zarazisz się, ale i tak się przytulę i wytrę nos w twoją koszulkę - imitowałem jego głos. Widziałem, jak chłopak się uśmiecha i odsuwa, żeby ponownie zużyć chusteczkę.
- Obyś do świąt wyzdrowiał - powiedział jego dziadek, który siedział spokojnie za stołem i pił jakąś herbatkę, z której wyczuwałem mięte lub jakieś podobne zioło. Puściłem chłopaka, który usiadł na krześle, a ja obok niego. Objąłem go ramieniem, a ten oparł się o moją klatkę piersiową. - Zjedzcie coś - po tych słowach wstał i włożył szklankę do zlewu. - Yao, wrócę za dwie godziny. Pójdę do pani Sashy - oznajmił. Chłopak skinął głową. Miał zamknięte oczy, jak chciał zasnąć. Po jakimś czasie jego dziadek wyszedł, a ja zostałem sam z chłopakiem.
- Może pójdziesz się położyć? - zaproponowałem. Spojrzał na mnie z bladą twarzą. - Wyglądasz, jakbyś umierał - na ostatnie słowo się skrzywiłem, przypominając sobie swój sen.

<Yao?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz