Westchnęłam cicho, i mimowolnie przejechałam dłonią po spuchniętej kostce. Palcami drugiej ręki zaczęłam bawić się włosami.
- Powiedziałam ci prawdę. – odezwałam się cicho, przymykając oczy. – Dostałam wczoraj list z informacją, że mam się spotkać z jakimś facetem w parku. Powiedział mi, że jest jednym z alchemików, a ci potrzebują teraz kamienia dusz, do zrobienia mikstur uzdrawiających, czy czegoś. Kamień był w podziemiach jakiegoś lochu, to fakt. Miałam przejść przez ten skrót, by szybciej dostać się do ich kryjówki. Ale, jak widać, coś nie pykło. – dodałam, ponownie wzdychając. Nie czekając na odpowiedź postanowiłam wstać i ruszyć w stronę, z której tu przyszliśmy. Jednak kostkę przeszył tępy ból, a ja sama zdążyłam ugryźć się w język, by nie przekląć. Kątem oka zauważyłam lekki uśmiech na twarzy ciemnowłosego. Prychnęłam cicho pod nosem, lecz kąciki moich ust również się podniosły.
Rozglądnęłam się po raz kolejny. Każdy szelest powodował dreszcze na moich plecach. Obok mnie szedł prawie dwumetrowy olbrzym, równie uważny, jak ja, pomagając mi przejść przez wszelakie nierówności w lesie. A za nami szedł ogromny pies, jak się dowiedziałam, o imieniu Max.
- A ty? Masz jakieś zwierzęta? – zapytał.
- Póki co, nie mam. Chciałam lamę, ale za dużo byłoby z nią roboty. Temu zamierzam kupić sobie papugę. – odpowiedziałam, uśmiechając się do mężczyzny.
[ Hiiiroo? Wybacz, że tak długo to trwało T-T ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz