10.6.17

Od Vivienne cd. Kamille

Ja? Na urodziny? Serio? No chyba... Ja nigdy w życiu nie byłam na niczyich urodzinach, nawet gdy ktoś mnie zapraszał, przychodziłam po przyjęciu, aby złożyć życzenia i chwilę posiedzieć. Nigdy w życiu nikomu niczego nie kupiłam, nie jadłam tortu, nie bawiłam się z innymi, bo nie chciałam. Ale to nie był jedyny powód, rzadko kiedy kto mnie zapraszał, a gdy to już robił, reszta zaproszonych dawała mi jasno do zrozumienia, że mnie nie chcą. W taki o to sposób straciłam wszystkich możliwych w przyszłości kolegów i koleżanki. Odsunęli się ode mnie, twierdząc, że sama się do tego przyczyniłam. Może tak? Może trzeba było jednak kogoś udawać, niż być sobą? Udawać ładną lalunię, która uwielbi wszystkich wokół i która boi się nawet małego pajączka, niż być tą sarkastyczną i wredną Vivienne, która nie brzydziła się niczego - lepiej, czasem nawet sama gadałam o takich rzeczach, mówiąc np. Po drodze widziałam gołębia. Leżał na ziemi, ruszał się, ale krwawił. Zabiłam go uderzając w niego kamieniem. Dlaczego to wtedy zrobiłam? Nie chciałam, aby cierpiał, ale oni tego nie zrozumieli.
Teraz też nie chciałam iść na żadne przyjęcie, za nic! Ale Kamille patrzyła na mnie takim wzrokiem... cholera... Nie ważne. Zgodzę się tylko dlatego, że ten idiota też tam idzie i się o nią boję. Zaraz, co? Boję? Chyba zaczynam wariować...
- Ale nie kupuje żadnego prezentu i nie będę udawać, że świetnie się bawię - mruknęłam bardziej sama do siebie chowając ręce do kieszenie. Kamille uśmiechnęła się szeroko, była zadowolona?
- Ta książką będzie od nas obydwie - wytłumaczyła. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia, jednak dziewczyna zatrzymała się jeszcze. - Musze jeszcze kupić dwa prezenty - westchnęła.
- Nie pójdę już na żadne więcej urodziny - mruknęłam zakładając ręce na krzyż. Wizja trzech przyjęć urodzinowych mnie dobijała. Na trzecim bym chyba wszystkich pozabijała.
- Nie nie - pokręciła szybko głową. - Umówiłam się z przyjaciółmi, z tym Felix'em i Alex'em, których u mnie spotkałaś, że oni przygotują imprezę, a ja kupię prezenty. Teraz muszę coś od nich... - wytłumaczyła. Opuściłam ręce i westchnęłam zrezygnowana.
- Dobra... - mruknęłam. - To co chcesz kupić? - zapytałam podnosząc na nią wzrok.
- No właśnie nie wiem... - posłałam jej mordercze spojrzenie. Miałam ochotę już stąd wychodzić, a ona chcesz jeszcze połazić po sklepach? Ja się chyba zaje... - Felix by kupił jej coś ze sklepu dla dorosłych...
- Sex shop? - podniosłam jedną brew do góry, a Kamille pokiwała głową.
- Tyle, że ona nie używa takich rzeczy. A Alex należy do takich, którzy zafundowaliby jej SPA albo drogie perfumy... - dokończyła zastanawiając się. Chwilę milczałam.
- U Felix'a można kupić świeczki zapachowe w kształcie penisa, a jak jest lesbijką, to poduszkę w kształcie piersi. Za Alex'a można kupić ładną sukienkę lub inne bzdety... - stwierdziłam. Kamille spojrzała na mnie zdziwiona. - No co? - jeśli pomysły są złe, niech to powie, a nie patrzy się na mnie takim wzrokiem.
- Szybko to wymyśliłaś - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Wzruszyłam obojętnie ramionami, nie wiem co w tym takiego dziwnego. - Chodź, sprawdzimy sukienki - Kamille złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku jakiegoś sklepu. Nie opierając się podążyłam za nią. Wylądowaliśmy w miejscu, w którym była masa sukienek, spódnic, szpilek i innych rzeczy. Z niechęcią weszłam do tego sklepu - nienawidziłam tych wszystkich "kobiecych" rzeczy. Prędzej byłabym prostytutką, niż założyła szpilki.
- Dobra, bierz którąś tam, ja poczekam - machnęłam ręką i miałam zamiar pójść sobie usiąść na ławce, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
- Jesteś mi potrzebna - powiedziała nieco niepewnie i od razu puściła moją rękę. Zapewne sobie przypomniała wcześniejszy chwyt.
- Po co?
- Bo nie znam rozmiaru Martyny, a ty jesteś podobnej budowy i wzrostu... - wytłumaczyła. Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- No i? - założyłam ręce na krzyż.
- No... musiałabyś po przymierzać sukienki... - załamałam się. Pokręciłam przecząco głową.
- Nigdy.
- Proooszę - błagała. - Po za tym sama mogę bardzo długo szukać sukienki, a z tobą pójdzie mi raz dwa - dodała błagalnym tonem. Zacisnęłam ręce w pięści i zmarszczyłam brwi.
- Będziesz mi winna ogromną przysługę - nacisnęłam na przedostatnie słowo wchodząc do koszmaru.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz