Teraz też nie chciałam iść na żadne przyjęcie, za nic! Ale Kamille patrzyła na mnie takim wzrokiem... cholera... Nie ważne. Zgodzę się tylko dlatego, że ten idiota też tam idzie i się o nią boję. Zaraz, co? Boję? Chyba zaczynam wariować...
- Ale nie kupuje żadnego prezentu i nie będę udawać, że świetnie się bawię - mruknęłam bardziej sama do siebie chowając ręce do kieszenie. Kamille uśmiechnęła się szeroko, była zadowolona?
- Ta książką będzie od nas obydwie - wytłumaczyła. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia, jednak dziewczyna zatrzymała się jeszcze. - Musze jeszcze kupić dwa prezenty - westchnęła.
- Nie pójdę już na żadne więcej urodziny - mruknęłam zakładając ręce na krzyż. Wizja trzech przyjęć urodzinowych mnie dobijała. Na trzecim bym chyba wszystkich pozabijała.
- Nie nie - pokręciła szybko głową. - Umówiłam się z przyjaciółmi, z tym Felix'em i Alex'em, których u mnie spotkałaś, że oni przygotują imprezę, a ja kupię prezenty. Teraz muszę coś od nich... - wytłumaczyła. Opuściłam ręce i westchnęłam zrezygnowana.
- Dobra... - mruknęłam. - To co chcesz kupić? - zapytałam podnosząc na nią wzrok.
- No właśnie nie wiem... - posłałam jej mordercze spojrzenie. Miałam ochotę już stąd wychodzić, a ona chcesz jeszcze połazić po sklepach? Ja się chyba zaje... - Felix by kupił jej coś ze sklepu dla dorosłych...
- Sex shop? - podniosłam jedną brew do góry, a Kamille pokiwała głową.
- Tyle, że ona nie używa takich rzeczy. A Alex należy do takich, którzy zafundowaliby jej SPA albo drogie perfumy... - dokończyła zastanawiając się. Chwilę milczałam.
- U Felix'a można kupić świeczki zapachowe w kształcie penisa, a jak jest lesbijką, to poduszkę w kształcie piersi. Za Alex'a można kupić ładną sukienkę lub inne bzdety... - stwierdziłam. Kamille spojrzała na mnie zdziwiona. - No co? - jeśli pomysły są złe, niech to powie, a nie patrzy się na mnie takim wzrokiem.
- Szybko to wymyśliłaś - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Wzruszyłam obojętnie ramionami, nie wiem co w tym takiego dziwnego. - Chodź, sprawdzimy sukienki - Kamille złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku jakiegoś sklepu. Nie opierając się podążyłam za nią. Wylądowaliśmy w miejscu, w którym była masa sukienek, spódnic, szpilek i innych rzeczy. Z niechęcią weszłam do tego sklepu - nienawidziłam tych wszystkich "kobiecych" rzeczy. Prędzej byłabym prostytutką, niż założyła szpilki.
- Dobra, bierz którąś tam, ja poczekam - machnęłam ręką i miałam zamiar pójść sobie usiąść na ławce, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
- Jesteś mi potrzebna - powiedziała nieco niepewnie i od razu puściła moją rękę. Zapewne sobie przypomniała wcześniejszy chwyt.
- Po co?
- Bo nie znam rozmiaru Martyny, a ty jesteś podobnej budowy i wzrostu... - wytłumaczyła. Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- No i? - założyłam ręce na krzyż.
- No... musiałabyś po przymierzać sukienki... - załamałam się. Pokręciłam przecząco głową.
- Nigdy.
- Proooszę - błagała. - Po za tym sama mogę bardzo długo szukać sukienki, a z tobą pójdzie mi raz dwa - dodała błagalnym tonem. Zacisnęłam ręce w pięści i zmarszczyłam brwi.
- Będziesz mi winna ogromną przysługę - nacisnęłam na przedostatnie słowo wchodząc do koszmaru.
<Kamille?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz