11.3.17

Od Vivienne cd. Kamille

Gdy tylko słońce pojawiło się, mój wilczy przyjaciel się uspokoił. Dotrzymywałam mu ciągle kroku, nie widział mnie, a ja widziałam wszystko, co wyrabiał. Zatrzymał się, oparł się o drzewo i złapał za głowę. Futro zaczęła znikać, zaczął się kurczyć, kły zamieniały się na zęby, pazury w paznokcie. Usiadł na ziemi i oddychał głęboko. Był nagi, jak to u wilkołaków bywa, gdy ich ubrania są rozrywane przez rosnące ciało. Wróciłam do ludzkiego ciała, po czym dała mu torbę z ubraniami. Zaszłam po nią godzinę temu, miał ja przygotowaną w swoim domu.
- Zawsze się zastanawiam, jak to jest być wilkołakiem - oparłam się o niego puszczając torbę na ziemię. Kulił się, ale podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi normalnymi oczami. Uśmiechnął się lekko.
- Chujowo - mruknął, po czym wstał. Ponownie mogłam podziwiać jego umięśnione ciało, gdy się ubierał.
- Ale ciekawie.
- Wolałbym być duchem - spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja go odwzajemniłam.
- Idziemy do miasta? - pokręcił przecząco głową.
- Daj mi odpocząć. Jakbyś nie widziała, całą noc biegałem - powiedział i usiadł na ziemi. Zrobiłam to samo, po czym wyjęłam z kieszeni mały woreczek z pewnym owocem. Spojrzał od razu na jedzenie pytając się, co to jest.
- Liczi - rzuciłam mu jedną. - Obierz ją tylko - ostrzegłam i sama zaczęłam to robić ze swoim owocem. Milczeliśmy, dała mu dużo czasu do odpoczynku. Zaraz będziemy musieli wracać, chociaż... nie, nie musimy. Moglibyśmy tu zostać do końca dnia, ale żadnemu z nas nie chciało się. On pewnie chciał wrócić do swojego miękkiego łóżka, a ja miałam ochotę połazić po mieście. Może jakaś ciekawa robota się znajdzie? Niee... raczej gdy wrócę od razu się położę. Nie spałam całą noc, tak jak Snow.
- Była jakaś afera po śmierci tej dziewczyny? - zapytał, a ja pokręciłam głową.
- W sumie to nie wiem. Było coś w wiadomościach, ale pracownicy kawiarni nie dali po sobie nic poznać, ale nawet się nie domyślili, ze coś było nie tak - powiedziałam chowając pusty woreczek do kieszeni. Chłopak raptownie się wyprostował i przyłożył palec wskazujący do ust, każąc mi być cicho. Milczałam i obserwowałam, co robił. Chwycił do reki nie duży kamień i rzucił nim w krzaki. Nie sądziłam, że to coś da, ale gdy tylko kamień wylądował w krzakach, coś nagle zajęczał.
- Wychodź stamtąd - chłopak wstał i spojrzał w kierunku roślin, z którym wyłoniła się fioletowo włosa dziewczyna.
- To ty? - podniosłam jedną brew zdziwiona. - Co tu robisz? - zapytałam. Byłam tez ciekawa ile usłyszała...

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz