11.2.17

Od Vivienne cd. Kamille

- Tu pracowała? - Snow rozejrzał się po lokalu, w którym wczoraj dostałam kawę za darmo. Dalej nie rozumiałam tego gestu, ale nie miałam zamiaru o nim nawet wspominać. Ta dziwna rzecz została tylko w mojej głowie i za jakiś czas o niej zapomnę.
- Tak - usiedliśmy w wolnym stoliku przy oknie, o jedno miejsce dalej, niż siedziałam wczoraj. Moje miejsce zostało zajęte przez starszą parę. Nie przepadam za ludźmi, ale lubię starsze osoby. Wydają mi się normalne, sama nie wiem czemu. Może dlatego, że sama mam prawie cały wiek?
- Co zamawiasz? - zapytał podnosząc menu i mu się przyglądając. Spojrzałam na niego.
- Chciałem tylko sprawdzić, gdzie pracowała - mruknęłam niezadowolona.
- Ale jak się dowiedziałem, że to kawiarnia, zmieniłem zdanie. Rzadko kiedy gdzieś wychodzisz - podniósł wzrok znad karty, a ja go zmierzyłem morderczym wzrokiem. Mój przyjaciel jest idiotą. W sumie to samo to słowo przyjaciel, oznacza dla mnie idiota. Ale jak by nie patrzeć, to w pozytywnym sensie. Po jakimś czasie podeszła do nas dziewczyna, która wczoraj mnie obsługiwała. Wyczuwałam od niej smutek, z chęcią bym teraz wyssała z niej energię. Wydawała mi się w tej chwili taka smakowita z tym bólem, jaki ją teraz ogarniał... Czyżby świat tak szybko dowiedział się o całej sprawie?
- Witam. Co podać? - zapytała. Patrzyłam się pustym wzrokiem na wazon po środku stoliku z jedną białą różą. Za nią siedział Snow, który z nią mi się kojarzył. Nie wiem dlaczego.
- Ja poproszę cappuccino z wanilią i tortillę - uśmiechnął się miło do dziewczyny. - Viv, a ty? - spojrzał na mnie. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
- To samo - mruknęłam i spojrzałam się na dziewczynę. To uczucia, które od niej biło było tak pociągające, ze nie mogłam oderwać od niej wzroku. Na szczęście tylko ja to czułam, chyba, że ktoś ma dokładnie taką samą moc jak ja, w co wątpię. Nawet jeśli patron się powtarza, to rzadko kiedy moce są takie same. A tym bardziej byciem duchem.
- Dobrze - zapisała wszystko w notatniku, po czym odeszła. Odprowadziłam ją wzrokiem.
- Viv - dopiero gdy chłopak się odezwał, wyrwał mnie z transu. - Co czułaś? - dobrze znał moje moce i wiedział, że się nie zakochałam, nie spodobała mi się (pomińmy fakt, że to było by możliwe) tylko wyczułam od niej smakowite emocje.
- Smutek - uśmiechnęłam się na tą myśl. - Ona by byłą lepsza niż ta tortilla - stwierdziłam cicho i wróciłam wzrokiem do białej róży.

<Kamille?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz