24.2.17

Od Haego - cd. Nifenye

Reakcja dziewczyny mocno mnie zdziwiła, była taka... inna. Z resztą jak sama jej posiadaczka. Jednak nadal wolałem trzymać dystans co do niej, głównie ze względów bezpieczeństwa nie tylko mojego, ale i jej. Do tego jeszcze ta jej ciekawość co do moich tworów. Obrazów. Złapałem Nifenye w talii, przestawiając na bok i kompletnie ignorując. Wszedłem na zaplecze, którym w rzeczywistości był pokój trzy na cztery metry, na wpół składzik, na wpół miejsce odpoczynku. Wziąłem z półki jakieś ciuchy Moon, dwa ręczniki, bo tyle powinno wystarczyć. Niestety coś mi podpowiadało, że ubrania siostry będą nieco za duże na tamtą małą istotkę. Ale jednak wolałem, by przemęczyła się w tym, niż zachorowała i przysłała mi rachunek za leki. Już i tak zbyt dużo miałem problemów jak na tak krótki okres czasu. Więc dumny ze swojego znaleziska wróciłem do głównej sali. Zastałem panienkę siedzącą na krześle z naburmuszoną miną i zamkniętym albumem na kolanach.
— Nie fochaj się, tylko przebierz... Potem opowiem— westchnąłem, podając jej rzeczy, wraz z ręcznikiem.
— Dziękuję— tyle usłyszałem, gdyż iż ponieważ w iście ekspresowym tempie ulotniła się na zaplecze.
Ja zaś, niewiele myśląc, zdjąłem nieco nasączoną wodą koszulkę i postanowiłem doprowadzić się do względnego porządku. Niestety wizja przeleżenia kolejnych dni przez jakieś maryjne łezki niezbyt mi się widziała. Stojąc obok grzejnika zacząłem przecierać skórę miękkim ręcznikiem. Wycierając włosy poczułem chłodne palce na plecach.
— Niesamowite...
Jakoś zdołałem się opanować, nie dać nic po sobie poznać. Ale ta mała miała talent do skradania się. Że jej nie wyczułem...
— Zajęło mi to dwa lata. Całość, łącznie ze szkicami na papierze.

[Nif?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz