3.1.17

Od Zena CD Zacharie

- Skoro humorek ci w końcu wrócił zalecam odkupienie mi w końcu telewonu - warknąłem i ominąłem go jednym zwinnym ruchem. Nie będzie mi dziad na drodze stawał. Nie kiedy to on przyczynił się do całego mojego nieszczęścia. Fakt to ja pojawiłem się w jego życiu ponownie i to tak gwałtownie, że dziwię się iż do tej pory nie dostał zawału. Chociaż może te jego niezrozumiałe głupawki, z którymi na serio radziłbym mu iść do jakiegoś psychologa. A może już tylko psychiatra?
Innymi słowy podliczmy ile złego w ciągu dwóch dni przyprawiła mi ta wyrosła wiewiórka. Po mój kochany telefonik. Ma rudzielec szczęście, że robiłem kopie zapasowe na laptopie, bo bym mu przypierdolił tak mocno, że by go Charybda na morzu znalazła. Tak okrutnie pozbyć się mojego syna. Ciekawe co by zrobił gdybym rozwalił Matyldę albo Becię na jego oczach.
Po drugie moje kochane włosy, które zapuszczałem od dwunastego roku życia. Boże Święty BYŁY DO CHOLERY DO MOJEGO TYŁKA, A TERAZ ZOSTAŁ Z NICH CZTERDZIESTOCENTYMETROWY PASEK ZAWIEDZIONEJ CZUPRYNY. Szczęście, że nie przyciął ich przy samej gumce. Albo jego ciało leżałoby razem ze zdzisiem na dnie dobroczynnego stawu. Niech lepiej szykuje te swoje dłoniowe zaklęcia, albo samodzielnie wytne mu te popierdzielone Illuminati cyrklem.
Pod uwagę weźmy też najważniejsze - moją kochaną i seksowną twarz, która  prawie każdej nocy ma na sobie maseczkę. No co? Mam jakieś inne zajęcia? I tak nie śpię. Wracając do tematu - jak on w ogóle śmiał mazać mi po twarzy jebanym długopisem. Niech się lepiej modli, żeby ten kutas zszedł, albo pozbędę się tego prawdziwego, prosto z pomiędzy nóg wielce wybitnego artysty.
Serio wkurwiony wszedłem do łazienki i zacząłem obmywać twarz z niebieskiego tuszu, z ulgą stwierdzając, że gówno jednak schodzi. Z totalnie obojętnym podejsciem wyszedłem z pomieszczenia, zakułem Toffiefie na smycz i stanąłem w progu czekając aż mój szanowny gospodarz raczy zrozumieć co się tutaj tak naprawdę dzieje. Rozdrażniony obarłem się o ścianę i skrzyżowałem ręce na piersi, wgapiając się w niego jeszcze intensywniej.
- Telefon - burknąłem niezadowolony. Niech nie myśli, że mu to zapomnę. Nie ze mną takie numery moi drodzy. Czekając na jego reakcje uniosłem brwi, a suczka zaczęła szczekać... no dobra piszczeć ostrzegawczo. - Pospiesz się, albo jedyna szanująca mnie w rodzinie Westfall osoba nasra ci na dywan, którego nie masz. Moja mała dziewczynka. Tatuś cię kocha - powiedziałem jak do dziecka i klęknąłem przed nią, by przytulić do siebie.
- Jestem przekonany, że stać cię na kupno nowego telefonu, przyjacielu - zaśmiał się Zach, ale w końcu tak jakby wyszedł ze swojego dziwnego transu i zaczął ubierać buty.
- Po co ci japonki w zimę? - mruknąłem cicho, widząc jak próbuje wcisnąć je na stopy. Odwołuję wszystko, co powiedziałem wcześniej. Warknąłem pod nosem i kopnąłem w jego stronę normalne buty, przez co posłał mi sceptyczne spojrzenie. Ojojoj nie ze mną te numery Zacharie. Masz u mnie przejebana na conajmniej pół roku, chyba że wyczarujesz mi włosy z powrotem.
Nie bardzo miałem ochotę dłużej na niego czekać i wolałem zaoszczędzić jego opierdziel na kiedy indziej, gdyby czworonóg jednak postanowił wypróżnić się na panele. Zadowolony z siebie wyszedłem na zewnątrz i puściłem zwierzaka wolno. Nie ucieknie, chyba że wywęszy wołowinę mojego kochanego braciszka. Gdy wyższy w końcu raczył wygramolić się z własnej rezydencji, ruszyłem spokojnie przed siebie.
- Wypadałoby tam posprzątać - westchnąłem cicho i posłałem mu porozumiewawcze spojrzenie. Ten pokazał mi tylko środkowy palec w odpowiedzi. Stary dobry Zachie.
- Wystarczy, że do odkupienia telefonu mnie zmuszasz. Znając ciebie, wybierzesz jeszcze ten najdroższy - syknął cicho i podążył wzrokiem za śladami łap na cienkim śniegu.
- Aww, znasz mnie tak dobrze Lucielku - zacząłem się przedrzeźniać, za co oberwałem w tył głowy. Dzięki Bogu. Niecałe piętnascie minut później staliśmy w iSpocie, gdzie zostałem zmuszony do dorzucenia połowy do iPhona, bo tak łatwo z przekupstwem mi nie pójdzie. Serio wrzucę cię do morza. Chociaż ocean jest bliżej.
Z uśmiechem na twarzy wyczłapałem ze sklepu, przytulając do siebie pudełko z nowjusieńkim telefonem. Najszczęśliwsza godzina mojego pięknego życia. Nie minęła jednak chwila, a ja zostałem pociągnięty za kaptur od kurtki w stronę Biedronki. Wszystko, tylko nie ta powalona Biedronka. Jeżeli mnie tam wepchniesz to siłą cię zmuszę do odrośnięcia mi moich kochanych włosów. Boże dlaczegoś ty je w ogóle obciął? Czuję, że zaraz zacznę za nimi płakać.

<Zach?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz