12.1.17

Od Zena CD Zacha

Za blisko. Zdecydowanie za blisko. Co ja mam teraz zrobić? Nie potrafię się w ogóle odnaleźć w obecnej sytuacji. Tak jakby Zach przede mną, nie był Zachiem, którego znam przez tyle lat. To jego dziwne zachowanie, które tak bardzo mnie dekoncentruje. Próbuje mnie rozkochać, a później zabić bez postrzeżenia? Nie, punkt pierwszy już dawno zaliczył. Na prawdę nie mam zielonego pojęcia co się dzieję. Najgorsze jest to, że takie rzeczy odwala tylko po pijaku, Choć, zemdlał. Nie powinien już być trzeźwy? Ten moment... podszedł do mnie i zbliżył swoją twarz, oparł czoło o moje. Gdybym tylko trochę ją uniósł mógłbym bez zbędnych ceregieli złączyć nasze usta. Jednak bałem się to zrobić. To by było za szybko. Poza tym, nadal nie jestem pewien co do jego uczuć. Ten symboliczny chrupek. Chciałem go wcześniej ściągnąć, a przez cały czas trzymałem dłoń schowanej w tej drugiej, by ochronić go przed światem, w obawie jego straty. Dobrze, że Zach leżał nieprzytomny i tego nie widział. Wypuściłem rozdygotane powietrze i przymknąłem oczy, nieświadomie rozszerzając palce bardziej, by ułatwić rudemu dostęp do tego serdecznego.
- Nie. Nigdy nie uważałem cię za dupka. Zawsze taki byłeś i uważałem to za część ciebie. Nie udawałeś kogoś kim nie jesteś. To twoje czepianie się o byle gówno, było znakiem, że wszystko z tobą okay. Może nie było miło słuchać obelg na temat mojej osoby od ciebie, ale już dawno się przyzwyczaiłem. Postaw się w mojej sytuacji. Jak byś zareagował, gdybym nagle przestał myśleć tylko o swoim wyglądzie, nie robił sobie zdjęć na każdym kroku i nie gadał o tym, jak bardzo jestem seksowny - westchnąłem. - Wiem, że tak nie uważasz, bo jestem przez to upierdliwy. Potwierdziłeś to, że nie jestem taki, za jakiego się uważam obcinając mi włosy. Nie mam ci tego za złe. Owszem, nadal jestem wkurwiony, bo zapuszczałem je pięć lat, a ty tak po prostu zrobiłeś ciach i mogłem się z nimi pożegnać tak jak z tymi łonowymi...
- Nie przypominaj mi - warknął. No tak, to krępujące. Chociaż mam to gówno z głowy.
- Przepraszam, popsułem moment - wymamrotałem. Uniosłem wzrok, by spojrzeć w te żółte ślepia. Przypominały o utęsknionym lecie. Wymusiłem lekki uśmiech i chwilę później odsunąłem się od Zacha, chcąc wyjść z pokoju i zostawić go samego, kiedy usłyszałem głośne kichnięcie i pociągnięcie nosem. Odwróciłem się zdziwiony i wlepiłem spojrzenie w przecierającego nos chłopaka. - Jesteś zmęczony moim głupim gadaniem?

<Zacha?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz