- Dziękuję - szepnąłem cicho, nadal nie mogąc powstrzymać banana na twarzy. Uniosłem się z jego kolan i podszedłem do uśmiechającego się czule staruszka. Sięgnąłem jeszcze po niewielką kopertę z prezentem i podałem mu ją, przytulając mocno. - Wesołych świąt. To bilety na dowolny wyjazd. Weź panią Saszę i jedźcie - zaśmiałem się cicho. Dziadek wziął ode mnie papier i znów wdzięcznie przytulił. Chwilę później podziękował i zmył się do domu na przeciw, życząc nam dobrej zabawy. Owszem to o to prosiłem go rano. Przełknąłem cicho ślinę i odwróciłem się do Cole'a z uśmiechem. Pociągnąłem go za rękę w stronę sypialni. - Czas na twój prezent - szepnąłem, wiedząc, że mógł się czuć nieco zawiedziony. Nie jestem aż takim zwyrodnialcem i samolubem kochanie. Czułem jak z każdym krokiem cała moja odwaga się ulatnia. Im bliżej było wiekopomnej chwili tym moje serce biło coraz szybciej. Czułem je w gardle. Byłem cholernie zdenerwowany, w końcu nie miałem pojęcia jak zareaguje i czy w ogóle spodoba mu się to co wymyśliłem. Nienawidzę świadomości braku pomysłu na prezent. Jakikolwiek, urodzinowy czy świąteczny. Posadziłem blondyna wygodnie na łóżku i szybko zanurkowałem wgłąb szafy, by wyciągnąć ozdobną paczkę i reklamówkę z potrzebnymi mi rzeczami. Fakt faktem był tam tylko album ze wszystkimi zdjęciami, jakie kiedykolwiek udało nam się razem zrobić i zestaw z OldSpice. Podałem chłopakowi prezent, jak najdyskretniej chowając swoją reklamówkę za plecami.
- Dziękuję - powiedział radośnie i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłem uśmiech niepewnie i po raz kolejny przełknąłem ślinę.
- To nie wszystko. Poczekaj tu proszę - w końcu wziąłem się na odwagę i powiedziałem. Wycofałem się powoli z pokoju, by pójść do łazienki. Nie zwróciłem nawet uwagi na pytające spojrzenie, które mi posłał. Szybkim krokiem wyparowałem z pokoju i wbiegłem do łazienki. Oparłem się plecami o drzwi i spojrzałem niepewnie na reklamówkę. Raz kozie śmierć. Odetchnąłem głośno i ściągnąłem koszulkę, przygotowując się na najgorsze. Wyciągnąłem z torby opaskę z kocimi uszami założyłem ją na głowę. Zerknąłem przelotnie na swoje odbicie w lustrze i ściągnąłem spodnie wraz z bokserkami. Odetchnąłem po raz kolejny i wyciągnąłem resztę swojego asortymentu. Otworzyłem buteleczkę z lubrykantem i wylałem odrobinę na palce. Jeszcze raz policzyłem wszystkie za i przeciw, lecz w końcu wsadziłem w siebie jednego palca, później drugiego i trzeciego, aż w końcu mogłem użyć zatyczki analnej z kocim ogonem. Proszę nie pytajcie, internet to ciemne miejsce. Szybkim krokiem wyszedłem z łazienki i stanąłem w progu sypialni. Jedyne o czym teraz myślałem to uciec gdzie pieprz rośnie.
- Wesołych świąt.
- Wesołych świąt.
<Cole? Miłe zaskoczenie? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz